niedziela, 5 października, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

spot_img

„Jedna bitwa po drugiej” to szalona wizja dzisiejszej Ameryki

Nowy film Paula Thomasa Andersona, „One Battle After Another” udowadnia, że we współczesnej kulturze wciąż jest miejsce na ambitne kino. Wraz z filmem „Eddington” w reżyserii Ariego Astera zgłębia Amerykę pogrążoną w kryzysie.

To film prawdziwie amerykański. Technicznie Anderson idzie śladem „Brutalisty”, tworząc w formacie VistaVision, który najlepiej oglądać na ekranie 70 mm. Formaty te nawiązują do hollywoodzkich eposów z lat 50., wzmacniając w filmach odwołanie do historii – zarówno filmowej, jak i społecznej.

 

Kolejnym historycznym odwołaniem jest materiał źródłowy Andersona do „One Battle”, powieści Thomasa Pynchona „Vineland”. Anderson ekshumuje ruchy rewolucyjne lat 60. w „Vineland”, obsadzając swojego starzejącego się bohatera hipisa, teraz zwanego Bobem (Leonardo di Caprio) w roli reliktu fikcyjnej brygady lat dwutysięcznych, French 75. Dowodzeni przez Perfidię Beverley Hills (Teyana Taylor) rabowali banki, wysadzali budynki i wyzwalali ośrodki detencyjne w imię ideologii „wolnych granic, wolnych wyborów, wolności od strachu”.

Pozostawiony z córką Willą (Chase Infiniti) jako samotny rodzic, Bob spędza dni z dala od cywilizacji, jest zapuszczony, pali trawkę i ogląda klasyczny dramat polityczny „Bitwa o Algier” . Wszystko jest (w miarę) w porządku, dopóki brutalny weteran armii, pułkownik Lockjaw (Sean Penn), który wpada z powrotem w ich życie.

Plakat w stylu lat 50. do filmu „Jedna bitwa po drugiej” z Bobem Fergusonem i jego córką
„One Battle After Another” to rodzinny melodramat nawiązujący do dawnego, wspaniałego kina hollywoodzkiego, które zgłębiało samą ideę Ameryki. Warner Brothers

Podobnie jak Eddington Astera, „Jedna bitwa za drugą” jest w gruncie rzeczy melodramatem rodzinnym. Czerpie z klasycznych schematów złego i dobrego ojca oraz skonfliktowanej matki, kwestionując tym samym prawowitość rodziny. Na kanwie tych narracji Anderson wplata wizję Ameryki po Obamie, zniewolonej przez tajemnicze interesy korporacji, z tradycją łapanek i deportacji imigrantów oraz starym, białym, męskim porządkiem, zdeterminowanym w dążeniu do osobistej zemsty.

Aster i Anderson spojrzeli radykalizmowi prosto w oczy i odrzucili go jako kolejną nieudaną ideologię. Żaden z nich nie wymienia sił stojących za ich wizją końca amerykańskiej demokracji i, trzeba przyznać, że obecny kryzys polityczny nastąpił po zakończeniu obu filmów na początku 2024 roku.

Podczas gdy Aster widzi jedynie rozlew krwi i bezsilność, Anderson kurczowo trzyma się kruchej utopii, która w dzisiejszych czasach jest równie mało prawdopodobna, co pocieszająca.

Po zapaleniu świateł może się okazać, że to, co pozostawi po sobie jego film, to przerażające obrazy ośrodków detencyjnych i groza łapanek imigrantów.

To właśnie skłoniło Stevena Spielberga do uznania „tego szalonego filmu” za bardziej aktualny, niż Anderson mógł sobie kiedykolwiek wyobrazić.

Autor

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora