„Zamach na Milusia”. Kajko i Kokosz oraz wejście Smoka! Smoka Milusia.

Janusz Christa wrócił z dalekiej podróży i przywrócił mi Kajka i Kokosza oraz swój słowiański świat taki, jakim go kocham. Trochę kameralny, z odrobiną oddechu. Z zabawą kontrastami, ale i słownym żartem podbitym drugoplanowym obrazkiem.

Bohaterami, którzy dociśnięci do ściany pokazują swoje najgorsze, ale głównie te fajne cechy. I granat wrzucony w sam środek, wobec którego każdy musi się określić!

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

Wracając po latach do świata Kajka i Kokosza miałem mieszane odczucia. W końcu nie uda się tworzyć całego cyklu na bardzo wysokim poziomie i to na przestrzeni lat. Dlatego zawsze musi wyjść coś gorzej. Jeden pomysł nie chwyci. Fabuła nie zaskoczy, a kopiowanie z samego siebie okazuje się ostatnią deską ratunku.

Nie ukrywam, że tak odebrałem „Wielki Turniej” oraz „Na wczasach”. Nie były to złe albumy. Były po prostu… niepokojące. Opowieść o baranich zawodach była dosyć nijaka, a urlop Kajka i Kokosza okazał się remakiem „Szranków i konkurów”.

Aż nadszedł czas „Zamachu na Milusia”. Kolejne nowe rozdanie i ucieczka do przodu bez wspomagania się tym co było. Ten komiks stoi na własnych nogach. Nie jest widowiskowy, bo sam pomysł Janusza Christy na fabułę oraz sposób jej opowiedzenia jest świetny!

Okazuje się, że stworzenie „problemu” rzuconego w sam środek przedstawionego świata wywraca historię do góry nogami. Każdy bohater musi się w tej nowej, nieznanej sytuacji określić na nowo.

A zaczęło się prosto. Podczas jednego z wypadów Kajko i Kokosz znajdują w lesie jajo. Duże jajo. Oczywiście Kokosz chce je zjeść natychmiast, ale Kajko nie byłby sobą, gdyby nie postanowił zrobić ze znaleziska czegoś nowego. W efekcie jajo trafia do niemal małżeńskiego łoża przyjaciół, a tłusty koleżka gdacząć wysiaduje jajeczko.

Jakież jest zdziwienie, gdy zamiast oczekiwanej kury olbrzymki, na bazie której można stworzyć fermę kur gigantów wykluwa się… smok.

Gród ogarnia panika, a wieść o poczwarze terroryzującej Mirmiłowo szybko idzie w świat. Smoka chcą nabyć wielmoże i pokonać śmiałkowie. Zbójcerze próbują oczywiście ugrać swoje, ale jak zwykle im nie wychodzi. I też dobrze. Bo nie o to w tym wszystkim chodzi.

W „Zamachu na Milusia” pokochałem Christę opowiadacza historii, a nade wszystko obserwatora rzeczywistości, którą przeniósł na karty komiksu.

Pamiętacie te chwile, kiedy przynieśliście do domu szczeniaka? I ten niesamowity natłok myśli, wykluczających się emocji, absurdalnych zachowań? Tych zachwytów oraz łapania się za głowę, gdy psiak narobi na dywanie? Gdy nie chce jeść? Gdy rwie na strzępy poduszkę, gryzie kable, rozwala co się da – słowem robi taki bajzel, że momentalnie zaczynacie żałować dnia, w którym przynieśliście zwierzaka? I ten wzrok czworonoga, psotna radość, a potem smutek, gdy okazujecie gniew.

Nie mówcie, że nie chcieliście uratować przed utopieniem psiaka tylko po to, by go znowu utopić. I ta licytacja z domownikami, by udowodnić kto bardziej kocha kundla. Do momentu, gdy trzeba po nim posprzątać, albo wyjść na spacer.

Mnóstwo uczuć. Gniew. Radość. Smutek. Miłość. Zabawa. Pociecha. I ten pysk położony na twojej nodze oraz wzrok wyrażający wszystko.

I o tym właśnie jest „Zamach na Milusia”. O nowym i kompletnie niespodziewanym członku rodziny. Ta kameralna i niezwykle ciepła historia oprawiona w znaną nam już rzeczywistość, bohaterów oraz zachowania opowiada nam o tęsknotach bohaterów i ich lękach oraz sposobowi na ich oswojenie.

Spójrzmy na Mirmiła i Lubawę. On – wieczny desperat, który MUSI przesadzać o nadreagować. Ona – nie znosząca sprzeciwu krucha olbrzymka. Oni – żyjący w samotności. Tęskniący za biegającymi po dworze dziecięcymi nóżkami.

Albo kogo i czegokolwiek, kim mogliby się zająć, zaopiekować, żyć pod jednym dachem. Bo czasem okazuje się, że wzajemna miłość może już nie wystarczać. To dlatego kasztelan i jego żona chcą nabyć od swoich wojów ich smocze dziecko.

Podobnie jest z Kajkiem i Kokoszem. Może to geje, a może nie. Ale ostatecznie i oni chcieliby opiekować się kimś. Bronić w razie potrzeby. Zapewnić fajne życie i nauczyć czegoś. Po prostu zostawić po sobie ślad.

Kiedy pierwszy raz przeczytasz ten komiks zobaczysz zabawną, ładnie narysowaną historię, w którym bohaterowie w swoim stylu stawiają czoło kolejnemu wyzwaniu.

Natomiast kiedy po jakimś czasie wrócisz do tej opowieści, akcenty rozkładają się zupełnie inaczej. Z wiekiem dostrzegasz te detale, które nadają życiu smak. I to jest świadectwo życiowej mądrości Janusza Christy, który dzieli się z nami swoimi obserwacjami.

Całe te rozgrywające się w tle pojedynki, podstęp Zbójcerzy chcących zgładzić Milusia, Rodryka łowcy smoków, czy wielmoży, z którego smok zrobił głupka, to wszystko tło oczywiście mające na celu zapewnienie czytelnikowi rozrywki, ale tak naprawdę pokazują przeciwności, jakie bohaterowie musieli pokonać, by zasłużyć na te pozytywne zmiany, które zaszły w nich pod wpływem ich nowego ulubieńca. Smoka Milusia.

„Zamach na Milusia” to jeden z najciekawszych komiksów w kajko i kokoszowej historii, jednak na pewno jak do tej pory najmądrzejszy.


Janusz Christa: „Zamach na Milusia”

 

 

KRYTERIA OCEN

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane

OCENIAM

Scenariusz
Szata graficzna
Jakość wydania
Wrażenia
Miluś!
Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

1 KOMENTARZ

  1. To bodajże pierwsza część nieformalnego cyklu Milusia, takie nawiązanie do kilkuczęściowych pierwszych tytułów cyklu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne