„Na Wczasach”. Kajko i Kokosz wypoczywają w swoim stylu. Humor, bójki i powrót Wita!

Nasi ulubieni wojowie jadą na wczasy, a Zbójcerze nie próżnują. Powrót do przeszłości oraz historia z przytupem, bo jednak „Wielki Turniej” był nijaki, po którym należało wrzucić historię na wyższy bieg. Jednak kajkokokoszolodzy będą kręcić nosem. Bo Christa zaczyna zrzynać z samego siebie.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

W powszechnej ocenie cykl „Kajko i Kokosz” jest oceniany jako klasyka polskiego komiksu i jako taka nie podlega krytycznej ocenie. Jak to w Polsce. Albo tępisz, albo wychwalasz pod niebiosa. Tak jakby nie można było wysoko oceniać całości i krytycznie ocenić poszczególnych albumów. A przecież tak jest w przypadku komiksów Christy, które czasem wpływają na mieliznę i zmieniają nas w wielki znak zapytania.

Trochę nijaki „Wielki Turniej” sprawił, że Janusz Christa musiał zapewne przemyśleć, w jakim kierunku pójdzie jego opowieść. Musiał określić, dla kogo w końcu tworzy i czy warto tak demonstracyjnie odcinać się doskonałej przeszłości zawartej w trzech pierwszych nadzwyczaj urozmaiconych albumach.

Mamy więc powrót na stare śmieci. I w treści i w formie.

Wydaje się, że tym razem Zbójcerze mają wywalone na Mirmiła. Kasztelan uprawia zatem grzybki w ogródku, miastowi bawią się i nudzą jednocześnie, Kajko i Kokosz bronią miasta przed nikim, Jaga wymyśla nowe cuda a jedynym który oddaje się pracy jest Łamignat. Inna sprawa, że nasz poczciwy zbój łączy pracę z hobby. Zatem w jego przypadku wszystko jest w najlepszym porządku. To znaczy tak założyłem, bo w komiksie nie ma póki co śladów, by Łamignat napierd… przepraszam, tłukł bogaczy i czynił nimi biednych.

Ale spokojnie, to cisza przed burzą, bo zapowiada się niezła bania! Dosłownie i w przenośni, ale to okaże się dopiero pod koniec historii.

Póki co wiemy jedynie, że Zbójcerze ryją pod Mirmiłem. I wcale nie mam tu na myśli skarg wysyłanych do króla i wszystkich świętych, co faktyczne rycie. Po prostu tym razem próbują podkopu, dzięki któremu dostaną się niepostrzeżenie do grodu. Tak, by Hegemon mógł w końcu dokonać zemsty na znienawidzonym wrogu. Za co zemsty, wciąż nie wiemy i pewnie się nie dowiemy, ale to jest jedna z tych rzeczy, którą Christa odpala potem ją beztrosko pozostawiając.

W każdym razie Zbójcerze planują, że za miesiąc, gdy podkop będzie ukończony, zaatakują i przejmą Mirmiłowo.

Tymczasem do grodu przybywa Referent ds. Turystyki i Odpoczynku. Jego zadaniem jest przydział wczasów dla nieprzemęczonych mieszkańców grodu. Jak widzimy Christa kontynuuje zabawę z aluzjami do czasów mu współczesnych.

W zasadzie Referenta interesuje głównie podbicie delegacji, a z doświadczenia wiem, że to faktycznie podstawa funkcjonowania w takiej robocie. Nieważne z czym przyjechałeś; ważne, że nie robisz tego za darmo, a kilometrówki piechotą nie chodzą.

Na nieszczęście okazuje się, że skierowanie jest tylko jedno i ponoć jest to „zasługa” tego, że Mirmiłowo leży gdzieś na uboczu, jak mówi Referent. I znowu: znając życie koleś po prostu sprzedał po drodze te skierowania na wczasy i zostawił jedno, by ludożerka kasztelana nie truła mu głowy.

Generalnie biznes Referentowi się udał mimo poczęstunku grabiami, kamieniami i innymi narzędziami powitalno – pożegnaniowymi. Nie da się tego powiedzieć o ewidentnie zrobionym w konika kasztelanie i jego podwładnych. No ale umówmy się- gdybyście wiedzieli do kogo jedziecie, grzech byłby nie zrobić go w jajo, prawda? Taka niemota i desperat przy nieograniczonym samozachwycie. No proszę was.

Tak czy siak w drodze losowania wczasy zagraniczne przypadły w udziale Kajkowi. Ten jednak nie zgadza się jechać sam, a Kokosza nie zostawi. W końcu są przyjaciółmi, choć kilka stron wcześniej o mało się nie pozabijali!

Koniec końców nasi bohaterowie ruszają w drogę. Co prawda Kokosz w nietypowej formie, bo na gapę – ale najważniejsze, że razem. Na pożegnanie, w nietypowych okolicznościach otrzymują od ciotki Jagi rękawicę siły, którą mogą wykorzystać trzy razy.

Tym samym Zbójcerze mogą kontynuować swój plan bez żadnych przeszkód. Czasem zastanawiam się nad tym, jak bardzo nieogarnięci są ci niby najlepsi wojowie Mirmiła, ale ok – to komiks, bajka w ramach konwencji, aczkolwiek ta głupota bywa irytująca. W poprzednim albumie rozdali bez sensu kasę przeznaczoną na zakup barana, teraz nie zwrócili uwagi na podejrzany wykop znajdujący się tuż obok grodu. No dobrze, przewiązuję oczy szalikiem wiary i pędzę z nimi na te wczasy.

Od tego momentu „Na wczasy” jadą patentem wziętym ze „Szranków i konkurów”, najciekawszej jak dotąd historii cyklu. Ta urozmaicona, skrząca humorem, zróżnicowanym światem i fantastycznymi bohaterami drugoplanowymi jest rezerwuarem, z którego Janusz Christa powinien czerpać przy planowaniu kolejnych opowieści. Do tej pory jakby odcinał się od tego świata, co było bez sensu. Rozumiem, że trzy pierwsze odcinki były drukowane w „Wieczorze Wybrzeża”, a następne już w „Świecie Młodych” ale to nie powód, by odcinać się od najlepszego z najlepszych!

Być może Twórca doszedł w końcu do tego wniosku, bo „Na wczasach” jest fajnym kinem drogi i przygód wszelakich. Tak naprawdę ten album mógłby mieć nadtytuł: „Szranki i konkury”, bo jest taki fajny. W zasadzie wszystkie patenty, postaci zostały zerżnięte ze wspomnianego klasyka.

W pewnym momencie wraca nawet Wit. Ale nie w formie, jakiej możemy się spodziewać, czyli mówiącego wierszem romantycznego rycerza ratowanego z opresji przez jego wierzchowca, lecz takiego trochę wariata, niedzisiejszego Don Kichota.

Szkoda, że Christa nie rozegrał tego na nostalgii, radości ze spotkania po latach. Zamiast tego, zamiast kochanego bohatera drugiego planu, którego otrzymujemy rycerzyka brzdąkającego na lirze o jakiejś Śmichnie, Bognie, Kachnie…

Na dodatek okazuje się, że „Na Wczasach” rewiduje nam kajkoszologię niczym Disney zrewidował Uniwersum Gwiezdnych Wojen!

I za to mam żal do Christy. Za to, że zetknął Kajka i Kokosza z Witem jako obcych sobie ludzi. Po prostu natknęli się na jakiegoś nołnejma, który szuka laski na noc! W sumie to już nawet nie jest żal, a po prostu złość na rysownika/scenarzystę, że w sumie złachał pamięć naszego Wita. Zrobił z niego jakąś żałosną figurkę, którą możesz wstawić sobie wszędzie i będzie pasować. Albo i nie.

Nieważne, że Kajko dla Wita narażał w „Szrankach i konkurach” życie, że romantyczny rycerz stanowił wspaniały kontrapunkt dla brata Mirmiła, Wojmiła. Że był porywczy na swoją miarę i dążył do sławy nieśmiertelnej. Teraz możecie to wszystko wyjebać do kosza.

No dobrze, nie wkurzaj się tak Przemo, bo ci żyłka pęknie. Tyle dookoła ludzie głupot robią, to czemu i Christa nie mógł. W końcu to jego cykl. Tyle mówi mi rozum.

A nie! To moje dzieciństwo! To historia, która mnie ukształtowała! To bohaterowie, których rysowałem po cichu na lekcjach. To zaperzone rozmowy z rówieśnikami, czy Kokosz lubił kaszę, czy nie lubił. I dlaczego użył rękawicy siły wtedy, gdy nie musiał! Tyle mówi mi serce.

No już sam nie wiem, a przecież rozum powinien przeważyć. No nie da się. Przywalił z tym Witem Christa, jak łysy grzywą o kant kuli i trochę mnie rozdarł. No ale dobrze, przecież nie ruszę na siedzibę Fundacji „Kreska” (instytucja sprawująca pieczę nad twórczością Jana Christy) z garścią dynamitu. No niech będzie jak jest, ale żal pozostał.

Nie ma co narzekać zwłaszcza, że Wit staje się katalizatorem kolejnych przygód głównych bohaterów, którzy po dotarciu na upragnione wczasy niekoniecznie są z nich zadowoleni, a Kajko nawet krzyczy, że takich wczasów nie życzy nawet Hegemonowi. Witaj w klubie brachu, też czasem marzyłem o wypoczynku, który okazał się tak beznadziejny, że jedynym ratunkiem okazał się pewien duch zamknięty w przezroczystej butelce w równie przezroczystym płynie.

W efekcie Kajko i Kokosz przerywają wczasy, no ale bądźmy szczerzy, że znacznie przyczynił się do tego Kokosz nie mogący przełamać swoich kulinarnych przyzwyczajeń. Od tego momentu mamy kalejdoskop wydarzeń związany z naruszeniem lokalnych wierzeń, walce z kapłanem, doprowadzającym do niemal zguby apetytem Kokosza, ratowaniem Wita i konfrontacją z Wikingami. A jak wiadomo, ich budżet w dużej mierze zależy od turystów.

Doszliśmy do Wikingów, tak? No to spójrzcie na Jarla Bjorna i powiedzcie mi, że Christa nie podglądał tego, co dzieje się na komiksowym Zachodzie. Że nie wczytywał się np. w historię Asterixa i Obelixa. Christa kolejny raz poleciał tak na skróty, że aż wióry lecą.

Zachęcam was do odwiedzenia blogu „Na plasterki”, którego autorzy skutecznie rozprawiają się z kopiowaniem przez Christę całych kadrów z opublikowanych w innych krajach komiksach. I tu ciekawostka, blogerzy – podobnie jak niżej podpisany – kochają Kajka i Kokosza, a ich świat uważają za swój. Można? Można.

No dobrze. Trafiają ci nasi bohaterowie do warowni Wikingów i… Powiem tylko, że dochodzi do takiej zadymy, że bohaterowie ledwo uchodzą z życiem, a Jarl Bjorn rusza za nimi w pościg.

Nastała noc. Mirmiłowo było pogrążone w słodkim beztroskim snem. Cisza, spokój, dobiegające gdzieś w oddali pohukiwanie sowy, czy szelest świerszy.

A w samym grodzie równie pusto. I tylko dobiegające spod ziemi delikatne skrzypienie drabiny świadczyło, że Zbójcerze wprowadzają swój plan w życie. Kiedy ostatni z nich znalazł się na dziedzińcu, któryś z nich dostrzegł majaczącą w oddali postać. Reszta przeszła do historii, ale nawet nie wiecie jak zdziwiony był znienacka obudzony Mirmił gdy ujrzał, że na chatę wparowały mu dwie ekipy zbójów okładających się aż miło!

Zaprawdę, walka między Zbójcerzami Hegemona a Wikingami Jarla Bjorna to wydarzenie, które już się nie powtórzy.

Tyle, że teraz trzeba po nich posprzątać. Na szczęści przeciwnicy tłukli się do ostatniej kropli potu tak, że nie mieli siły wstać. Gdyby nie Łamignat, nie byłoby komu zbierać.

A gdzie w tym wszystkim Kajko i Kokosz? Zaspali. „Na Wczasach” nie jest złym albumem. Jest po prostu wtórny. Jest zabawny, ładnie narysowany, pełen przygód i drugoplanowych bohaterów, ale to już było. To duża zmiana w stosunku do nijakiego „Wielkiego Turniej” skrojonego bardziej pod dzieci, niż starszego czytelnika. Jest to również jeden z ciekawszych albumów, ale to nie dziwne skoro jest twórczym wykorzystaniem patentów znanych ze „Szranków i konkurów”.

Potraktujmy ten album jako okres przejściowy w oczekiwaniu na Milusia. Bo jest na co czekać.

 

KRYTERIA OCEN

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane

OCENIAM

Scenariusz
Szata graficzna
Wit
Jakość wydania
Wrażenia
Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij