Jedno potrzebuje wsparcia bardziej? Drugie podpiera. Drugie się pośliźnie na drodze życia? Pierwsze wyciąga rękę.
Miłość to komunikacja nawet w złości, żalu i lęku, ale też przyjemność z codziennej rozmowy.
Miłość to dwoje dzieci, które umieją się ze sobą bawić (kto liznął terapię schematów, ten złapie kontekst), ale też dwoje dorosłych, którzy umieją współpracować.
Miłość to proces, w którym są i kamienie milowe, i rafy. Te pierwsze można osiągnąć, a te drugie przepłynąć bezpiecznie tylko dzięki kompromisom, stawianiu granic, mówieniu o oczekiwaniach i wybaczaniu błędów.
Ale też miłość to też inwestycja – środków, emocji, własnego ciała i lat życia.
Czasem bywa, że inwestycja tak trwała jak ta w Kongō Gumi, rodzinną firmę, która przetrwała 1400 lat, i tym samym stała się najdłużej istniejącym przedsiębiorstwem świata, i trwa do dziś, tylko od 2006 r. nie jest już zarządzana przez ród Kongō.
A czasem bywa, że coś początkowo niezwykle wynagradzającego obie strony zamienia się w dziurę bez dna, w która jedna strona wciąż od nowa ładuje, co ma, zaciągając coraz większy dług frustracji, zmęczenia i bezradności, a nie dostaje nic w zamian. Wpada po prostu w pułapkę utopionych kosztów i topi nowe, bo im więcej poświęca, tym bardziej jej zależy.
W miłości, jak w biznesie, czasem się zyskuje, czasem traci, czasem myli, a czasem trafia w 10, bywa, że zmieniają się okoliczności, ludzie, potrzeby.
I niestety bywa, że trzeba ogłosić upadłość. Lepsze to, niż trwać przez kolejne lata w racjonalizacji, że jak się bardzo postaram, wszystko wybaczę, bardzo będę cierpliwy, to stanie się cud.





