niedziela, 26 października, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

Niezwykła recenzja książki „Dzikie historie: Norwegia”.

„Dzikie historie: Norwegia” to książka, której w polskiej literaturze emigracyjnej brakowało. Zabawna, autoironiczna, pełna celnych obserwacji i refleksji. Przemysław Saracen nie pisze dla poklasku – pisze, bo ma coś ważnego do powiedzenia. I robi to z klasą, bez zadęcia, z niepospolitym talentem narracyjnym. To opowieść o kraju i o nas samych, ubrana w inteligentny humor i reportażową rzetelność. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce śmiać się i myśleć jednocześnie.

Serwis „Na kanapie” opublikował niezwykłą recenzję mojej książki „Dzikie historie: Norwegia” i przyznam, że wzruszyłem się oceną Sylwii Cegieły, która jest autorką opinii na temat mojego dzieła.

Stary, pięćdziesięcioletni facet ze szklącymi oczami czytał kolejne zdania poświęcone książce.

Pozwalam sobie zamieścić pełną recenzję „Dzikich historii: Norwegia”, a wszystkich zachęcić do przeczytania mojego debiutu literackiego.

Droga Sylwio! Serdecznie dziękuję!

Norwegia – kraj fiordów, wielorybów, majestatycznej przyrody i… nieoczywistego poczucia humoru. Wydawałoby się, że to idealna sceneria dla poważnych reportaży, melancholijnych opowieści o emigracji lub przewodników turystycznych. Tymczasem Przemysław Saracen, dziennikarz i publicysta, znany jako założyciel i wydawca magazynu „Srebrny Kompas”, zdecydował się zaprosić czytelnika w podróż zupełnie inną: dziką, przewrotną, czasem absurdalną, ale zawsze szczerą i bezkompromisową.

„Dzikie historie: Norwegia” to zbiór osobistych wspomnień z kilku lat spędzonych na emigracji, zapisanych z błyskotliwą obserwacją rzeczywistości, dystansem i przenikliwym spojrzeniem na ludzi – zarówno Norwegów, jak i Polaków.

Autor przyjeżdża do Norwegii nie jako turysta, ale jako pracownik fizyczny – zbrojarz na budowie. Od tej sytuacji wyjściowej zaczyna się opowieść, która daleka jest od patosu czy idealizacji. Saracen nie kreuje siebie na herosa emigracyjnych opowieści ani na męczennika losu. Raczej jawi się jako uważny obserwator życia codziennego – tego, co dzieje się na budowie, na ulicach, w kawiarniach, w rozmowach i między wierszami.

Praca fizyczna nie jest tu jednak celem samym w sobie, lecz przestrzenią poznawania ludzi, różnic kulturowych i mentalnych. To także soczewka, przez którą autor przygląda się nie tylko Norwegom, ale też rodakom – ich ambicjom, słabościom, kompleksom i groteskowym próbom zdobycia „mitycznej korony”, czyli statusu materialnego i społecznego, często bez refleksji nad ceną, jaką trzeba za to zapłacić.

Jednym z największych atutów książki jest umiejętność balansowania między ironią a autentycznym zachwytem. Saracen pisze o Norwegii jako o kraju morderców wielorybów i egzotycznych zwierząt, ale jednocześnie wyznaje miłość do jej natury, prostoty życia, spokoju i dystansu. Ten kontrast nie jest przypadkowy – to metoda, dzięki której autor buduje wielowymiarowy obraz kraju: bez idealizacji, ale też bez jadu. Jego krytyka bywa kąśliwa, ale nigdy nie jest pozbawiona refleksji.

Opisy norweskiej przyrody, choć nie stanowią trzonu książki, to prawdziwe perełki literackie. Napisane z wyczuciem, czułością i poetycką wrażliwością, pozwalają czytelnikowi niemal fizycznie poczuć chłód fiordu czy usłyszeć świst wiatru w górach. Saracen nie zatrzymuje się jednak na powierzchni – potrafi ukazać, jak natura wpływa na mentalność mieszkańców, ich sposób bycia i relacje międzyludzkie.

„Dzikie historie: Norwegia” balansują na granicy gatunków. To z jednej strony zbiór anegdot – pełnych humoru, absurdu, a czasem groteski. Z drugiej – książka ta ma walor reportażu społeczno-obyczajowego. Autor przygląda się codziennym rytuałom, przywarom i osobliwościom norweskiego społeczeństwa, ale nie zapomina o tle historycznym i kulturowym. Wplata ciekawostki, sięga do historii, komentuje obyczaje. Te fragmenty nie tylko urozmaicają narrację, ale też podnoszą poziom merytoryczny książki i czynią ją atrakcyjną również dla bardziej wymagającego czytelnika.

Książka zyskuje także dzięki bardzo trafnym spostrzeżeniom o kondycji polskiego emigranta. Saracen nie oszczędza nikogo – ani Norwegów, ani Polaków. Z bezlitosną szczerością punktuje nasze narodowe słabości: potrzebę błyskawicznego awansu społecznego, wieczne narzekanie, nieufność wobec „innych”, a przy tym ogromny potencjał do pracy, przystosowania się i zdobywania nowych umiejętności. To swoiste lustro, w którym wielu czytelników z polskim paszportem zobaczy siebie.

Jedną z największych zalet tej pozycji jest język. Potoczny, lekki, ale jednocześnie precyzyjny i błyskotliwy. Saracen potrafi nazywać rzeczy po imieniu, nie gubiąc przy tym inteligencji i wyczucia stylu. Umiejętnie stosuje ironię, grę słów, skróty myślowe, dzięki czemu narracja płynie, a lektura staje się prawdziwą przyjemnością.

Saracen posługuje się stylem niezwykle przystępnym i naturalnym, co czyni lekturę lekką i przystępną dla szerokiego grona odbiorców. Język książki cechuje potoczność, ale jednocześnie staranne operowanie słowem – autor nie ogranicza się do suchego opisu, lecz ubiera codzienność w barwne metafory, zgrabne porównania i celne obserwacje.

Ważnym elementem narracji jest humor – niebanalny, często sytuacyjny, czasem absurdalny, ale nigdy wymuszony. Humor autora ma charakter subtelnej ironii, przypominającej styl klasycznych, osobliwych brytyjskich satyryków. W wielu momentach autor balansuje na granicy groteski, co pozwala mu z dystansem opowiadać o codziennych zmaganiach emigranta oraz niecodziennych zachowaniach Norwegów.

Dodatkowo język „Dzikich historii” jest bogaty w żywe, plastyczne opisy, które angażują wyobraźnię czytelnika i umożliwiają mu przeniesienie się w miejsca akcji – od budowy, przez fiordy, aż po lokalne festiwale. Mimo potoczności narracji, Saracen nie boi się używać słów celnych, ostrych, a czasem przewrotnych, dzięki czemu tekst nabiera charakteru nie tylko reportażu, ale i literackiej gawędy z wyrazistym autorskim stylem.

Autor często ubiera w słowa to, co dla wielu z nas jest niewypowiedziane. To cecha nie tylko dobrego pisarza, ale również uważnego psychologa codzienności. Jego celne komentarze, refleksje i zabawne pointy sprawiają, że książkę można czytać zarówno na głos w towarzystwie (gwarantowane salwy śmiechu), jak i w samotności – kontemplując sens emigracji, różnice kulturowe i granice adaptacji.

Przede wszystkim dla wszystkich tych, którzy mieli jakąkolwiek styczność z Norwegią – jako emigranci, turyści, marzyciele. Ale nie tylko. To również wartościowa lektura dla osób, które chcą poznać świat z perspektywy polskiego pracownika budowlanego – inteligentnego, dowcipnego i świadomego. To książka o różnicach, które dzielą i łączą. O śmiechu, który często staje się narzędziem przetrwania. O kraju, który na pierwszy rzut oka może wydawać się chłodny i odległy, a z czasem okazuje się bliższy niż myśleliśmy.

W „Dzikich historiach” tematem przewodnim jest tożsamość, choć niekoniecznie wyeksponowanym wprost. Saracen ukazuje emigranta nie tylko jako pracownika fizycznego czy turystę, lecz jako jednostkę balansującą między dwoma światami i kulturami. Polski bohater wkracza do norweskiej rzeczywistości, która okazuje się być zarówno fascynująca, jak i pełna paradoksów.

Książka stawia pytania o przynależność – zarówno kulturową, jak i społeczną. Autor pokazuje, jak Polacy w Norwegii próbują odnaleźć swoje miejsce, często zderzając się z własnymi wyobrażeniami, stereotypami, a także z wymaganiami i oczekiwaniami społeczeństwa, które ich gości. Autor nie idealizuje ani Norwegów, ani Polaków – raczej pokazuje ich wzajemne napięcia, ambicje i słabości.

Szczególnie interesujący jest sposób, w jaki autor obserwuje polską społeczność emigracyjną – jej dynamikę, wzajemne relacje, a także presję na szybkie „dogonienie” norweskiego stylu życia, co często prowadzi do konfliktów wewnętrznych i poczucia rozdwojenia. W efekcie książka jest czymś na kształt lustra, w którym Polak może dostrzec własne kompleksy i błędy, ale i poczuć się zrozumiany.

„Dzikie historie” składają się z osobnych epizodów i anegdot, które tworzą luźno powiązaną całość. Każdy rozdział lub opowiadanie ma swój temat przewodni – może to być absurd budowlanej codzienności, refleksja nad kulturą Norwegów, czy opis przyrody i wyjątkowych miejsc. Taka konstrukcja sprawia, że czytelnik może podejść do książki w sposób fragmentaryczny, wybierając opowieści, które go najbardziej interesują.

Narracja płynie naturalnie i swobodnie, bez sztucznego narzucania głównego wątku fabularnego. Mimo to całość łączy motyw poszukiwania i eksploracji – zarówno zewnętrznej, geograficznej, jak i wewnętrznej, tożsamościowej. W rozdziałach pojawiają się również refleksje historyczne i kulturowe, które tworzą wartościowe tło i pogłębiają kontekst opisanych zdarzeń.

Interesującym zabiegiem jest przeplatanie humorystycznych epizodów z poważniejszymi rozważaniami o społeczeństwie i naturze. Ten balans pozwala utrzymać dynamikę tekstu i angażować czytelnika na różnych poziomach – zarówno emocjonalnym, jak i intelektualnym.

Choć „Dzikie historie” to przede wszystkim zbiór zabawnych i barwnych opowieści, ich funkcja wykracza poza rozrywkę. Książka pełni rolę swego rodzaju terapeutycznego wsparcia dla emigrantów i wszystkich tych, którzy znają realia życia na obczyźnie. Saracen pokazuje, że emigracja to nie tylko zmiana miejsca, ale i często przewartościowanie całego światopoglądu, zderzenie z obcą kulturą i próbę odnalezienia się w niej.

Autor unika patosu i sentymentalizmu, ale poprzez autentyczność swoich historii tworzy atmosferę wspólnoty – czytelnik odnajduje w opowieściach echo własnych doświadczeń, frustracji i radości. To z kolei daje poczucie, że nie jest się samemu ze swoimi problemami, co dla emigrantów jest niezwykle cenne.

Książka zachęca także do dystansu wobec własnych słabości i błędów, pokazując, że humor i autoironia to narzędzia niezbędne do przetrwania i zachowania zdrowia psychicznego w nowym, często trudnym środowisku. W ten sposób „Dzikie historie” stają się przewodnikiem emocjonalnym, który pomaga lepiej zrozumieć siebie i innych.

To lektura idealna na wakacje – do pociągu, na plażę, do samolotu. Ale też do dłuższych, wieczornych przemyśleń o tym, kim jesteśmy jako społeczeństwo i co naprawdę znaczy „żyć na obczyźnie”.

„Dzikie historie: Norwegia” to książka, której w polskiej literaturze emigracyjnej brakowało. Zabawna, autoironiczna, pełna celnych obserwacji i refleksji. Przemysław Saracen nie pisze dla poklasku – pisze, bo ma coś ważnego do powiedzenia. I robi to z klasą, bez zadęcia, z niepospolitym talentem narracyjnym. To opowieść o kraju i o nas samych, ubrana w inteligentny humor i reportażową rzetelność. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce śmiać się i myśleć jednocześnie.

Sylwia Cegieła

Klikają poniższą ilustrację kupisz drukowany egzemplarz książki wraz z odręczną dedykacją autora oraz zestawem prezentów:

Jeśli chcesz nabyć książkę w formie ebooka, wybierz z poniższej listy interesującą cię księgarnię.


Autor

Źródło:Na Kanapie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora