Dziwny ze mnie lewicowiec. Zawsze kierowałem się zasadą: albo głosuję na lewicę, albo nie idę na wybory. Zbyt cenię swoje wartości, by handlować nimi, pozwalać na przekładanie je na „święty nigdy”, tonąć w personalnych rozgrywkach i partyjnych rzeźniach.
Może dlatego ostatnimi wyborami, w których wziąłem udział były te prezydenckie, w których Aleksander Kwaśniewski wygrał drugą kadencję już w pierwszej turze. W 2000 roku.
Kolejnymi wyborami, w których wziąłem udział były te, w których mój kandydat, Krzysztof Śmiszek został posłem. Posłem Lewicy. W 2019 roku.
Minęło dwadzieścia lat. Cała epoka. Wyrosło nam całkowicie nowe pokolenie wychowane w pokomunistycznej rzeczywistości.
Pokolenie ludzi pogubionych, a często porzuconych i sponiewieranych przez polską klasę polityczną, która nie mając doświadczenia w zarządzaniu skomplikowanym organizmem grupujących ludzi o często przeciwstawnych interesach, zarządza strachem wobec przeciwnika. Aby tylko utrzymać władzę.
I nieważne, czy była to millerowa hybryda komunistyczno – kapitalistyczna występująca pod szyldem Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Nieważne, czy była to Unia Wolności, a potem Platforma Obywatelska, która opętana wolnym rynkiem za wszelką cenę – odrzuciła wszelkie zdobycze socjalne charakterystyczne dla nowoczesnych państwa zachodnich.
Nieważne, czy było to Prawo i Sprawiedliwość, które stało się wehikułem politycznym dla braci Kaczyńskich, którzy spaliwszy za sobą wszelkie mosty chcieli po prostu władzy.
Co ciekawe, wszystkie te trzy organizacje, które rządziły III RP przyłożyło rękę do zacofania naszego kraju pod każdym względem.
Nieważne, czy to było SLD, które w panicznym strachu przed przypięciem łatki komuchów zamieniało Polskę w polskokatolicki skansen z domieszką socjalistycznych ciągot w kierunku beatyfikacji Jaruzelskiego/Kiszczaka/SBków.
Nieważne, czy była to na przemian z Prawem i Sprawiedliwością Platforma Obywatelska oraz ich nieformalny sojusz będący starym dobrym konserwatyzmem, gdzie obywatel to posłuszny robol, któremu jedynie słuszna władza, zawsze nieomylna mówi co obywatel ma robić, jak myśleć, a przede wszystkim kogo nienawidzić i komu to wszystko służy.
W międzyczasie wyjechałem za granicę, do Skandynawii.
To tam otworzyły mi się oczy. To tam na własnej skórze poznałem w praktyce służebną rolę państwa wobec nie tylko własnych obywateli, ale i obcokrajowców.
Poznałem ludzi, którzy tworząc więzi społeczne mają w sobie solidarność na najniższym szczeblu. Myślą o sobie, jako o grupie tworzącej większą całość. Taką, na którą mają wpływ, mogą ją rozliczać, a władze nie boją się swoich poddanych, lecz tworzą takie prawo i możliwości, by było ono dostępne dla wszystkich.
Znikał strach przed obcym. Różnorodność stała się atrakcyjna i stwarzała nowe, zupełnie rewelacyjne możliwości. Ostra dyskusja, wątpliwości, szukanie nowych dróg i podważanie istniejącego porządku, by stworzyć jeszcze lepsze społeczeństwo i państwo. To było normą.
Wolny wybór, wolność jednostki oraz swoiście pojęta – nie waham się tego powiedzieć – anarchia w obrębie prawa i obyczajów, otwartość na najbardziej nawet szalone inicjatywy oraz wsparcie ich przez władze lokalne i państwowe udowadniają, że każdy może odnaleźć swoje miejsce. Nieważne, czy jesteś lokalsem, czy napływowym.
I widzicie, jeśli doświadczycie czegoś takiego, to po powrocie do kraju popieranie takich szkodliwych dla wolnego społeczeństwa organizacji jak Prawo i Sprawiedliwość czy Platforma Obywatelska jest zwyczajnie niemożliwe. No nie możesz popierać ludzi, którzy w imię wojny politycznej poświęcają nasz światopogląd, nasze potrzeby, nasze ideały. No nie możesz.
Nie możesz wesprzeć kogoś, kto straszy cię swoim przeciwnikiem politycznym, zamiast pokazywać, że można inaczej. Za to możesz wesprzeć, kto choć może nie wygra w najbliższych wyborach, to pokaże tym młodym ludziom, że właśnie można inaczej. Że zasługują na to, co na Zachodzie jest normą.
Że nie muszą zaharowywać się po naście godzin dziennie, bo widzą, że Hans, Marianne czy Gino pracując mniej- żyją pełną piersią, podróżują, stać ich na wynajem mieszkania, dobra kultury i mają pracę na normalnej umowie.
Tak, wiem, że nie uda się szybko. Wiem, że w obecnej sytuacji prędzej ci młodzi ludzie zamiast pójść na kolejny marsz po prostu kupią bilet na samolot wyjadą, bo widzą jak ich starzy zakochani w nowej, pokomunistycznej rzeczywistości tak zapierdalali, że dorobili się zgorzknienia, rozczarowania i poczucia straconego czasu. I oni tego nie chcą. Nie chcą zmarnować życia.
Bo nikt nie będzie im zaglądał do kuchni, w bieliznę. Po prostu nie będzie im nikt narzucał światopoglądu i modelu życia.
To młode pokolenie jest lewicowe i już.
Nie boi się mówić wyraźnie o swoich marzeniach, doświadczeniach, przekonaniach i planach.
Szkoda, że politycy lewicowi nie chcą tego widzieć. I może dlatego nie są w stanie przebić się sondażowo, choć POPiSowy model funkcjonowania zbankrutował. Nie nadąża za rzeczywistością. Za światową klasą polityczną, która właśnie na naszych oczach jest przeorywana.
Tworzą się nowe idee, nowe sojusze i finansowe instrumenty, lecz pragnienia pozostają te same pod każdą szerokością geograficzną. W tym naszą.
W jednym z poprzednim tekstów pisałem o nadziei, wokół której należy się zgromadzić.
Zdania nie zmieniam, bo wciąż uważam Hołownię za kogoś, kto naprawdę znalazł sposób, by obudzić ludzi i zmienić ich w obywateli. Niestety jego „Polska 2050” ma pewne ograniczenia, których nie ma Lewica.
Osobiście glosowałem kolejny raz na Lewicę, ale prawdopodobnie ostatni. Uważam, że Nowa Lewica jak Razem nie mają zaplecza kadrowego do objęcia funkcji państwowych. Nie wystarczy wygłaszać buńczucznie w social mediach komunikatów i opowiadać o projektach. Trzeba mieć wiedzę jak i z kim wprowadzić je w życie za pomocą jakich instrumentów.
Według mnie ani partia Czarzastego, ani partia Zandberga nie dają takiej gwarancji. Zresztą wolta Razem pokazuje, że co innego pyskować w kampanii wyborczej, a co innego wejść do rządu nawet, gdy drzwi są już otwarte. Niestety.
Jeśli chcemy nowoczesnego państwa promującego wartości ważne dla wszystkich obywateli, broniące słabszych i prześladowanych, dopuszczającego własną omylność to tak, Lewica jest najbardziej rozsądnym wyborem.