Norwegia kolejny raz pokazuje, że niemożliwe nie istnieje! Można się z śmiać z ich odmienności posuwanej do absurdu, ale nie można odmówić im mierzenia się z wyzwaniami, które inni odpuszczają. To dziedzictwo bohaterskich Wikingów, których ciekawość pchała w najdalsze zakątki świata.
Otóż Norwegia rozpoczyna prace zmierzające do wpompowania 1,25 miliarda ton dwutlenku węgla w w wyeksploatowanych złożach kopalnych znajdujących się pod Morzem Północnym.
Przyznam, że jestem tyleż zdumiony, co zachwycony tym projektem. Morze Północne i leżące nad nim Stavanger jest mi bliskie. To nie tylko jedno z najpiękniejszych miejsc w Norwegii, ale miejsce w którym pracowałem i mieszkałem.
Jak dumni synowie Wikingów zamierzają to zrobić?
W tym celu powstał projekt “LongShip” – z norweskiego langskip – mający za zadanie magazynowanie w dnie podmorskim przechwyconego dwutlenku węgla, a jego wartość wynosi miliard siedemset milionów euro. Dużo? Polska ma otrzymać z funduszy unijnych 770 miliardów euro, które – jak znam polskie realia – będą przeznaczone na wszystko, tylko nie na pozostawienie planety w należytym porządku przyszłym pokoleniom.
“LongShip” jest norweskim projektem, którego początki sięgają 2015- ego roku. To wtedy w ramach Porozumienia Paryskiego jego sygnatariusze zobowiązali się do osiągnięcia zerowych emisji dwutlenku węgla do 2050- ego roku. Porozumienie to zakłada ograniczenie wzrostu globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza.
O tym, jak bardzo jest to ważne świadczą niepokojące informacje dotyczące zmian klimatu, na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy.
Wzrost ulew na Antarktydzie, rekordowe stężenie dwutlenku węgla, topnienie lodowców oraz ich śmierć oraz cielenie się ich, czy cykliczne zalewanie przybrzeżnych pasów zamieszkałych przez miliony ludzi, a wreszcie rekordowe temperatury tam, gdzie nie powinno ich być – a przecież są to przypadki w sytuacji, gdy nastąpił wzrost globalnej temperatury o JEDEN stopień Celsjusza!
Dlatego każda inicjatywa dotycząca wyhamowania ograniczenia wzrostu dwutlenku węgla jest tak ważna.
Zanim przejdę do norweskiego projektu, podzielę się z wami refleksją, która dla części z was nie musi być czymś nowym – w obecnej sytuacji klimatycznej sadzenie drzew jest trochę sztuką dla sztuki, która ma uspokoić nasze sumienia, ładnie wyglądać w reklamach korporacji oraz prezentacjach urzędników.
Oczywiście sadzenie lasów jest potrzebne, ale… No właśnie. Ale. Jest to działanie, które zeskutkuje za kilkadziesiąt lat. Kilkadziesiąt. Dziś musimy za wszelką cenę promować i realizować działania, które JUŻ zaczną masowo ograniczać dwutlenek węgla w atmosferze. Po prostu. Jeśli tego nie zrobimy, drzewa nie dadzą rady.
A w świecie, gdy ci pieprzeni miliarderzy pokroju Bezosa, czy tego fircyka Bransona pompują jednorazowo blisko sto ton dwutlenku węgla podczas absurdalnych i całkowicie popierdolonych lotów, które nazywają kosmicznymi, wyścig o Ziemię zaczyna przyspieszać. Sytuacje staje się po prostu dramatyczna.
I teraz wróćmy do Norwegów. Kto jak kto, ale oni wiedzą o jaką stawkę toczy się gra. Życie w Norwegii jest praktycznie zorganizowane wokół nabrzeży. Jeśli spojrzycie na mapę tego kraju, przekonacie się, że największe miasta znajdują się nad wodą.
Oslo położone nad Oslofjordem. Przepiękne Stavanger leży nad Morzem Północnym, podobnie jak Bergen. Trondheim położone jest nad Trondheimsfjordem. Władze Norwegii doskonale zdają sobie sprawę co wiąże się z podniesieniem się wód oraz z topnieniem lodowców.
Dlatego też powstał „LongShip” – śmiałe przedsięwzięcie mające na celu zmagazynowanie dwutlenku węgla w opustoszałych przestrzeniach. Jest to po części sięgnięcie do projektu Globalnego Banku Nasion znajdującego się na Svalbardzie.
„LongShip” ma głównie dwa cele – wychwycić z powietrza i tak zmagazynować dwutlenek węgla, by ten nie przedostał się do atmosfery. W tym celu CO2 zostanie wstrzyknięte w wyeksplatowane złoża ropy i gazu znajdujące się pod Morzem Północnym.
Pierwsza faza projektu ma zakończyć się w 2024 roku, gdy uda się osiągnąć moce produkcyjnie na poziomie półtora miliona ton rocznie.
Zwykle kojarzymy Norwega, jako wiecznie uśmiechniętego człowieka, który bezkrytycznie wierzy w powodzenie swojej misji. Ale jest to raczej legenda związana z podróżą „Kon – Tiki” Thora Heyerdahla. W rzeczywistości Norwegowie owszem, zapewniają o sukcesie swoich przedsięwzięć, ale ale zapewniają wprost, że w niektórych przypadkach nie ma gwarancji sukcesu. Co nie przeszkadza im twierdzić, że warto zaryzykować, bo stawka jest zbyt duża. I tak jest właśnie w przypadku „LongShip”.
Klimatyczny armaggedon jest zbyt ponure i zbyt realistyczne, by nie próbować wszelkich możliwych rozwiązań mających na celu walkę z nim.
Podoba mi się myślenie Norwegów. W porównaniu z polskim „nieeee da się”, czy posuniętym do absurdu podważaniem osiągnięć naukowych, czy torpedowanie jakichkolwiek inicjatyw ze względów politycznych jest to podejście nie tylko nowatorskie, co zgodne z rozumem, który krzyczy: słońce spali cię niezależnie od tego, kogo popierasz i w kogo wierzysz.
Projekt projektem, kasa kasą, marzenia marzeniami, ale w którymś momencie marzenia zderzają się z realiami. Na przykład takimi, że gdzieś trzeba ten dwutlenek węgla przechować. Tak fajnie czyta nam się o podmorskim magazynowaniu odpadu, ale dlaczego właśnie tam i czy wpływa to na wzrost nakładów i problemu realizacyjne?
Okazuje się, że planowana lokalizacja nie jest przypadkowa.
Norweska Dyrekcja Ropy Naftowej przygotowała atlas pokazujący, gdzie można składować CO2 na norweskim szelfie kontynentalnym. Norwegia jest dosyć rozległym państwem, jednak nie bardzo jest jak składować odpad na jej lądzie. Ale jeśli spojrzymy na to inaczej, czyli wody terytorialne, na których Królestwo Norwegii operuje, sprawa nabiera całkowicie nowego wymiaru.
Okazuje się bowiem, że wspomniany atlas pokazuje, że na tzw. norweskim szelfie kontynentalnym na Morzu Północnym można składować przeszło 80 miliardów ton CO2!
I w tym momencie mamy do czynienia z nową rzeczywistością, przed którą staje nie tylko Norwegia, ale wiele państw, które muszą gdzieś ten dwutlenek węgla utylizować!
Podsumowując: sadźmy drzewa, bo buduje to naszą świadomość i wskazuje na dbałość o środowisko naturalne, ochronę zwierząt i przyszłe pokolenia. Ale pamiętajmy, że nasze dzisiejsze czyny przyniosą skutek w przyszłości, której możemy nie dożyć.
Pamiętajmy jednak o technologicznych wyzwaniach, które JUŻ zaczną skutecznie walczyć ze skutkami globalnego ocieplenia. Z prostego powodu.
Chciałbym, aby moje pokolenie dożyło chwil, w których katastrofa klimatyczna wyhamuje.
Zdęcie ilustracyjne ze zbiorów autora. Powyższe zdjęcia pochodzą z następującego dokumentu rządu norweskiego: