Nie grozi nam katastrofa klimatyczna. Ona już się dzieje. Widać to choćby w Stanach Zjednoczonych, w których miasta położone nad morzem są cyklicznie zalewane. Sytuacja stała się na tyle poważna, że Amerykanie przygotowują się do emigracji w głąb kontynentu.
Sondaże i analizy opublikowane w zeszłym tygodniu przez portal nieruchomości Redfin wykazały, że zaskakująco duża liczba Amerykanów podejmowała decyzje o przeprowadzce w oparciu o ryzyko klimatyczne. Wiąże się to z innymi badaniami pokazującymi wzrost tego typu decyzji związanych z załamaniem klimatu. I nie chodzi tu wyłącznie o skutki powodzi, ulewy, pożaru, suszy itd. Ważnym czynnikiem jest również ewentualnie przygotowanie się przez załamaniem, zanim ono nadejdzie.
Sondaż Redfin wykazał, że ekstremalne temperatury były decydującym czynnikiem dla 48% osób, które rozważały przeprowadzkę w nadchodzącym roku. Wzrost poziomu mórz i oceanów wpływał na 36% badanych. Trendy były najbardziej dotkliwe na północnym wschodzie i zachodzie.
Oddzielne sondaże Uniwersytetu Yale i George’a Masona pokazują również, że regiony te mają na ogół jeden z najwyższych wskaźników osób, które twierdzą, że zmiany klimatyczne już mają na nie wpływ i najbardziej się tym martwią. Może też odzwierciedlać rzeczywistość, że zachodnie stany była trawione przez ubiegłoroczne pożary, jak również, również stosunkowo wysokie tempo podnoszenia się poziomu morza oraz huragan Sandy uderzył w 2012 roku.
„Zmiany klimatyczne sprawiają, że niektóre części kraju stają się mniej pożądane do życia” – powiedział w oświadczeniu główny ekonomista Redfin, Daryl Fairweather. „Gdy Amerykanie opuszczają miejsca, które często płoną lub są zagrożone zalaniem, nieruchomości, które nie są narażone na takie ryzyko, będą coraz bardziej konkurencyjne i droższe.”
Organizacja AR Siders, ekspert ds. Adaptacji wybrzeży z University of Delaware przyznaje, że emigracja klimatyczna jest stara jak świat, jednak tym razem mamy do czynienia z sytuacją, w której negatywne zmiany są spowodowane bezpośrednim działaniem człowieka.
PODRÓŻ W GŁĄB
Badania opublikowane w 2019 roku wykazały, że Amerykanie już oddalają się od wybrzeży i śródlądowych dróg wodnych, które są coraz bardziej podatne na powodzie, ponieważ zmiana klimatu zwiększa intensywność i częstotliwość ulew.
Skutki są już wystarczająco poważne , ale pogorszą się tylko w nadchodzących dziesięcioleciach, z potencjałem strat rzędu 135 miliardów dolarów do połowy stulecia na samych wybrzeżach Stanów Zjednoczonych. Istnieje wiele programów pomagających oddalić się od stref potencjalnie zalewowych. Nowy sondaż przeprowadzony przez Redfin pokazuje, że Amerykanie myślą o tych zagrożeniach i na ich podstawie dokonują życiowych wyborów – a decydenci muszą jak najszybciej zacząć opracowywać bardziej spójny plan zarządzających migracją z dala od stref zagrożonych załamaniem klimatu.
Potrzebą chwili staje się opracowanie kompleksowego programu obejmującego nie tylko klasę średnią, ale ubogie społeczności zwłaszcza że badanie Redfinu obejmowało sytych, dobrze usytuowanych Amerykanów, dla których kredyt na nową Teslę, czy wypasiony dom w stylu smart to kwestia podjęcia decyzji, w którym banku to zrobić.
Historia pokazuje, że pomijanie wszystkich grup społecznych doprowadza nie tylko do załamania gospodarczego, ale wzrostu przestępczości, niskiego poziomu usług publicznych, wybrakowanej infrastruktury, a w konsekwencji wzrost biedy i przestępczości. Biedni będą coraz bardziej biedni, a bogaci bardziej bogaci.
Warto obserwować amerykańskie zmagania z klimatyczną emigracją oraz kibicować jankesom w opracowaniu programów rozwiązujących ten problem. W końcu i my jesteśmy zagrożeni wzrostem poziomu mórz.
Ciekawi mnie tylko, co zrobią mali inwestorzy, którzy wpłacili na budowy hoteli położonych tuż nad Bałtykiem. Czy patodeweloperzy poniosą odpowiedzialność za realizację mechanizmu podobnego do afery frankowej? Wątpię.
W końcu mieszkamy w Polsce. Kraju, którego rządzący kierują się mottem: „Wszystkiego nie da się spierdolić, ale spróbować warto.”
Witajcie w nowym świecie.