Jedenasta filmowa przygoda Asterixa i jego dzielnych przyjaciół zapowiadana jest jako najdroższa europejska animacja. Tym razem na drodze Galów stają Wikingowie.
Wikingowie chcąc podbić świat, postanawiają zdobyć umiejętności, które uczynią ich niezwyciężonymi. Dowiadują się, że są ludzie, którym „strach dodaje skrzydeł”.
Sęk w tym, że nie przyjmują do wiadomości, że to przenośnia. Od tej pory pragną stać się najtchórzliwszymi ludźmi świata, by stać się niezwyciężonymi. W tym celu muszą wyruszyć na poszukiwania tchórza doskonałego, który nauczy ich latach. Ruszają na podbój Galii. Już w trakcie wyprawy, nieoczekiwanie okazuje się, że na łódź wkradła się córka wodza Wikingów- Abba. Pierwsza feministka, protoplastka Kazimiery Szczuki…
Tymczasem w Galii, Asterix i Obelix dostają nie lada zadanie: mają wychować na mężczyznę Trendixa. Problem jest w tym, że Trendix jest bratankiem wodza Galów, przyjechał z Paryżewa i pragnie zaimponować tutejszym „prowincjałom”. Szybko okazuje się, że wyuczone miny, pozerstwo to maska, pod którą kryje się tchórz totalny. I jak z takiego typka zrobić mężczyznę? Na nieszczęście Trendix zostaje porwany przez Wikingów. Asterix i Obelix ruszają na pomoc…
Tak przedstawia się (w skrócie) zawiązanie akcji filmu. Wydawałoby się, że jest będziemy świadkami widowiska, które oprócz ciekawej animacji przeniesie nas w świat zabawnych kontrastów, nieporozumień kulturowych, zderzenia osobowości. Słowem, wszystkiego, do czego przyzwyczaił nas dobry, przygodowy film familijny.
Niestety, „Asterix i Wikingowie” przynudza. Nie pomagają nieliczne gagi (np. gołąb Esemesix, przesyłający miłosne wyznania, czy uwspółcześnienie fabuły). Owszem, twórcy filmu próbowali przemycić parę interesujących przesłań, jednak giną one w zlepku niemal nakładających się na siebie scen akcji. A trzeba przyznać, że owe przesłania są interesujące i mogły stać się osią filmu- nie trzeba zmieniać osobowości, by stać się bohaterem; każdego należy akceptować takim, jakim jest; każdy ma prawo do szczęścia, niezależnie od tego skąd pochodzi i jakiej jest płci. Wreszcie, i chyba najistotniejsze: prawdziwa odwaga to zmierzenie się ze swoim strachem i pokonanie go. Oto prawdziwa odwaga.
Niestety, przesłania giną pod natłokiem wrzeszczących obrazów, a szkoda.
Pojawia się pytanie, czy warto w ogóle obejrzeć ten film? Macie bachory? Oczywiście, że tak! Chociaż bachorem będąc zbierałem ślimaki i kładłem je pod koła nadjeżdżających aut. Albo na szyny. Podjeżdżał pociąg i jebutumoseseko!!! Taaaa, to była rozrywka…