sobota, 14 czerwca, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

spot_img

„Rebel Moon – część 1: Dziecko ognia”. A fu!

Snyder tym razem już całkiem popłynął i to się robi naprawdę żenujące. Pompatyczne popłuczyny po dużych franczyzach, które udają oryginalność nie mając za grosz wstydu, ani własnego pomysłu. Ale mając budżet i przekonanie, że wszystko ze slow motion smakuje lepiej.

W sumie z dzisiejszej perspektywy lubię chyba tylko jeszcze debiut Snydera (obejrzany przed laty na festiwalu w Cannes), ale może jakbym go sobie dziś przypomniał to też by mi już tak nie smakował. Bo wszystkie późniejsze sprawdzają się tylko jako źródło memów ew. materiał do analizy jak odkalkowywać komiksy.

Ale skupmy się na tym bieżącym potworku – tu rźniemy z Gwiezdnych Wojen (zwłaszcza) i udajemy, że nie. I to już od tytułu – podkradnijmy stamtąd słowo „rebel”, zmieńmy gwiazdy na księżyc, weźmy tę patetyczną numerację, o – tam w pierwszym było dziecko – to dajmy je w tytule (bo tam nie było) i może tam jeszcze ogień, bo to fajnie brzmi. Nie żeby cokolwiek z tego było w filmie. Ale liczy się, że jest „fajnie”.

A potem naprawdę punkt za punktem. Mamy wstęp tylko nie pisany a mówiony, potem statek ale nie od dołu, a z boku, planetę, ale nie z piaskiem, a z ziemią, jest knajpa pełna kosmitów, w której ktoś zaczepia wieśniaka, a potem dochodzi do bójki, ale bójka jest bardziej wypasiona, jest w tej knajpie pilot-szmugler, który wywiezie ich z planety, ale… i tak dalej, t tak dalej. Rżniemy co się da, acz dla samego rżnięcia – Lucas przynajmniej poczytał trochę o archetypach zanim wziął się za kręcenie.

Snyder zaś tylko myślał, czy dawać w zwolnionym tempie, czy w bardzo zwolnionym tempie. Nieważny ciąg przyczynowo-skutkowy, nieważny sens, logika, prawdopodobieństwo i szacunek sił (nawet tak symboliczne jak w Star Wars).

To wszystko sprawia wrażenie jakby Snyder chciał udowodnić po tym jak mu zabrali kinowe DC, że jest w stanie sam sobie stworzyć uniwersum. Jakby chciał powiedzieć „Ja wam pokażę!”. A potem zrozumiał. że nie ma co pokazać i zaczął odpisywać od innych z przekonaniem, że jak trochę pozmienia, to się nie zorientują. Niestety – widać jak cholera. A co gorsza – widać, że gdy nie ma porządnego źródła, które mógłby uczciwie wykorzystać to gość się gubi we wszystkim.

No bieda. Bez klimatu, bez magii, za to z patosem wylewającym się z butów i oczywistymi zwrotami akcji. A część druga będzie rżnęła z „Siedmiu wspaniałych”. No, może, z „Siedmiu samurajów”, acz nie podejrzewam, żeby Zack rozróżniał..

Autor

  • Krytyk filmowy, dziennikarz oraz publicysta komiksowy i filmowy, scenarzysta komiksowy, badacz popkultury, były redaktor naczelny serwisu naekranie.pl. Obecnie pracuje w Radio TokFM.

    View all posts

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora