środa, 21 maja, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

spot_img

„LOL. Kto się śmieje ostatni”. Recenzja coraz bardziej zabawnego show od Amazone Prime.

„LOL. Kto się śmieje ostatni” Sezon 2. Wszystkie 6 odcinków już na Prime Amazon i jak dla mnie jest nieźlej. To znaczy pierwszy sezon tego rozśmieszającego show miał rewelacyjne momenty i przyzwoitą średnią cringe’u. Tu w obu wypadkach jest postęp. Jest lepiej. Więc chwalę.

Twórcy wyciągnęli wnioski i podrasowali całość. Od castingu, który tym razem jest moim zdaniem lepiej pasujący do formatu, przez dyskretnie opanowanie Pazury (jest lepiej, bo mniej szarżuje i bryluje, choć jeszcze wciąż ciut za dużo i ciut za bardzo bez pomysłu), po znacznie lepiej wykombinowane występy, a zwłaszcza występy gościnne.

Casting – świetnie, że wrócił Woronowicz, bo on w pierwszym sezonie był rewelacyjny. Do tego mamy mocarną sekcję żeńską – Kwiatkowska, Bohosiewicz, Zborowska, a każda z nich potrafi zniszczyć i w interakcjach i w solówkach. Do tego Kryszak i Wójcik jako starzy zawodowcy od śmiechu, znacznie lepszy niż w poprzednim sezonie wkład z interentu, czyli Blowek, rewelacyjna cicha stand-upowa woda Paweł Chałupka, no i aktorzy – Stramowski nieźle się tu odalazł, w przeciwieństwie do najsłabszego ogniwa w tym sezonie czyli Musiałowskiego. No, ale ktoś musiał być najsłabszy (choć nawet on miał swoje momenty).

Bo wszyscy mieli. Wszyscy mieli też lspsze niż w pierwszym sezonie sceniczne solówki – ostrzejsze, zabawniejsze, bardziej zadziorne. A niektórzy przy tym dobry katalog prostych, wyrazistych sprawdzonych w boju od wielu lat zaczepek Jak wtedy gdy Sonia wrzuciła Kryszakowi kostkę lodu w majtki. Kto powiedział, że tylko wyrafinowany humor działa? Jej solówka z pierdzącą jogą też była cymes. Jak mawiają znawcy tematu – żarty z seksu i puszczania bąków zawsze się sprawdzają!

Ale to, co mnie najbardziej rozwaliło w tym sezonie to dwa występy gościnne. I nawet jak nie chcecie oglądać wszystkiego, to tu absolutnie namwiam – przewińcie sobie, znajdźcie i turlajcie się ze śmiechu, jako i ja się turlałem. Po pierwsze Sebastian Stankiewicz jako mistrz rytmu, po drugie i absolutnie najlepsze Michał Meyer jako profesor. Meyer wygrał pierwszą edycję i tu powrócił z autentycznym masterclassem. I ten występ to chyba ten moment, gdy wreszcie się do niego ostatecznie przekonałem, bo to co robił właśnie w poprzednim LOLu, czy wcześniej w SNLu jakoś zawsze zostawiało we mnie niedosyt.

Czegoś tam zawsze mi brakowało, jakoś nie bawiło aż tak. Tym razem gość mnie po prostu rozstrzelał. Tak mniej więcej w drugiej minucie od wejścia. A potem w każdej kolejnej wskrzeszał i zabijał śmiechem ponownie. I znowu. I znowu. Absolutne mistrzostwo.

Słowem – to koniecznie. A cały sezon całkiem całkiem. Można robić trzeci!

Autor

  • Krytyk filmowy, dziennikarz oraz publicysta komiksowy i filmowy, scenarzysta komiksowy, badacz popkultury, były redaktor naczelny serwisu naekranie.pl. Obecnie pracuje w Radio TokFM.

    View all posts

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora