środa, 21 maja, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

spot_img

„Historia Science Fiction”. Recenzja nieco nużącego komiksu od Egmontu

Przyznaję zmagałem się z tym komiksem Xaviera Dollo i Djibrila Morisette-Phana ładnych kilka tygodni, ale w końcu go zmęczyłem. I uczucia mam ambiwalentne…

No bo tak – z jednej strony każde dobrze napisane, rzetelne i sensowne opracowanie historii sf jest godne polecenia. A to takie jest. Więc polecam. Ale z drugiej – moim zdaniem zrobienie tego w formie komiksu nie wnosi nic. A miejscami wręcz przeszkadza. Powiem bezczelnie, że lepiej mi się czytało ten dodatek prozą w którym Tomek Kołodziejczak dopisuje historię polskiej sf (bo w samym komiksie poświęcono nam dwa kadry – na jednym jest miejsce Polski w Europie a na drugim Stanisław Lem) niż niektóre rozdziały tego sporego albumu.

Bo komiksem jest on trochę na siłę. Twórcy dość pretekstowo korzystają z możliwości zfabularyzowania całości, głównie opierając się na kilku wytrychach typu Tardis, a tak to po prostu dość sensownie i po kolei opisują (w wielkich i długich dymkach) mnóstwo autorów i ich dzieł. Ja wiem, że tak powinna wyglądać zawartość tego typu publikacji, no ale po co tu w takim razie ten komiks? Żebym mógł zobaczyć podobizny autorów? Czy malutkie narysowane reprodukcje francuskich wydań książek, czy plakatów filmowych? Dziękuję, postoję.

No i oczywiście męcząca jest porażająca francuskocentryczność tego wydawnictwa. No bo zna jedną nóżkę dostajemy uczciwą historię sf, a na drugą co jakiś czas marudzenie, że przecież my Francuzi też to wszystko pisaliśmy tylko jakoś słabiej, nudniej i bez polotu, więc się jakoś nie przyjęło. A przecież u nas to nie tylko Verne, ale w zasadzie każdy autor i temat ma francuski odpowiednik. I tu lista… No czułem się jak w wiadomościach, gdzie każde wydarzenie na świecie trzeba już w trzecim zdaniu poruszyć wątek czy i ilu Polaków było w to zaangażowanych. Nasza polskocentryczność to mały pikuś przy Francuzach. Ten komiks jest tego rozkosznym i w cholerę męczącym dowodem.

Co nie zmienia faktu, że na bezrybiu i „Historia Science Fiction” ryba, więc wszystkim, którzy chcą sobie poszerzyć bądź utrwalić wiedzę o tym gatunku – polecam, bo miejscami naprawdę bardzo warto. Choć uprzedzam – bywa męczące. I komiks jak medium tej historii nie służy…

Autor

  • Krytyk filmowy, dziennikarz oraz publicysta komiksowy i filmowy, scenarzysta komiksowy, badacz popkultury, były redaktor naczelny serwisu naekranie.pl. Obecnie pracuje w Radio TokFM.

    View all posts

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora