Rewelacja! Jak ja dawno nie byłem w kinie na japońskiej Godzilli!!! Ostatni raz chyba w Iluzjonie, gdy przed laty powtarzali tą klasyczną pierwszą sprzed 70 lat. A oto nowa – właśnie z tej okazji. Świetnie wymyślona, przemyślana i nakręcona. Zaprawdę – seans obowiązkowy.
Sporo już było japońskich restartów tej serii, więc tym razem spróbowano czegoś nowego – cofnięto się z Godzillą o kilkanaście lat. Czyli pojawia się ona niedługo po II Wojnie Światowej i atakuje Japonię powoli odradzającą się po przegranej. Pomysł ryzykowny, ale wyszło naprawdę dobrze.
Do tego dobrze oddane realia tamtych czasów (jak sądzę), no i wreszcie sama Godzilla. W świetnej formie.
Sekwencja w mieście po prostu powala i to zarówno na poziomie demolki, jak i ludzkiego dramatu. A w tym jeszcze na boku piękny komentarz do funkcjonowania mediów. No po prostu na każdym poziomie to kawał bardzo dobrego kina.
Nie wiem, czy w tym filmie choć przez moment mamy do czynienia z klasyczną godzillową robotą (czyli aktora w kostiumie potwora w studiu pełnym miniaturek), ale nawet jeśli nie to wybaczam. To, co kiedyś było kołem zamachowym serii i jej znakiem rozpoznawczym można dziś – jak pokazali twórcy tego filmu – sensownie zastąpić innymi elementami, a wciąż ma się wrażenie, że jesteśmy dokładnie tu, gdzie chcieliśmy być – na seansie najnowszego filmu z Godzillą!