„UHF”. Uwielbiam! Jedna z ukochanych komedii końca lat osiemdziesiątych i jak się właśnie przekonałem oglądając ją pierwszy raz od jakichś przynajmniej dwudziestu lat (bo właśnie pojawiła się na Amazon Prime, to wciąż mnie cholernie śmieszy.
Zawsze żałowałem, że Weird Al Yankovic tylko ten jeden raz zrobił coś pełnometrażowego. Byłem i jestem faenm jego piosenek i solówek na akordeonie, ale tu pokazał, że on jeden (to znaczy jego ekipa) są w stanie dorównać ZAZ. Serio.
Ten film zaczyna się od parodiii Indiany Jonesa, a kończy parodią „Przeminęło z wiatrem”. A jeszcze pośroku ma lepszą parodię Rambo niż całe „Hot Shots”. A te parodie to tylko jedna z atrakcji „UHF”. Ja jeszcze bardziej lubię cudowne zwiastuny nieistniejących filmów – „Conan Bibliotekarz” wymiata, ale „Gandhi 2” to już absolutne mistrzostwo świata! „Koniec z biernym oporem!”.
A to wszystko to sympatyczna opowieść o młodym niedorajdzie, który dostaje do poprowadzenia czwartorzędna lokalną stację telewizyjną, którą wujek wygrał w karty.
To właśnie z tego filmu pochodzi kwestia, która jest jednym z moich absolutnie ulubionych ekranowych cytatów i którą lubię używać w życiu (choć mało kto rozumie jej kontekst): „Moja misja na tej planecie została wykonana”.
Dodam jeszcze, że to w tym filmie rozkręcała się para wybitnych komików, którzy dopiero się rozkręcali, a ich wielkie telewizyjne role, które przyniosły im popularność były jeszcze przed nimi. Grająca sekretarkę, która rozpoczyna karierę dziennikarki wiadomości Fran Drescher dopiero kilka lat później stała się „Nianią” a genialny sza odklejony lony woźny Stanley Spadowski, który staje się największą gwiazdą kanału 62 to Michael Rochards, który właśnie za kilka miesięcy wygra casting do roli Kramera w „Seinfeldzie” i wtedy już w jego szaleństwie zakocha się cały świat.
„UHF”. Ja uwielbiam. A jeśli się nigdy na ten film nie załapaliście to koniecznie. Są w nim wszystkie głupoty i filmowe suchary rodem z lat 80. I o wiele, wiele więcej!