„Najpiękniejsze ferraty. Na weekend z Polski.” Obowiązkowy przewodnik dla fanów via ferrat.

Dosyć często wyjeżdżamy do cudnej Szwajcarii Czeskiej i Szwajcarii Saksońskiej. Zawsze gdy tam jesteśmy spotykamy się z miejscami, których pokonanie bez linki, uprzęży i tego typu sprzętu jest niemożliwe. Ta forma spędzania wolnego czasu jeszcze nas do końca nie przekonała, aczkolwiek jest niezwykle widowiskowa i musi dostarczać mnóstwo adrenaliny.

Kiedy tak patrzyłem na tych biegających po skałkach ludzi zastanawiałem się, czy to skałkowanie, czy to może wspinaczka. A może jedno i drugie? A może ani to ani to?

Na szczęście w moje ręce wpadł poradnik wydawnictwa „Helios”: „Najpiękniejsze ferraty. Na weekend z Polski” Poli Kryżej i Dariusza Woźniczki. Ciekawa, okraszona ładnymi zdjęciami i praktyczna książka wprowadzająca nas krok po kroku w tematykę „via ferrat”.

Lubię czytać poradniki podróżnicze napisane przez praktyków. Niestety coraz częściej mamy do czynienia z pozycjami napisanymi na zlecenie, a ich autorzy jeśli widzieli opisywane miejsca, to raczej na monitorze komputera.

Tymczasem „Ferraty” napisane są przez praktyków, którzy niejedno widzieli, niejedno przeszli i na własnej skórze przekonali się, jak należy podejść do sprawy, której poświęcili swój czas. Bo musicie wiedzieć, że autorzy poradnika to nie tylko pasjonaci via ferrat, ale również instruktorzy tego… sportu? Wyczynu? Formy spędzania wolnego czasu? Jak zwał tak zwał.

Ale zanim poznamy drogi warte przejścia, czeka nas historyczny rys, w którym poznajemy znaczenie zwrotu „via ferrata”.

Dowiadujemy się, jakie znaczenie miały nie tylko dla lokalnej ludności, ale dla wojsk w czasie konfliktu, by przejść do turystycznych walorów „via ferrat” przyczyniających się do wzrostu turystyki w wybranym regionie.

Dziś sport ten staje się coraz bardziej powszechny, jednak wciąż jest to – umówmy się – nisza. Spora, ale jednak nisza mimo, iż próg wejścia w uprawianie tej pasji jest coraz niższy i nawet w czeskim Deczynie widzieliśmy dzieciaki skaczące po ścianach jak małpy.

No dobrze, ale skoro Woźniczka i Kryżewska opowiedzieli nam już historię tych ferrat, to co dalej?

No właśnie. Tu wchodzimy w miejsce, po którym poznać praktyka. Z pierwszej ręki dowiadujemy się jak przygotować się do wypraw. Co zabrać. Jak sprzęt wybrać. Jak zachować się w terenie. Czego się wystrzegać, ale też gdzie możemy sobie pofolgować. Ale nade wszystko należy pamiętać o tym, co się ma, albo sorry, nie ma i nie będzie miało. Rozwagę, dbałość o szczegóły, bezpieczeństwo siebie i bliskich. Wiecie, to jak ze szkoleniami. Jeden wyniesie z nich wiedzę, inny długopisy.
No dobrze, ale co robić, gdzie pojechać – ale nie zbyt daleko, bo przecież dopiero co zdecydowaliśmy się na rozwój nowej pasji, prawda? I żeby nie było za daleko, bo to bez sensu pakować się w Dolomity czy jakieś Chiny, skoro dopiero zaczynamy, nie czujemy się tak pewnie, a w ogóle to jutro piąteczek, a w poniedziałek trzeba wrócić w jednym kawałku do pracy?

Na szczęście autorzy mają tego świadomość i proponują nam wybrane i przerobione przez siebie ferraty znajdujące się stosunkowo blisko Polski: w Austrii, Czechach, na Węgrzech, Słowacji.

Otrzymujemy szczegółowy opis tras. Jesteśmy prowadzeni dosłownie za rączkę. Jak dojechać na miejsce, gdzie nocować, jak dotrzeć pod ścianę, ile tras mamy do pokonania, czego możemy się spodziewać, jaki poziom trudności nas czeka. No wszystko, co początkujący ferratowiec powinien wiedzieć.

I powiem wam, że gdybym zdecydował się na wejście w ten sport nie sport, podręcznik Kryżej i Woźniczki byłby moim artykułem pierwszej potrzeby.

Po prostu tę książkę każdy początkujący ferratowiec musi mieć i basta!


Książkę kupisz tutaj:

 

OCENIAM

Przystępność
Jakość wydania
Przydatność
Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i publicysta, kreator opinii. Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Przewodniczący jury lokalnego festiwalu filmowców amatorów. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne

Najnowsze

Zobacz również
Powiązane

Szaleństwo. Arabia Saudyjska zorganizuje zimowe igrzyska olimpijskie!

Są takie informacje, w które nie chce się wierzyć....

Fiskus zaczyna masowo blokować firmom konta

Według danych Ministerstwa Finansów, w pierwszym kwartale br. liczba...

Easy Food Survey: Salad Voted As One of the Most Satisfying Meals

Find people with high expectations and a low tolerance...
Dosyć często wyjeżdżamy do cudnej Szwajcarii Czeskiej i Szwajcarii Saksońskiej. Zawsze gdy tam jesteśmy spotykamy się z miejscami, których pokonanie bez linki, uprzęży i tego typu sprzętu jest niemożliwe. Ta forma spędzania wolnego czasu jeszcze nas do końca nie przekonała, aczkolwiek jest niezwykle widowiskowa..."Najpiękniejsze ferraty. Na weekend z Polski." Obowiązkowy przewodnik dla fanów via ferrat.