Kto oglądał „Imperium kontratakuje” pamięta bitwę na Hoth – mroźnej planecie opanowanej przez zabójczy mróz. Film kręcono w norweskim Finse, mieście równie zimnym, co jego artystyczny odpowiednik. I właśnie podczas takich cholernych mrozów Norwegowie postanowili przekonać się, jak daleko pojadą w takich warunkach elektryki. Co się okazało?

W teście organizowanym przez norweski magazyn „Motor”, Tesla Model S dosłownie zmiażdżyła wszystkich rywali. Przy temperaturze otoczenia wynoszącej – 19 stopni Celsjusza jej zasięg spadł zaledwie o 16% w porównaniu z Toyotą bZ4X, której zasięg spadł o 35%. Otóż Tesla pokonała 530 km na jednym podejściu i w stosunku to szacowanego zasięgu w cyklu testowym WLTP: 634 km.

Ten wynik jest jeszcze bardziej imponujący, gdy dowiemy się, że samochód ze względu na usterkę techniczną był naładowany do 98 procent.

Chociaż był to super wynik nie był to rekord pod względem tego, jak blisko trzymał się szacowanego zasięgu. Ten zaszczyt przypadł Maxusowi Euniq 6. Chociaż w teście udało mu się przejechać 317 km w stosunku do 354 km wg WLPT, co oznaczało spadek o 10 procent.

Na drugim końcu spektrum Toyota bZ4X była samochodem, którego osiągi spadły najbardziej w stosunku do wartości bazowej WLTP. Pomimo szacunkowego zasięgu 503 km, auto przejechało tylko 323 km, co stanowi spadek o 35 procent.

bZ4X nie był bynajmniej jedynym EV, którego zasięg ucierpiał na mrozie. Zarówno Škoda Enyaq Coupe RS, jak i Mercedes EQE 300 otrzymały podobne wyniki, a spadki od 20 do 30 procent były powszechne.

Testerzy „Motoru” byli pod wrażeniem chińskich samochodów w teście, takich jak MG4, BYD Atto i JAX e-JS4.

Wszystkie pojazdy były prowadzone przez doświadczonych kierowców na pętli rozpoczynającej się w stolicy Norwegii, Oslo. Kierowcy musieli przestrzegać ograniczeń prędkości, inteligentnie korzystać z hamowania regeneracyjnego i jeździć w trybie ekonomicznym bez korzystania z pomocy kierowcy, takich jak tempomat.