Jeśli czytaliście książkę “Gump i spółka” pewnie pamiętacie fragment, w którym syn bohatera opracował plan budowy statku napędzanego świńskimi odchodami. Całość brzmiała dosyć odlotowo, humorystycznie, ale wpisywała się w absurdalny świat Forresta.
Minęło parę lat i rzeczywistość zaczęła doganiać literaturę. Oto norweska firma Scanship, która ma oddziały również w Polsce opracowała technologię, dzięki której statki będą napędzane bioodpadami.
Jest to świetna wiadomość dla armatorów wycieczkowych, których statki nierzadko przypominają małe miasta, ze swoją liczebnością, infrastrukturą oraz problemami, w tym gospodarką ściekami i śmieciami.
Weźmy taki transatlantyk “Queen Mary 2”. Można go porównać to pływającego miasta. Ten przemierzający morza i oceany morski kolos produkuje 11 tysięcy metrów sześciennych odpadów, które trzeba jakoś przetworzyć oraz odstawić w przygotowane dużo wcześniej miejsca. Trzeba zabezpieczyć odpowiednie miejsca składowania na statku, zatrudnić i przeszkolić odpowiedni personel – no mnóstwo problemów do rozwiązania.
Tymczasem technologie opracowane przez Scanship przenoszą nas w rzeczywistość Forresta Gumpa, gdzie statki pływają napędzane świńskim gównem.
Odpady przekształcane są w biopaliwo dzięki systemowi pirolizy wspomaganej mikrofalami. W ten sposób można przekształcić w paliwa praktycznie wszystko, co znacząco ogranicza koszty armatora oraz zmniejsza jego zapotrzebowanie na tradycyjne paliwo.
Powyższe informacje są niezwykle ważne z punktu widzenia nowego podejścia armatorów takich, jak Virgin Voyages ekscentryka Richarda Bransona, którego motto:
„Na tym świecie nie ma nic ważniejszego niż nasze oceany, a my mamy misję ich ochrony i dawania przykładu. Sukces nie musi zagrażać zrównoważonemu rozwojowi”
staje się punktem wyjścia dla funkcjonowania firm oferujących rejsy statkami wycieczkowymi, dla których technologie Scanship stają się wspaniałą okazją nie tylko do ograniczenia kosztów oraz narzędziem marketingowym, ale kształtowaniem świadomości wśród turystów i konkurencji.