poniedziałek, 28 kwietnia, 2025
Wesprzyj nas!
Lato 2025

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

Słowacki Raj. Piekielne wąwozy, skarby światowego dziedzictwa Unesco i Cyganie.

Zdjęcia własne

Choć mieliśmy do dyspozycji ledwie siedem dni postanowiliśmy pojechać na Słowację. Tyle słyszeliśmy o słynnym Słowackim Raju, o jego niesamowitych wąwozach, przyrodzie i przełomie rzeki Hornad, że ruszyliśmy tam właśnie.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

A gdy po drodze okazało się, że mijamy największe na Słowacji „morze”, czyli Liptowską Marę nie było dyskusji – tam będziemy pływać kajakiem. Zwłaszcza, że po drugiej stronie gór leży Zakopane. Rozumiecie, kajakowanie w Tatrach – to jest coś!

Dorzućmy do tego jedne z najciekawszych europejskich zamków, czyli ogromny Spiski Zamek oraz Zamek Orawski, w którym nakręcono pierwsz w historii film o Drakuli, przepraszam, o Nosferatu, do tego Kofola i sceny rodem z planu filmowego „Borata”, będziecie mieli pełen obraz słowackiego miszmaszu podbitego obłędnym po prostu widokiem Wysokich Tatr z Gerlachem na czele!

Ruszamy więc!

Słowacji Raj leży w zasięgu Tatr Wysokich, ale nie należy do nich. To troszkę inne skałki, inny klimat przyrodniczy oraz zupełne inne wspinanie, nazwane przez nas roboczo taternictwem odwróconym.

W wszystko przez wąwozy. Jest ich tu mnóstwo i wszystkie są w zasięgu rąk i nóg. Począwszy od najbardziej popularnego i oblężonego wąwozu Sucha Bela, która jest po prostu takimi lokalnymi Krupówkami, przez omijany, lecz przeuroczy Mały Kysel, po giganta w postaci Wielkiego Sokoła, którego zwiedzanie tak dało nam w kość, że postanowiliśmy sobie zrobić dzień odpoczynku. Ale po kolei zwłaszcza, że wąwozy te nie są zwykłymi wąwozami, lecz wąwozami na dopalaczach!

Park Narodowy Słowacki Raj jest jednym z dziewięciu parków narodowych Republiki Słowackiej. Znajduje się we wschodniej części Słowacji i jest uważany za jeden z najpiękniejszych obszarów przyrodniczych. Osobliwe terytorium, niezwykle bogate w walory przyrodnicze i piękno, z kompleksem lasów iglastych i liściastych, położone jest na pierwotnie ciągłym, pofałdowanym erozją płaskowyżu. Jak macie pecha to traficie i na niedźwiedzicę z młodymi, albo na wilki. A jak macie szczęście, to na tokujące głuszce.

W 1964 r. został ogłoszony obszarem chronionego krajobrazu, a w 1988 r. został przemianowany na park narodowy na mocy rozporządzenia rządu słowackiego. Jego terytorium oferuje ponad 300 kilometrów oznakowanych szlaków turystycznych. Średnio przyjeżdża tu jakieś milion spragnionych wrażeń turystów.

Nazwa Słowacki Raj po raz pierwszy pojawiła się w czasopiśmie „Krásy Slovenska” w 1921 roku, kiedy to Gustáva Nedobré napisał: „Słowacki raj. Ta piękna nazwa honoruje region, jeden z najpiękniejszych na Słowacji. Znajduje się w Spiskiej żupie w okolicach Hrabušíc i Nowej Wsi w dolinie Hornadu i innych bocznych dolin. Dzięki Antonowi Strace ten prawdziwie magiczny, do tej pory nie do końca doceniany zakątek Słowacji odrodzi się i na nowo naznaczy.”

Przy okazji. Potoczna nazwa gór, na terenie których znajduje się nasze piękne miejsce to Góry Straceńskie. Nie przyjęły się, ale niektórzy używają tej nazwy. Powyższy cytat mówi nam, skąd wzięła się ta nazwa.

Strasznie ciekawi byliśmy tej Słowacji. Ciekawe położenie oraz wiążące się z tym wpływy węgierskie, polskie, za komuny czeskie, a ostatnio… cygańskie, bo musicie wiedzieć, że na wschodniej Słowacji istnieje największe cygańskie getto, jakie istnieje. Samych Cyganów jest w tym kraju jakieś pół miliona i stanowią oni ogromny problem dla władz, które nie mają pomysłu, co z tą mniejszością etniczną zrobić.

Jeśli ciekawi jesteście, w jaki sposób Cyganie odcisnęli swoje piętno, na naszym wypadzie do Słowackiego Raju, czekajcie na tekst poświęcony zwiedzaniu okolicznych miejscowości, bo nie sztuką jest zobaczyć to, co opisują foldery, lecz na własną rękę wleźć tam, gdzie mieszkają tubylcy. I powiem wam, że w wielu przypadkach padliśmy ofiarami własnych lęków, uprzedzeń, ale i lokalnej rzeczywistości.

No w każdym razie ciekawiło nas jak taki misz- masz był w stanie wytworzyć urozmaiconą, a jednak w miarę spójną kulturę. A jeśli kulturę, to i kuchnię, zwyczaje, modę – no wszystko co uwielbiający różnorodność umysł lubi.

I powiem wam, że udało się, ale częściowo. Okazuje się, że ten – wschodni rejon Słowacki mocno przypomina Polskę lat 90- tych. Ten sam przejściowy stan, w którym zabytki jeszcze do końca nie upadły, ale widać, że niewiele im brakuje. Tak jakby każdy w swoim mieście za wszelką cenę chciał uratować od zapomnienia miejsce warte pokazania. I z czasem okazuje się, że warto. Ale czasem okazuje się, że walory danego miejsca są na wyrost i co tu dużo mówić – lokalsi widzą w nim więcej, niż atrakcja ta zasługuje na uwagę. Ale póki co szybko chlapiemy farbą, upiększamy i drukujemy foldery. I może jakoś to będzie. Ale najpierw musimy ustalić cenę. Najlepiej wysoką, bo mamy świadomość, że drugi raz gość nie da się już nabrać.

Naszą bazą był autokemping Podlesok. Czyste, zadbane miejsce leżące w samym sercu Słowackiego Raju. Jego położenie przypomniało nam trochę Ustrzyki Górne, z których wszystkie atrakcje Bieszczad były w zasięgu ręki.

Tutaj podobnie. Niezależnie, w którą stronę pójdziesz, wszędzie masz po drodze. Okazało się, że miejsce to jest idealnie przygotowane na każdego turystę – do dyspozycji znajdziemy tu domki gościnne, pola namiotowe, miejsca dla kamperów. Nie ma problemu z dostępem do prądu. Są tu prysznice z gorącą wodą uruchamianą za pomocą żetonów kupowanych w automacie tuż za recepcją ośrodka.

Jest tu kuchnia, w której możemy coś upichcić, ale niestety i tutaj kłania się płatność żetonami. Jest tu również kofola z kija ze ściany –  jest to po prostu bar w ścianie, na której znajduje się czytnik kart płatniczych. Płacimy, bierzemy plastikowy kubek zamocowany obok oraz nalewamy sobie słuszną dawkę najlepszego napitku Czech i Słowacji. Oczywiście jeśli chcecie napić się Kofoli w lepszych warunkach, możecie skorzystać z licznych knajpek i restauracji.

Niestety problemem jest zbyt mała ilość węzłów sanitarnych. Jest ich tylko dwa, co w stosunku do sporej ilości turystów tu przebywających stanowi spory kłopot. Na dodatek każdego ranka o godz. 8.00 toalety i prysznice są zamykane ze względu na sprzątanie. Jeśli masz większą potrzebę to naprawdę masz problem.

Kiedy będziecie płacić za pobyt, zachęcam do zakupu ubezpieczenia. Za dobę wynosi ono niecałe euro od osoby. Jest to ważne, gdyż służby ratownicze wystawiają naprawdę słony rachunek za pomoc w ewentualnym wypadku podczas zdobywania szlaku, zwłaszcza że akcje ratunkowe są tu sprywatyzowane. Jeśli zdecydujecie się na zakup ubezpieczenia za niecałe euro dziennie od osoby unikacie ewentualnego wydatku liczonego w tysiącach. Wybierzcie sami.

Jeśli jedziecie do Słowackiego Raju od strony Krakowa, droga nie jest trudna. Po prostu kierujecie się na Poprad, a potem na Hrabusice. Rzecz jasna rozsądny kierowca wpisze od razu jako miejsce docelowe „Autokemping Podlesok”.

Wszelkie informacje dotyczące cen oraz zasady wynajmu domku lub pola namiotowego znajdziecie tutaj.

Co takiego posiada Słowacki Raj, że warto przyjechać tu o każdej porze roku? Jego teren jest dosłownie poorany licznymi wąwozami usianymi wspaniałymi wodospadami oraz podbitymi pomysłowymi ułatwieniami nabitymi bezpośrednio w skale.

Ot taka kilkunastometrowa drabina wbita tuż obok przelatującej z hukiem wody, czy system metalowych stopni wklejonych w skaliste ściany, mostki – te drewniany i te metalowe, czy łańcuch służące do utrzymania równowagi. A całość w otoczeniu rwących potoków i wodospadów.

Ale nie tylko. Znajdziecie tu jedyny w swoim rodzaju rozstaj dróg, czyli ogromną polanę Klastorisko. W zależności od humoru oraz wytrzymałości możecie udać się na zdobycie dowolnego szlaku. Ale możecie też zjeść coś prostego i ciepłego i napić się – rzecz jasna – Kofoli. A wszystko z widokiem na ruiny klasztorne oraz obłędne Wysokie Tatry.

Wspaniałą atrakcją dla tych bardziej wymagających jest Ferrata Kysel oraz Przełom Hornadu czyli szlak prowadzący wzdłuż rzeki Hornad. Pięknej i bardzo ładnie meandrującej. Ale nie jest to zwykły szlak, bo spora jego część prowadzi wklejonymi w skałę stopniami tak, że maszerujesz tuż nad lustrem wody. I o tym wam opowiemy.

A jeśli poziom wody jest odpowiedni, czytaj: powyżej 70- ciu centymetrów, to możesz obserwować tuż pod stopami szalejących kajakarzy pokonujących wzburzony nurt rzeki na długości ponad jedenastu kilometrów!

Nie da się ukryć, że są to trasy męczące, gdy zdecydujesz się na zdobywanie wąwozów dzień w dzień. Blogerzy mogą pisać, jaki to Słowacki Raj przyjazny jest dla dzieciaczków i w ogóle łatwy do przejścia. No nie do końca. Przyznam szczerze, że są miejsca, gdzie bałbym się brać dzieciaki niemające dziesięciu lat.

To byłoby na tyle jeśli chodzi o wprowadzenie do Słowackiego Raju. Póki co kładziemy się spać, bo rano robimy jeden z większych wąwozów: Piecky. Jest nieco oddalony od kempingu, ale to dobrze. Nie będzie tego natłoku ludzi, jaki nawiedza lokalną gwiazdę, czyli wąwóz Sucha Bela. A musicie wiedzieć, że weekendy w Suchej Beli są okropnie zatłoczone i choćby z tego powodu potrafią zabić przyjemność przebywania w tym przepięknym miejscu.

A zatem jutro akcja wąwóz Piecky!

Autor

  • Przemysław Saracen

    Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

    View all posts

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora