niedziela, 9 listopada, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

„Ród Smoka”, odc. 2. Ach, ileż tu się dzieje! W sumie… to nic. Niech coś zacznie się dziać, bo gadają i gadają.

Za nami drugi odcinek „Rodu Smoka” i całe szczęście. Działo się dużo. Gore, dużo gore w pierwszych sekundach filmu, gdy jeńcy rzuceni zostali żywcem na pastwę krabów. Królowi trzeba znaleźć nową żonę, w królestwie prężnie działa przemysł produkcji świec, murzyński szlachcic lord Corlys biega, skacze i jeździ zachowując śnieżną biel włosów i chce królowi sprzedać córkę namawiając do pedofilii. Ach, ileż tu się dzieje!

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

A poważniej rzecz biorąc wciąż mam wrażenie, że twórcy do końca nie wiedzą, w którym chcą iść kierunku.

Bo wiecie, mimo iż mamy jakieś takie próby oparcia tego wszystkiego na intrygach, spiskach i polityce uprawianej z pomocą małej rady, to wszystko jest jakieś płaskie.

Fajnie, że odcinek otwiera nam scena stopniowego podbijania kolejnych ziem przez Karmiciela Krabów, ale zamiast grzać temat, dostajemy scenę posiedzenia starców, którzy wlewając w siebie alkohol myślą, że tworzą politykę. Tymczasem są oderwani od rzeczywistości i w tym sensie „Ród smoka” jest pożyteczny, bo pokazuje do czego prowadzi spożycie alkoholu podczas pełnienia obowiązków publicznych.

Pół roku, bo formalnie tyle czasu mija między pierwszym, a drugim odcinkiem to świetny czas na przemyślenia.

A jak to wygląda w przypadku naszego króla Viserysa? No niedobrze, o czym świadczy fakt, że zapewnia swą córkę, że jest ona jego spadkobiercą, ale jedyną jej funkcją jest usługiwanie pijanym starcom, którzy pijąc za friko udają, że współrządzą krajem.

Na dodatek w wolnych chwilach król zamiast zająć się odbijaniem zajmowanych przez Karmiciela Krabów ziem układa klocki.

No Westeros, rozumiecie. To wyjaśnia wszystko, bo wiecie, skomplikowane intrygi polityczne, magiczny realizm, Westeros.

Na szczęście dla tego serialu nawet smocze jajo ma w sobie więcej ikry, niż ten nieszczęsny król, który nawet porządnie na tronie siąść nie potrafi, bo kaleczy się niemiłosiernie. Naprawdę nie można tego krzesła jakoś przerobić, by odpowiadało ówczesnym przepisom bhp właściwym władcom Westeros?

Całe szczęście, że akcję posuwa do przodu książę Daemon, który z udziałem wiernych wojsk zajmuje Smoczą Skałę, gdzie mając smoka i kobietę oraz ukradzione smocze jajco zgłasza swoje pretensje do tronu.

Pamiętamy księcia, jako człowieka porywczego, grającego nieczysto, któremu nawet seks nie wychodzi, więc mamy zapowiedź tego, co nas czeka. Dużo, krzyku, dymu, mało ognia i efektów.

Wiedząc o tym król Viserys wysyła swego rękodajnego Ottona Hightowera, by ten przywołał do porządku zbuntowanego księcia.

Wiecie, jeśli wiecie, że wasz rozmówca dysponuje bronią, która zniszczy was zanim narobicie w portki ze strachu, to raczej dziesięć razy zastanowicie się nad każdym słowem, prawda? No ale wiecie, jesteśmy w Westeros.

Tu można rozpocząć negocjacje od wyzwisk i gróźb pod adresem wyższego stopniem. Nawet wtedy, gdy masz za plecami gotowego do akcji książęcego smoka. No ale Westeros, rozumiecie.

Na szczęście jest młoda spadkobierczyni Rhaenyra, ta sama, która polewa małej radzie, a teraz przylatuje na własnym smoku oraz doprowadza do pomyślnego końca negocjacji.

Muszę tu przystopować w swojej szyderze i przyznać, że scena na Smoczej Skale jest naprawdę fajnie napisana i zagrana. Pomińmy nawet te błazeństwa Hightowera i skupmy się na rozmowie Daemona i Rhaenryry. Zagrana bardzo oszczędnie, gdzie bardzo dużo dzieje się w spojrzeniach, a niuanse opowiadają nam całą historię między nimi.

I tego właśnie oczekiwałbym po tym serialu. Konfliktu, emocji, ważeniu racji, detali, w których to nie smok jest ważniejszy, lecz argumentacja adwersarza.

Niestety następujace po tym wydumane problemy króla, który przygotowując się do ponownego ożenku między 12 letnią córką lorda Corlysa, a niewiele starszą latoroślą z domu Hightowerów nie przybliżają nas do niczego, bo przecież z góry wiemy, że choćby ze względu na widzów król nie będzie chędożył dwunastolatki, co jej ojciec potraktuje jako zniewagę i zacznie spiskować przeciw panu swemu.

Co oczywiście ma miejsce w scenie, w której troskliwy ojciec oferuje sojusz gniewnemu księciu, a stąd przecież krok do kolejnego sojuszu, nawet tymczasowego z piratami.

O ile pierwszy odcinek „Rodu smoka” odebrałem jako ciekawostkę, bo wiecie, tyle durnych rzeczy oferują nam teraz nadawcy, że coś trzeba oglądać, to drugi epizod zaczyna być nużący.

Wiecie, no ileż można patrzeć na to bezproduktywne kłapanie dziobem podpitych starców, obserwować to gonienie króliczka w nadziei, że twórcy wskoczą na właściwe tory…

Naprawdę przydałoby się jakieś przełamanie, coś zaskakującego, co przewróci ten buksujący w miejscu układ. Niech się biją, niech smoki szaleją, a lord Corlys zgwałci króla. Cokolwiek, byle był tam sens i jakaś akcja.

A na razie wygląda to nawet nie jak dramat historyczny w niszowym stylu, lecz teatr telewizji sprzed lat, gdzie wybitni aktorzy z marsowymi minami odgrywali scenki z życia, a my i tak wiedzieliśmy, że to wszystko udawane, a nade wszystko glupie. No ale wiecie, teatr telewizji sprzedawano widzom, jako sztukę, coś elitarnego, coś co rozważało istotę ludzkiej kondycji. I ludzie łyknęli, bo czemu nie.

No dobrze, niech już się nie biją, a ten cały król niech do końca będzie totalną pipetą. Ale wprowadźcie do licha w tym serialu jakiś ślad humoru!

Jakąś postać, która nie będąc śmieszkiem poprzez swoją ironię, sarkazm potrafiła przełamać tę koturnową powagę, udawane intrygi pałacowe. Zwłaszcza, że w serialu matce bardzo dobrze to działało.

No dobra, póki co klocki mamy ustawione. Dosłownie i w przenośni. Niech coś się w końcu zacznie dziać w tym trzecim odcinku, bo zejdę z nudów.

Autor

  • Przemysław Saracen

    Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

    View all posts

KRYTERIA OCEN

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane

OCENIAM

Scenariusz
Humor
Reżyseria
Wrażenia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane"Ród Smoka", odc. 2. Ach, ileż tu się dzieje! W sumie... to nic. Niech coś zacznie się dziać, bo gadają i gadają.