Zmiany klimatyczne to nie tylko ocieplenie klimatu, powodzie i zwiększona ilość dwutlenku węgla w atmosferze.
Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy!
Coraz częściej dochodzi do zdumiewających odkryć. Wszystko dzięki arktycznej wiecznej zmarzlinie, która już nie jest ani wieczna, ani tym bardziej zmarzliną.
W ten sposób naukowcy odkryli najstarszego wirusa, który uwolnił się ze zamarzniętej arktycznej ziemi syberyjskiej. W tej sposób usłyszeliśmy „hello there!” od wirusa, który wrócił do nas po 48, 5 tysiącach lat.
Jak do tego doszło?
Dzięki współpracy naukowców z Rosji, Niemiec i Francji, którzy prowadząc badania na terenie rosyjskiej Arktyki pozyskali i ożywili 13 wirusów. W tym starca, o którym mówimy.
Kiedy przeczytałem na ten temat pierwsze co przyszło mi do głowy, to serial „Fortitude”, którego akcja rozgrywa się w fikcyjnym miasteczku na Svaalbardzie. Otóż ocieplenie klimatu sprawiło, że wieczna zmarzlina odkryła mamuta, który padł na wskutek modyfikującego zachowanie wirusa. Oglądało się to jak horror, ale gdzieś z tyłu głowy czaiło się pytanie: a co, jeśli naukowcy dokopią się do takich wirusów? A co jeśli wymkną się spod kontroli? A co jeśli dojdzie do nieodwracalnych zmian? Tyle pytań.
Okazuje się, że powoli stajemy przed tego typu pytaniami, bo odkrycie tzw. „wirusów zombie” oraz doprowadzenie do ich rozmnażania nie jest dobrą wiadomością. Zresztą sami autorzy mają podobne wiadomości, bo piszą:
„uzasadnione jest rozważenie ryzyka, że dawne cząstki wirusowe pozostaną zakaźne i wrócą do obiegu przez rozmrożenie starożytnych warstw wiecznej zmarzliny”.
Co teraz?
Z tego co wiadomo do tej pory, „wirusy zombie” są wirusami atakującymi co najwyżej ameby i nie ma zagrożenia, by stanowiły zagrożenia dla ssaków, a w szczególności ludzi.
Tylko widzicie, podobnie było z covid19, który w ciągu roku tylko w Polsce zabił ze 100 tysięcy ludzi. A co ze zwłokami ludzi, którzy umarli na jakąś nieznaną nam infekcję spowodowaną przez nieznanego nam wirusa? A co, jeśli to paskudztwo rozniesie się dalej? I znowu, tyle pytań.
W ciągu ostatnich kilku dekad naukowcy ekshumowali ciała ludzi, którzy zmarli na grypę hiszpankę i zostali pochowani w ziemi dotkniętej wieczną zmarzliną na Alasce i Svaalbardzie w Norwegii. Wirusa grypy udało się zsekwencjonować, ale nie wyhodować z tkanek zmarłych osób. Wirusy grypy mogą przetrwać zamrożone przez co najmniej rok, ale prawdopodobnie nie przez kilkadziesiąt lat .
W 2016 roku wybuchła szczególnie duża epidemia, która doprowadziła do śmierci 2350 reniferów . Wybuch ten zbiegł się ze szczególnie ciepłym latem co doprowadziło do teorii, że przyczyną choroby był uwolniony z już nie wiecznej zmarzliny wąglik.