„Lekcja”. Kabaretowy skecz, w którym zabawa słowem nabiera nowego wymiaru

Jeśli ktoś pamięta, swego czasu TVP prezentowała ciekawy cykl „Malicki & Laskowik”. Programy te w lekki, przystępny sposób prezentowały perełki muzyki klasycznej w kabaretowej otoczce. Niestety, cykl poszedł piach. Szkoda, przynajmniej z mojej perspektywy, bowiem przygotowałem dla „Malicki & Laskowik” kabaretowy cykl, który podobno spodobał się producentowi serii. W prezencie część pierwsza, pt. „Lekcja”:

W klasie siedzą uczniowie. Już teraz widzimy, że to takie małe diabełki, czekają na okazję, by popastwić się na drugim, dokuczyć, wyśmiać, ponabijać. Są złośliwi, lecz inteligentni. Nie odpuszczą żadnej okazji, by zgnębić nielubianego nauczyciela.

 

W oczekiwaniu na nauczyciela rozmawiają:

 

UCZEŃ 1

Ty, no nie?

 

UCZEŃ 2

No…

 

UCZEŃ 3

A wiecie, co mój ojciec wczoraj mamie odwalił?

 

UCZEŃ 1,2 (z udawanym zainteresowaniem)

No co odwalił?

 

UCZEŃ 4

Pewnie kitę?

 

uczeń 3

Kitę to ja ci zaraz przytrę dziadu ty…ty…ajpodowcu ty!

 

UCZEŃ (jakby ktoś go śmiertelnie znieważył)

Ja ajpodowcu? Ja ajpodowcu?

Ja sobie coś zrobię, ja sobie coś zrobię!

 

UCZEŃ 5 (ni to do siebie, ale bardziej w przestrzeń)

Krzywdę sobie zrób ty ciulu ty.

 

UCZNIOWIE:

Ajpodowiec, Ajpodowiec!

 

UCZEŃ 2

Normalnie ajdziad.

Uczeń 1 wściekły strzela focha.

UCZEŃ 2

Ajdziad strzelił focha.

 

UCZEŃ 3

No. foch jak ch…

 

W tym momencie przerywa mu gwałtowne wejście nauczyciela. Belfer ma wadę wymowy, przez co jest nieszczęśliwy i jest z tym źle na świecie.

 

NAUCZYCIEL

To na was mówią komando nn?

 

UCZNIOWIE

Tajestpanieuczycielu!

 

Nauczyciel robi minę, jakby zdawał sobie sprawę, że przed nim ciężki orzech do zgryzienia.

 

UCZEŃ 5

(do ucznia 1 półgębkiem )

Srajpodowiec, Srajpodowiec…

 

UCZEŃ 1

(konspiracyjnie)

Ćśśś dziadu, wróg u bram, a ty dywersję szerzysz?

No nie godzi się dziadu z androida rodem.

 

UCZEŃ 2

To pan jest tym nowym uczycielem?

 

NAUCZYCIEL

Tak.

 

UCZEŃ 3:

Ale nie odleci pan na drugi krąg?

 

Nauczyciel patrzy na uczniów jak na wariatów.

 

UCZEŃ 3

Widzieliście? odleci.

 

NAUCZYCIEL

O co wam chodzi smyrgu fyrgu?

 

UCZEŃ 4

I jeszcze smyrga fyrga.

Nieprzypadkowo mówią na nas komando nn, tak? (patrzy z dumą na kolegów)

 

Nauczyciel patrzy pytająco.

 

 

 

UCZEŃ 5

(dumnie)

Komando na nauczycieli (półszeptem) dziadu.

 

 

UCZEŃ 1

Aha. Po pierwszej lekcji tak ich zamgliło, że odlatywali na drugi krąg, c`nie.

 

UCZNIOWIE

Pan się nazywa, czy rodzice ze wstydu dali panu NN?

 

NAUCZYCIEL

Oho, zaczyna się.

 

Uczniowie uśmiechają się złowieszczo.

 

NAUCZYCIEL

No dopsze moy myly.

Nazywam się Czcibór Kat.

 

uczniowie patrzą po sobie zadowoleni- już wiedzą, że będzie niezły ubaw.

 

UCZEŃ 5

(półgębkiem)

no to niezła KATastrofa nam się szykuje…

 

NAUCZYCIEL

Cóżeś rzekł, o nieszczęsny?

 

UCZEŃ 5:

Nie, nic, że Doda KAToda ostatnio w telewizji była.

Ale pokazywali ją z dodatkiem.

No z Radziem Majdanem.

 

UCZEŃ 3

I ekolog jeszcze.

Szacun zią.

 

Uczniowie przytakują, szacun, szacun.

 

Nauczyciel wzdycha, zaczyna zdawać sobie sprawę, że czeka go ciężka przeprawa.

uczniowie są zadowoleni z kolegi, wymieniają wzrokiem porozumiewawcze spojrzenia.

 

NAUCZYCIEL DO UCZNIA 1

no dobrze kolego…Ren.

O! Tak się nazywasz, tak?

 

UCZEŃ 1

Si. To ja, a to gangrena (wskazuje na kolegów).

 

UCZEŃ 5

Srajpadowiec…

 

UCZEŃ 1

Szalbierz szaleńcu albo będziesz miał retorsje dziadu ty dziadu!

 

UCZEŃ 3

Oj już w porządku mój żołądku.

(aluzja do reklamy środka Rennie)

 

Nauczyciel zastyga w ruchu, to jakaś nowa gwara, której nie zna.

 

NAUCZYCIEL

co…on…mówi…?

 

UCZEŃ 2

(zdegustowany, że musi tłumaczyć takie oczywistości)

Bo widzi pan, to jest szersza hitoryja, no nie…razu pewnego dopadł nas letarg

(nauczyciel patrzy prosząco),

a niech to Hetfield Wszechmogący, języków się uczyć trzabyło, dopadł nas letarg, znaczy z francuskawa poszliśmy na targ, no nie.

Wchodzimy a tam czysta rozkosz, ale Reńka mówi nie bierzemy żadnych koszy, no to idziemy dalej, no nie, no i nagle dopada nas lekoman…

 

UCZEŃ 3

…ten co tabletki daje (mruga okiem porozumiewawczo do kolegów)

 

UCZEŃ 2

…si, lekoman.

Ale, że kaski nie mieliśmy, tośmy go minęliśmy, c`nie. Idziemy i nagle koluniu nr 2 krzyczy:

Budda, chcę taką! Szkoda, że nie powiedział nam wcześniej, że chodziło o budę dla psa, nie dostałby bęcków, c`nie…aha, zapomniałem dodać, że najpierw musieliśmy zahaczyć o rajfur, bo Ren zdarł błotnik.

 

NAUCZYCIEL

Rajfur?

 

UCZEŃ

(zdegustowany)

Warsztat. Takie coś, gdzie naprawia się fury, tak?

 

NAUCZYCIEL

(załamany)

No dobrze, ale co z tym szaleńcem?

 

UCZEŃ 1

Dobra Mesjasz, ja dokończę, ja?

 

NAUCZYCIEL

(zdziwiony)

Mesjasz?

 

UCZEŃ 1

Z pana to prawdziwy wolnomyśliciel.

Mesjasz, poka panu, czemuś Mesjasz.

 

Uczeń dwa zaczyna beczeć jak koza.

Koledzy cieszą się, nauczyciel zaczyna patrzeć nerwowo na zegarek.

 

UCZEŃ 4

Niech pan tak nie patrzy, nie ukradną panu KATamaranu.

 

Rechoczą.

NAUCZYCIEL

Uczę wos już tyle czasu, a jeszcze czegoś takiego nie widziałem.

 

UCZEŃ 4:

Nas to na pewno nie…poza tym był czas przywyknąć. Pan się nie boi, byle kałuży uniknąć, a będzie dobrze.

 

NAUCZYCIEL???

?

 

UCZEŃ 4

Biegunki zią.

 

NAUCZYCIEL

Kiedy?

 

 

 

UCZEŃ 5

Na przerwie.

W końcu słyszał pan o komando nn tak? No właśnie. Reńka skończ to historię, bo widzę korki nam się szykują.

 

UCZEŃ

Jest na letargu stoisko, gdzie jest wszystko, tak?

 

Uczniowie przytakują wyliczając, co można tam dostać (podczas, gdy uczniowie wyliczają, uczeń 1 tłumaczy nauczycielowie na język zrozumiały)

 

UCZEŃ

Syrop.

 

Nauczyciel (postanawia podjąć wyzwanie i sam rozszyfrować slang uczniów).

 

NAUCZYCIEL

Czekaj Reńka. Syrop to pewnie kolejny wasz dopalacz pewnie.

 

UCZEŃ 1:

Chciałby pan. Mesjasza nogi od jakiegoś czasu bardzo bolały, to trzeba było mu syrop załatwić.

 

Nauczyciel zachowuje się, jakby dostał cios w szczękę, ale postanawia dalej walczyć.

 

UCZEŃ

Raz była kaszanka.

 

NAUCZYCIEL

A co na to sanepid?

 

UCZEŃ 1

Nie wiem, ale anka była ohydna i ktoś powinien się tym zająć. Pół punktu dla pana.

 

UCZEŃ

Manatki.

 

Nauczyciel wydyma usta w triumfie, że udało mu się rozszyfrować.

 

UCZEŃ

Marchew.

Gasi wzrokiem nauczyciela.

UCZEŃ

Latarka.

Teraz już nauczyciel nie jest taki pewny.

 

UCZEŃ 1

Uczyłeś by się pan języków, nie byłoby problemów.

Na czym pan trze buraczka? No…?

No właśnie, dobrze.

 

NAUCZYCIEL

Stop! stop! stop! powiecie mi o co chodzi z tym szaleństwem?

 

UCZEŃ 1

(do ucznia 3)

Powiedz panu KATolikowi synu starego Moka, czyli Mokasynie.

 

UCZEŃ 3

Widzi pan, akurat przechodził obok nas Francuz. Akurat Jean Pierre, gdy Dziurkacz

(wskazuje na ucznia 5)…

 

Nauczyciel aż boi się zapytać dlaczego Dziurkacz, więc Mesjasz dąży z pomocą:

 

UCZEŃ 2

Lubi spędzać popołudnia z pcią nadobną.

 

UCZEŃ 3

…podbiegł do stoiska, na którym afrodyta sprzedawała szaliki. Normalnie czyste szaleństwo.

Tak, też nie mogę pojęty dlaczego akurat murzynka sprzedaje szale.

 

NAUCZYCIEL

Panowie, skończmy tę nierówną walkę, proszę….za niedługo dzwonek na przerwę.

 

Uczeń pokazuje kolegom: mamy go!

 

UCZEŃ 3

…i wie pan, jak to w sklepie. Robi się sztuczny tłok, a wolny elektron juma. I kolo nasz szaleńcem się stał.

 

UCZEŃ 1

(usłużnie)

Krótko mówiąc „bierz ten szalik szalikowy szaleńcu bo jak ci walnę, to znowu się porzygasz”.

 

NAUCZYCIEL

Nie można było tak od razu?

 

UCZEŃ 4

To byłoby zbyt proste.

 

Nauczyciel jest coraz bardziej zdezorientowany, jakby miał za chwilę oszaleć.

Rozlega się dzwonek komórki schowanej w torbie nauczyciela.

 

UCZEŃ 1

Ooooo! czyżby czyżyk?

 

NAUCZYCIEL

(do słuchawki)

Ekolog….tfu! Czcibór Kat, słucham?

 

Uczniowie podśmiechują się. Nauczyciel piękną polszczyzną potwierdza, że tak to on, że jest zainteresowany ofertą itd.

 

UCZEŃ 5

Starorzecze.

 

Koledzy przytakują.

UCZEŃ 1

Nie, czemu, dobrze mówi.

Ty (wskazuje na Ucznia 3) miałeś powiedziećajcieco twój stary wczoraj odwalił.

 

UCZEŃ 3

Wiecie, że mój stary zawsze wymyśli coś fajowego, nie?

Uczniowie przytakują.

UCZEŃ 3

Oglądają starzy mecz. Mama chciała serial, ale ojciec mówi jej „masz m jak mecz” i nie becz.

No ale słuchajcie.

Ojciec patrzy, że matka jakoś nie bardzo na mecz, no to co będzie kobiecinę męczył, no nie.

Mówi do niej- idź po piwo.

Rozumiecie, kobieta się rozrusza, noga jej ścierpnie, a tak to i dla zdrowotności sobie pochodzi do kuchni i z powrotem, a przy okazji dotleni się, bo powietrze rześkie tego roku.

Ale wiecie, matka nie w ciemię bita, ino w coś innego, no i mówi do ojca- ty, a magiczne słowa to gdzie? Jaaa. Ojciec patrzy na nią, myśli chwilę i mówi: hokus pokus, czary mary, wypierdzielaj po browary!

W tym czasie nauczyciel kończy rozmowę telefoniczną. Chowa aparat do torby. Patrzy na zegarek. Wygląda jakby nabrał nowych sił przed bitwą, jakby unosił się w sobie.

 

NAUCZYCIEL

  • No dobrze, moje kalesony.

Rozumiem, że jak Kalego bić to źle, a jak Kali bić to dobrze.

Proszę zapisać sobie temat pracy domowej na jutrzejsze zajęcia.

 

W oczach ma gromy, jakby nakręcał się przed jutrzejszą lekcją.

Uczniowie czują, że nie udało się zniechęcić nauczyciela.

 

UCZEŃ 5

Oj, chyba nie odleci na drugi krąg.

 

UCZEŃ 2

Wiecie co, zaczynam czuć obrzydzenie do niego.

 

UCZEŃ 3

Bez antysemickich wstawek kacapie!

 

UCZEŃ 4

Ojoj, jakiś ty dowcipny.

 

UCZEŃ 1

Dobrze, że nie doustny, cicho!

Jaki to temat panie Kacie?

Coś po pańskiej lini? Ogniem i mieczem?

Uczniowie rechoczą.

NAUCZYCIEL

(spokojnie, wolno i uroczyście)

„Wpływ śrądziodzielni skąpomałej dwurozdzielistnej na ustroinę dądni wielkiej w przygaci rozpadalnej”.

Uczniowie patrzą po sobie, są załamani, nie mogą uwierzyć, że jakiś nauczyciel ich załatwił.

Dzwonek na przerwę.

KONIEC.

 

Przemek Saracen

Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne