Niezależnie od wszystkiego zgodzimy się, że w XXI wieku, w Europie nie ma miejsca na wojnę. Wydawało się, że jesteśmy już na tym poziomie cywilizacyjnym, że wszelkie konflikty o charakterze zbrojnym nie mają racji bytu, ale przecież tak samo myśleliśmy przy okazji bałkańskiej rzezi.
Wydawało się, że doszliśmy do etapu, w którym można pokojowo rozwiązywać problemy na drodze negocjacji, ustępstw, wspólnych przedsięwzięć gospodarczych, społecznych i kulturalnych, bo przecież wszystko co nowe i dobre rodzi się z przenikania kultur, wymiany doświadczeń i wzajemnej nauki.
W końcu na tym fundamencie powstała Unia Europejska, której mechanizm raz lepiej, raz gorzej, ale działa. Sprawdza się, co w obecnej sytuacji widać aż za dobrze.
*
Europa, świat zawsze miał problem z Rosją. Z jej ogromem, jej bogactwem złóż naturalnych i wynikających z tego poczuciem wielkości i kompleksem boga wśród władców. Widzieliśmy to na każdym etapie istnienia tego państwa. Szybko przyjęto model rządzenia oparty nie na współpracy, lecz na siłowym rozwiązywaniu sporów i fizycznemu eliminowaniu przeciwników wprost lub za pomocą piętrowych intryg trwających całe lata.
Wysiedlanie, a często eksterminacja podbitych narodów oraz instalowanie posłusznych rządów i bezduszna eksploatacja stała się normą funkcjonowania najpierw Rosji, a potem Związku Radzieckiego.
Znacie narody i państwa, które cieszyłyby się z pokojowego współistnienia z sowieckim sąsiadem? Ja też nie. Zawsze dominowała brutalna siła i wszystko było podporządkowanie podbojowi. Czy to sąsiadów, czy to własnego narodu wytresowanego tak, by służył państwu, carowi, pierwszemu sekretarzowi, prezydentowi.
Tymczasem świat szedł do przodu. Żarna historii mieliły, a kraje Europy Wschodniej wybiły się na niepodległość i weszły w zachodnie struktury. Przez pewien czas wydawało się, że Związek Radziecki pod przywództwem Michaiła Gorbaczowa zmieni swoją filozofię.
W końcu to Gorbi chyba jako pierwszy radziecki przywódca zaniechał zastosowania nagiej siły jako argumentu w dążeniu do celu. Tak, to był czas, gdy – nie będzie tu przesady – cały świat odetchnął z ulgą. Nie dlatego, że Rosja/Związek Radziecki przegrał. Dlatego, że Rosjanie zrozumieli, iż nowoczesne państwo nie osiąga celów poprzez wojnę, terror i opresję własnych obywateli, lecz zaniechanie wszelkich przemocowych zachowań tam, gdzie cel można osiągnąć innymi metodami.
Niestety. Sytuacja potoczyła się zupełnie inaczej. Rosja rozegrała nas, a zachodnie społeczeństwa stały się ofiarą własnej łatwowierności, otwartości i dobrej woli wobec już udającej zmiany na lepsze Rosji. W ten sposób Rosja podstępem weszła do europejskiego krwiobiegu gospodarczego, finansowego, kulturalnego.
Można powiedzieć, że stała się takim Alem Pacino z filmu „Adwokat diabła”; wykorzystała grzeszki naszych społeczeństw, lenistwo, bezideowość klasy politycznej dla swoich celów.
Aż nastał Putin, który w końcu nie bez powodu publicznie ogłosił, że upadek Związku Radzieckiego był największą tragedią. I to był pierwszy sygnał.
**
W okresie, w którym Rosja napadła na Krym pracowałem z Ukraińcami, którzy mówili mi, że militarne wejście kacapów na półwysep było wisienką na torcie, bo najważniejsze rozgrywało się od paru lat. Krym był przejmowany przez rosyjskie firmy i instytucje, które po cichu wprowadzały swoje rozwiązania, systemy, rozliczenia i tylko czekały na hasło, by wszystko połączyć w sieć, tak to nazwijmy. Aż nastał dzień 0, w którym lokalsom przestały działać karty płatnicze a jedyną walutą stał się rubel. I tyle.
Szybko poszło, a zaszokowana i nieprzygotowana do tego rodzaju kryzysów Europa nie była w stanie zareagować. Jednak umówmy się, powinien to być szybki kurs hodowania jaj dla polityków naszego kontynentu. Zamiast tego uśpieni przez urok Putina i jego petrodolarów przestali widzieć rzeczywistość i odrzucali to, co nieuniknione.
***
To, że Rosja szykuje coś wobec Ukrainy wiedzieliśmy już w grudniu 2021 roku. Nie trzeba było obserwować ruchu wojsk i śledzić zdjęć satelitarnych.
Poważnym sygnałem była informacja, która ledwie przemknęła przez media i umarła: Chiny na potęgę skupują zboże. Nie negocjują, płacą ile dostawca zażąda, odbierają towar i magazynują.
Po prostu jeśli chciałeś wtedy zarobić szybki pieniądz wystarczyło, że puścisz ogłoszenie iż potrzebujesz wagon zboża, a kiedy już dogadałeś się z rolnikami pisałeś do Chińczyków: „hej ziomeczki, mam tyle ziarenek i tyle, jesteście zainteresowani?” I byli. Zwłaszcza, że chińskim spichlerzem była do tej pory… Ukraina.
I trochę dziwię się, że po tej informacji nasi znawcy tematu, których jak wiadomo jest w Polsce na pęczki nie ruszyli o Chin.
****
Biorąc pod uwagę to, co napisałem na początku, inwazja na Ukrainę nie mieści się w żadnych granicach człowieczeństwa. Żadnych. A kiedy dowiadujemy się, że Rosja ma mobilne krematoria, w których utylizuje ciała własnych żołnierzy to jest to taki poziom zwyrodnienia, którego i nie potrafię i nie chcę zrozumieć.
Czy jesteśmy w stanie w ogóle zrozumieć powód najechania Ukrainy? Oprócz modnych zaklęć o psychopatii Putina? Pewnie jakiś jest. Może być nim tradycja polegająca na tym, że Rosja/Związek Radziecki nigdy się nie cofa. Może być być to tradycja nieustannego podboju. Może być to kontynuacja przemówienia Putina, który mówił o upadku ZSRR jako największej tragedii. Może.
I tu dochodzimy do kolejnego wątku. Systemu wartości i prowadzenia polityki. Jak to wygląda na Zachodzie, mniej więcej wiemy. Jak to wygląda na Wschodzie, gdzie najważniejszy jest honor przywódcy, jego zbawczość, niemal boska moc – też już wiemy.
Dodajmy do tego rosyjską ocenę Michaiła Gorbaczowa jako zdrajcy i będziemy mieli jakiś obraz.
Wydaje mi się, że musimy po trosze wejść w tamten system wartości, byśmy mieli obraz przeciwnika, w którym przywódca nie jest człowiekiem, lecz mitem, taką esensją pielęgnowanych wartości, które wpajane na przestrzeni stuleci zostały doprowadzone do absurdu.
*****
Czas jednak zastanowić się, o co w tym wszystkim chodzi? Na razie wiemy, że Putin pozwolił uwierzyć nam, że jest zdolny do wszystkiego. I nawet jeśli spróbujemy ocenić to racjonalne, to gdzieś z tyłu głowy włącza nam się bezpiecznik – kurwa mać, przecież jest psychopatą, a taki w imię byle czego gotów jest ruszyć z wojskami na inne kraje. Niestety podbija tę argumentację Ukraina.
Według mnie może być inaczej, ale nie musi. Jak na początku powiedziałem, moja wiedza jest równa waszej, ale i tak się wypowiem.
Otóż uważam, że od początku celem Rosji jest wschodnia Ukraina oraz zaprowadzenie wśród zachodniej opinii publicznej przekonania, że Putin zechce sięgnąć po pozostałą cześć państwa, a nawet po Polskę i resztę Europy.
Tyle, że jeśli Ukraina będzie propagować tę opinię, stanie się w oczach obserwatorów państwem niestabilnym, buforem i państwem frontowym jednocześnie, które jeszcze bardziej nie będzie akceptowane ani przez Wschód ani przez Zachód. Może stać się co najwyżej poligonem dla światowych mocarstw oraz ich technologii.
Oczywiście, że nie chciałbym mieć racji. Nie musicie się ze mną zgadzać. Nawet nie musicie specjalnie argumentować, jak bardzo się mylę. Ja nawet chcę się mylić, ale moje przeczucia są takie, a nie inne.
Mało tego – uważam, że Putin tworzy tę całą psychozę jednocześnie osiągając wcześniej założone cele, czyli tereny wschodniej Ukrainy.
Atak od północy, oblężenie Kijowa, przez co uwaga świata w większości skupia się na stolicy, ataki od południa oraz sprawianie wrażenia, że wróg rusza w stronę zachodniej granicy mają na celu związanie przeciwnika w tych właśnie miejscach.
A w tym momencie na wschód ruszają właściwe wojska, właściwy sprzęt. I tam się okopują. Tam przygotowują do ustanowienia swojej władzy, a kiedy zorientujemy się o co chodzi, Putin odbierze kolejną paradę zwycięstwa.
******
W dłuższej perspektywie ta wojna może mieć swoje plusy, jeśli tak w ogóle możemy to oceniać. Swoją decyzją Putin przekreślił własny wysiłek związania Zachodu z rosyjską potęgą. Pieniądze Gazpromu skutecznie usypiały zachodnich polityków. Urok cara i głupota polityczna pozwoliły wyhodować prorosyjskie partie, które wykorzystując zdobycze demokracji, demokrację tę powoli nam zwijają.
Nie ukrywający proputinowskich sympatii politycy francuscy, węgierscy, włoscy, czy niemieccy, nie mówiąc o polskich władzach, które zmieniają nam prawo i obyczaje właśnie na wzór tego, co wprowadzono w Rosji powinni być skutecznie wyeliminowani z polityki i nie zawaham się stwierdzić, że powinni zgnić w więzieniach, bo tam jest ich miejsce.
To ponury paradoks historii, że dopiero inwazja Rosji na Ukrainę sprawiła, że Zachód wydoroślał. Wojna przesiała klasę polityczną. Jedni przeszli przyspieszony kurs odpowiedzialności za państwo i stali się wzorem dla pozostałych.
A inni pozostali mentalnie na Wschodzie. I o tym trzeba pamiętać podczas najbliższych wyborów.