Już nie pamiętam, czy lecieliśmy w tę, czy we wtę, ale raczej będzie to lot z Wrocławia do Warszawy. Lot względnie komfortowy z gratisowym napitkiem i batonikiem. Niestety obsługa angielskojęzyczna. No niech będzie, w końcu parę lat w obcojęzycznym kraju spędziłem, więc dogadanie nie było problemem. Tylko po co nazywać LOT polską linią, skoro na połączeniach krajowych zatrudnia cudzoziemców nieznających naszego języka?
Autor: Przemysław Saracen
Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.
Popularne
Najnowsze