Wypad w stronę Gerlachu był przypadkowy. Zniechęceni jazgotem Krupówek, których panicznie boi się nasz psiak postanowiliśmy obejrzeć słowacką stronę Tatr. I powiem wam, że wrażenie jest niesamowicie zachęcające do tego stopnia, że wkrótce tam wrócimy.
To w ogóle był wypad do odległej krainy. Rozległe, puste przestrzenie, a przecież ledwie piętnaście minut wcześniej opuściliśmy polski jazgot i polskie bezguście. Mnóstwo szyldów naćkanych byle jak i byle gdzie.
A tu? Wyższe góry, mniej ludzi. Większe przestrzenie. Ładniejsze widoki. I cisza.
Póki co, jako pierwsze zdjęcie dnia – na zachętę pokazujemy najwyższy szczyt Słowacji: Gerlach 2655 metrów n.p.m.

Super fota!