BodyCount „Carnivore”. Muzyczny gangster w najwyższej formie

Kiedy zamierzasz oceniać płyty „Body Count” musisz liczyć się z tym, że Ice – T i jego gromada mogą wjechać ci na chatę i spuścić manto. Każdy, kto czytał jego teksty ma tego świadomość. Dlatego oceny twórczości starych, dobrych rapmetalowców nie należą do łatwych.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

Prawda jest jednak taka, że od kiedy „Body Count” powrócił płytą „Manslaugter” mamy do czynienia najciekawszymi płytami tej grupy od lat. Są równe, świetnie wyprodukowane, konsekwentne i drapieżne jak diabli. Tak jest również teraz a to znaczy, że z wiekiem chłopaki są coraz lepsi. Choć są tacy, którzy po odpaleniu tej płyty powiedzą „błeee, ileż można”. Niech mówią.

Od lat fascynuje mnie gniewne, wściekłe skandowanie protest songów pod podkład gęstych, brutalnych riffów. Fascynuje mnie ta bezkompromisowość ludzi w sumie majętnych, którzy mają świadomość skąd pochodzą i dla kogo tworzą. Nie ma w tym grama fałszu, a bezkompromisowy kopniak między oczy ludzi, którzy sami zamknęli się w swoich bańkach jest po prostu wspaniały.

Ale do rzeczy. „Carnivore” jest kolejnym równym, bezkompromisowym, brutalnym i szczerym muzycznym ciosem w szczękę. Gęste rymy, wypluwane z zaangażowaniem wersy są podbite kastetem gęstych gitar przypominających jadący na ciebie superczołg. I albo przetrwasz jego napór, albo zostaniesz roztrzaskany, niczym czaszki rodem z drugiej części „Terminatora”.

„Carnivore” to również okładka, której autorem jest nasz rodak, Zbigniew M. Bielak tworzący okładki dla między innymi Vadera, czy Paradise Lost.

Można mieć zastrzeżenia do raperskich umiejętności Ice – T, ale nie o to chodzi. Sam nie uważam się za kompetentnego w tej sprawie. Tak naprawdę liczy się to, w jaki sposób artysta wpływa na odbiorcę.

Można mieć zastrzeżenia do gitarowej wirtuozerii gitarzystów, ale nie o to chodzi. Sam nie uważam się za kompetentnego w tej sprawie. Tak naprawdę liczy się to, w jaki artysta wpływa na odbiorcę.

A wpływa zajebiście! Nieważne czy odpalisz ten album podczas jazdy samochodem, czy słuchasz podczas mycia naczyń. „Body Count” wypełnia cię od stóp do głów gniewem, wściekłością i takim naładowaniem, które powoduje, że masz ochotę wybiec nabuzowany z chałupy i coś zrobić. Nie wiem, w minutę przekopać działkę, albo wpierdolić nielubianemu sąsiadowi.

Umówmy się, „Carnivore” wychodzi z tej samej jamy, co „Manslaughter” i „Bloodlust”. Wychodzi również z tej samej jamy, w której rodzi się niesprawiedliwość współczesnego świata; pogarda, ukrywany rasizm, zazdrość i mowa nienawiści na najwyższych szczytach władzy.

Ci z was, którzy są młodymi, zblazowanymi gówniarzami urodzonymi w latach dziewięćdziesiątych zapewne zaczną porównywać „Body Count” z Limp Bizkit, czy Kornem. No cóż, w dupie byliście i gówno widzieliście. BodyCount, a szczególnie jego ojciec to nie tylko legenda hardcore`u, ale facet, który tworząc legendarny utwór „Cop Killer” w 1992 roku trafił na czarną listę FBI, które tworzyło wykaz ludzi stwarzających zagrożenie bezpieczeństwa krajowego. Tak było, drogie dzieci. Człowiek swoją twórczością doprowadzał do powstania.

I nawet jeśli 30 lat później FBI zdjęło rapera z listy, to jego język i argumentacja nie zmieniły się. To świat się zmienił. Bogaci są jeszcze bogatsi, media zajmują się same sobą, a wykluczeni mogą jedynie gwałtownie protestować, bo tylko tej język jest w stanie zainteresować opinię publiczną.

Nie? A polski przykład Strajku Kobiet nic nam nie mówi? Trzeba wyjść wkurwionym na ulicę, by ktokolwiek zwrócił na ciebie uwagę.

Na „Carnivore” znajdziemy nie tylko pompujące adrenalinę killery, jak opisujący współczesną Amerykę „Bum – Rush” (za ten utwór grupa otrzymała pierwszą w swej historii Grammy) czy oszalały trashowy „Point The Finger”, ale również powrót do klasyki metalu. Mamy więc cover „Ace Of Spades” Motorhead, a nawet powrót do własnej klasyki, czyli świetna przeróbka „Colors”.

Na płycie usłyszymy również gości: Jamey Jasta z Hatebreed i Kingdom of Sorrow, Dave Lombardo czy Ridley Gale z Power Trip. Do najbardziej melodyjnego utworu na płycie muzycy zaprosili wokalistkę Evanescence. Ale spoko, „When I’m Gone” to żadna łzawa ballada.

Jakby tu podsumować moje powyższe wypracowanie… No dobrze. „Body Count” sam sobie podnosi poprzeczkę, ale pokazuje, że w na poletku wściekłego metalowego rapowania gra ściga się sam z sobą. Ta grupa nigdy tak dobrze nie brzmiała jak teraz. Napędzana wściekłością dzisiejszego świata stworzyła jeden z najciekawszych album.

Jeśli lubisz mocną muzykę, gwałtowny przekaz, społeczne zaangażowanie i komentarz ta płyta jest dla ciebie. Co ja gadam! Ta płyta to obowiązkowa jazda dla każdego miłośnika ciężkiego pierdolnięcia!


BodyCount: „Carnivore” [2020]

  1. Carnivore
    2. Point The Finger (featuring Riley Gale)
    3. Bum Rush
    4. Ace Of Spades
    5. Another Level (featuring Jamey Jasta)
    6. Colors – 2020
    7. No Remorse
    8. When I’m Gone (feat. Amy Lee)
    9. Thee Critical Beatdown
    10. The Hate Is Real

 

KRYTERIA OCEN

„Carnivore” jest kolejnym równym, bezkompromisowym, brutalnym i szczerym muzycznym ciosem w szczękę. Gęste rymy, wypluwane z zaangażowaniem wersy są podbite kastetem gęstych gitar przypominających jadący na ciebie superczołg.

OCENIAM

Wrażenia ogólne
Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne