Już George Lucas udowodnił, że można sprzedać ten sam towar nie tylko ku pokrzepieniu siebie i własnej kieszeni, ale ku radości fanów.
Remake horroru Wesa Craven`a pokazuje, że „Wzgórza mają oczy” jeśli mają kogoś cieszyć, to sadystów. Inna sprawa, że współczesny horror w znacznej części pokazuje, że coś niedobrego dzieje się z widzem i z mediami, które bez zmrużenia okiem przechodzą do porządku dziennego nad tego typu twórczością. Czy trzeba przykładów? „Hostel”, „Piła”, teraz „Wzgórza mają oczy”- filmy, które nie mają nic do zaoferowania, z wyjątkiem tępego okrucieństwa. Ba! Sadyzmu. Powoli zaczynam zgadzać się z tymi, którzy obawiając się zarzutów o ograniczanie demokracji proponują powołanie jakiegoś ciała kwalifikującego określony film pod względem wiekowym itd. „Wzgórza mają oczy” utwierdzają mnie w przekonaniu, że powołaniu takiej instytucji to kwestia czasu.
Akcja filmu jest prosta jak drut strzałowy lub myśl Prezesa K.; skonfliktowana amerykańska rodzina, w ramach naprawy stosunków między sobą udaje się na wycieczkę do Kaliforni. Po drodze zatrzymuje się na stacji benzynowej, której pracownik namawia podróżnych do podróży skrótami przez niegościnną pustynię. Cholera wie czemu, ale udaje mu się ta sztuka. Amerykanie ruszają skrótami. Nie wiedzą, że to wspaniała okazja dla tajemniczych mieszkańców odludzia: mutantów pragnących śmierci każdego, kto się tu pojawi.
Dlaczego? Cholera wie. Może są kanibalami? A może chcą zdobyć sprawność „morderca”? A może zdruzgotani odwołaniem Trójkąta Weimarskiego zdurnieli i zlasowały im się mózgi. Nie wiem, ale każda z tych hipotez jest równie logiczna, jak ten film. Oczywiście podróżnym psuje im się samochód. Oczywiście nie działają telefony. Oczywiście w promieniu „x” kilometrów nie ma nikogo, kto ruszyłby na pomoc. W każdymbądź razie nadchodzi chwila, w której trzeba stawić czoło śmiertelnie głupim mutantom. I o to chodzi twórcom tego filmu- mają pretekst do literalnego pokazania widzom jatek: palenie żywcem, przebijanie, masakry, dekapitacja, wbijanie kilofów w czaszki. Wszystko pokazanie naturalistycznie, bez chwili oddechu, dystansu. Nie trzeba chyba podkreślać siły współczesnej charakteryzacji, by wiedzieć, jak wielki niesmak, obrzydzenie i niezgodę na ten rodzaj rozrywki pojawia się w każdym, kto ma choćby odrobinę poczucia estetyki i zwykłej wrażliwości.
Odrzucam takie kino i odradzam je każdemu. Nie mam zamiaru zachęcać, czy promować filmu nawołującego do skrajnej przemocy, która przechodzi w czysty sadyzm. „Wzgórza mają oczy” jest filmem chorym i dla takich ludzi przeznaczonym. Jeśli macie co do tego wątpliwości, sięgnijcie do słownika i zatrzymajcie się na haśle „sadyzm”. Powiedzmy wprost: ten film jest testem na ludzkie skłonności. I jeśli można po obejrzeniu tego „czegoś” wysnuć jakiś pozytywny wniosek to chyba tylko taki, że pozwala na poznanie swoich ukrytych odruchów. Nie zmienię zdania: jest to film chory, sadystyczny, przeznaczony dla sadystów.