Jedna z największych firm ubezpieczeniowych w Australii przygotowała cyfrowe wizualizacje zrekonstruowanych europejskich zamków. Jednym z nich jest polski zamek w Olsztynie.
Kiedy pierwszy raz przeczytałem o tym zamku myślałem, że chodzi o Warmię i Mazury. Dopiero parę lat później, gdy znalazłem się w okolicach Częstochowy pomyślałem, że warto zobaczyć… Olsztyn, który niespodziewanie pojawił się na drogowskazie.
Było to przez czasem smartfonów, a co za tym idzie cyfrowych map. Szło się do empiku lub księgarni i kupowało drogowe mapy Polski. Potem siadało się do stołu z ołówkiem w ręku i planowało trasę. Czasem trzeba było użyć lupy. Aby przejść do dalszej części planowania trasy, bo przecież nie będziesz jechał i jednocześnie wpatrywał się w mapę – należało wziąć karton i wpisywać kolejność miejscowości prowadzących do celu.
Po drodze i tak okazywało się, że drogi już nie ma. Czasem przypominała poligon. Ale była pełna przygód. W ten sposób właśnie odkryłem TEN Olsztyn. Ruiny zamku na wzgórzu.
Zamek powstał w XIII wieku.
Niesamowite wrażenie. Patrzysz i próbujesz to do czegoś przyrównać. To porośnięte soczystą trawą skaliste wzgórze. Białe, wapienne. Niesamowicie białe. Mnie kojarzyło się to z kośćmi. Nie wiem czemu, ale tak było. I dosłownie wyrastające z tych kości mury i pobudzająca wyobraźnię wieża. Stare, zrujnowane, czekające na swoją kolej w maratonie dziejów.
Zawsze ciekawiło mnie jak ten zamek kiedyś wyglądał. Teraz wiem. Okazuje się, że jeden z największych ubezpieczycieli w Australii przygotowuje wizualizacje najciekawszych obiektów historycznych na świecie. I podczas jednego z takich projektów padło na nasz Olsztyn.
Spójrzmy, jak wyglądał kiedyś olsztyński zamek według australijskich rekonstruktorów: