Z przymrużeniem oka. Dziwne fakty o Norwegii, część druga.

pierwszej części cyklu przedstawiłem wam parę dziwactw, którymi zaskakuje Norwegia. Dziś kontynuujemy naszą podróż przez kraj Wikingów i z przymrużeniem oka obserwujemy tubylców.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

Było o snusie, było o zapowietrzaniu się, a nawet o narodowym daniu, czyli mrożonej pizzy.Idźmy zatem dalij, jak mawiają na Podlasiu.

Zawsze kiedy jestem na zakupach w Ikei zastanawiam się, skąd biorą się te dziwaczne nazwy mebli. Rozumiecie, są one tak cudaczne, jakby ich twórcy sami prosili się o szyderę. Jakaś Hjomyroa, Durtsoogno, czy Wunjo. Nawet Deadpool w świetny sposób przejechał się po półkach z Ikei.

Okazuje się jednak, że to wszystko ma swój sens, bo: nazwy sof, czy półek na książki biorą swoje nazwy ze szwedzkich miejsc; łóżka, garderoby i meble w przedpokojach noszą swe nazwy na cześć miejsc w Norwegii; z kolei nazwy dywanów mają swój rodowód w Danii. I na koniec Finlandia, z której wywodzą się nazwy stołów w jadalniach oraz krzeseł.

Kurczę, tu mały wtręt. Dzwoni do mnie żona i zamiast słać mi przez monitor wyrazy miłości, tudzież wyrazów uwielbienia i szlochać z tęsknoty mówi mi: „Ty, masło podrożało!” No super myślę. I dodaję: „Ajmiśjutu”. Potem przypomniałem sobie, że przecież podobna sytuacja miała miejsce w Norwegii! No no no. A było to rok 2011 gdy kostka masła (250g) kosztowała równowartość jakichś 50 dolarów hamerykańskich. Jeśli dobrze pamiętam było to w okolicach święta karpia, czyli Bożego Narodzenia, a w kraju nastąpił niedobór masła.

Patrzcie, tych Norwegów jest tyle, że każdy mówi do siebie „hei” (nie mylcie z „hai”, bo to oznacza „rekin”), cv możesz zjeść jeśli zostaniesz rekomendowany Norwegowi przez Norwega, a każdy mówi do siebie po imieniu. Powaga, nawet petent do urzędnika mówi: „Siema, co słychać koleś?” A koleś: „No bomba ziom, jak po weekendzie?”. No i zaczyna się rozmowa o wszystkim i niczym, a ty zastanawiasz się co to k… jest? Generalnie zazdroszczę tubylcom takiego jakby wyizolowania.

No ale wróćmy do tematu. Co to było? …. No tak. Mało ich. Aaaa! Już wiem! Norwegia liczy pięć milionów z groszami mieszkańców, ale słuchajcie! W samym US&A jest więcej osób pochodzenia norweskiego, niż samych Norwegów.

Słyszeliście pewnie o Samach, którzy mają monopol na wypasanie reniferów i są kimś w rodzaju Indian w US&A. Tyle, że Indianie mają kasyna, a Samowie bydło. No. I to bydło jest czasem kastrowane. Tylko dlaczego Samowie robią to zębami???

Nie wierzycie? Przekonajcie się:

Najnowszą atrakcją turystyczną staje się „Trollpikken” czyli dosłownie Kutas Trolla. Mieści się on w tym samym regionie co słynne Preikestolen, czy Kjerag. Aha. Województwo Rogalandzkie, jakieś sto km na południe od Stavanger, pod Egersund. Kutas Trolla stał się również elementem kampanii wyborczej. W jej ramach jedna z kandydatek, pani nazwiskiem Tajik siadła dumnie na owej atrakcji oraz rozpoczęła debatę na temat tradycyjnych norweskich wartości oraz ich ochrony. Kurczę, czemu nasi politycy są tacy spięci. Myślę, że posłanka Pawłowicz dzięki tej atrakcji odzyskałaby wiarę w człowieka.

O, to jest ciekawe: jeśli rozmawiałeś z Norwegiem słyszałeś, że powienieneś robić to, czy tamto, jak używać sztućców, w ogóle jak powinien zachowywać się normalny człowiek, czyli nie okazywać nadmiernie emocji, wydzierać się, śmiecić, kłamać, przeklinać itd. Ale wystarczy, że wejdziesz do stołówki pracowniczej, w której siedzili tubylcy. Tornado to mało powiedziane. I tu przechodzimy płynnie do polowania na wieloryby. Tak. To element kultury, tradycji i tożsamości narodowej Norwegii. Bez tego kraj ten po prostu padnie, zginie, szczeźnie przygnieciony cudzoziemską nawałą.

Wystarczy, że powiesz temu miłemu, kulturalnemu i szanującemu naturę Norwegowii, że wielorybnictwo jest barbarzyństwem, pozostałością po niecnych praktykach handlowych i łowieckich, że służy tylko zaspokajaniu prymitywnych żądz – oj! Ten błysk gniewu i żądzy mordu maskowany nerwowym uśmiechem wart jest każdych pieniędzy 🙂 Nawet po kursie 0,44 za koronkę.

Cóż, myślę, że na dziś przerwiemy tę wesołą wyliczankę i wrócimy do niej później. Póki co zachęcam do podzielenia się swoimi uwagami na temat norweskich dziwactw.

Przemek Saracen

Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne