Kiedy piątego dnia września 1977- ego roku ruszył w swoją podróż międzygwiezdną nikt nie sądził, ze po latach wciąż będzie przemierzał przestrzeń kosmiczną oraz wciąż zadziwiał coraz to nowymi odkryciami. Sonda Voyager 1.
Pierwotnym celem misji Voyagera 1 było zbadanie Jowisza i Saturna oraz ich księżyców. Po zakończeniu eksploracji planet, główne zadanie stanowi badanie krańcowych obszarów heliosfery oraz pomiar właściwości fizycznych przestrzeni międzygwiezdnej [Wikipedia].
Wyobrażacie sobie pojazd podróżujący 43 lata bez przerwy? Przemierzający w ciemności i bezmiarze kosmosu? Przykład sondy Voyager 1 jest pochwałą potęgi ludzkiego umysłu. I wciąż odkrywa nowe rzeczy w przestrzeni międzygwiezdnej. Na przykład szumy tam, gdzie być ich nie powinno, czyli w pustce przestrzeni między gwiazdami.
Jest to oczywiście informacja, z którą my – zwykli ludkowie, dla których problemem może stać się aktualizacja apki w komórce – nie bardzo wiemy co robić i jaki ma wpływ na nasze życie, ale uwierzcie mi, ma. Nawet jeśli sam do końca nie wiem, jaki.
Zanim oddam głos naukowcom, podzielę się z Wami myślą na temat. Temat podboju kosmosu od zawsze uruchamiał ludzką wyobraźnię. Ale nie tylko. Szereg rozwiązań konstrukcyjnych zostało wykorzystanych w późniejszych latach na Ziemi przyczyniając się to rozwoju technologicznego oraz poprawienia jakości naszego życia.
Wystarczy wspomnieć o szczelnych opakowania do przechowywania żywności, technologię oczyszczania wody czy wzmocnienie kombinezonów straży pożarnej.
Osobiście wiążę ogromne nadzieje z marsjańskim projekcie moxie, który eksperymentalnie wytworzył tlen na Marsie w ramach najnowszej misji łazika Perseveranse, bowiem czyste powietrze jest ostatnio chyba tym, czego wkrótce będziemy potrzebować. Krótko mówiąc – czyste powietrze będzie nam potrzebne jak tlen. Być może moxie pomoże nam w tym.
Wróćmy do Voyagera Pierwszego.
Od czasu opuszczenia Ziemi przemierzył tak ogromną odległość, że nawet nie mam pojęcia do czego do odnieść. Dość powiedzieć, że odległość sondy od Słońca jest przeszło 150 razy większa od odległości Ziemi od Słońca.
Jak sobie to wyobrazić? Może nam pomóc odległość sygnału radiowego między nami a nadajnikiem.
Weźmy najświeższy przykład, czyli marsjański łazik i jego helikopter Ingenuity. Obserwowaliśmy jego loty z zapartym tchem.
Aby sygnał transmisji lotu dotarł do niej musi minąć kilkanaście minut, bo tyle potrzeba byśmy mogli odebrać obraz tego, co dzieje się na Czerwonej Planecie.
A jak wygląda sytuacja łączności z Voyagerem Pierwszym? Transmisje docierają na Ziemię ponad 21 godzin! Prawie doba.
Jego odległość od Słońca jest ponad 150 razy większa od odległości między Ziemią a Słońcem. Transmisje podróżujące z prędkością światła docierają na Ziemię ponad 21 godzin i muszą pokonać przeszło 23 miliardy kilometrów.
A zatem Vouager 1 opuścił Układ Słoneczny, przeszedł przez heliopauzę – granicę, przy której ciśnienie wiatru słonecznego nie jest już wystarczające, aby wepchnąć go w wiatr z przestrzeni międzygwiazdowej. Okazuje się więc, że tak naprawdę kosmos nie ma granic i jest to samo w sobie tak niezwykłe, że nie wiadomo jak podejść do tej informacji.
Skąd to się wzięło? I pod wpływem czego? I dlaczego nie ma granic?
Zajmijmy się odkryciem, dla którego powstał niniejszy wpis. Astronomowie odkryli bowiem stały szumy fal plazmowych w formie rozproszonego gazu. Znajduje się on między gwiazdami. Z polskiego na nasze postara nam się to wyjaśnić pani Stella Koch Ocker z Uniwersytetu Cornell:
„Jest bardzo słaby i monotonny, ponieważ występuje w wąskim paśmie częstotliwości. Wykrywamy słaby, uporczywy szum gazu międzygwiazdowego”.
Z kolei astronom James Cordes z tego samego uniwersytetu mówi:
„Ośrodek międzygwiazdowy jest jak delikatny deszcz. W przypadku wybuchu słońca to tak, jakbyś wykrył uderzenie pioruna podczas burzy, a potem powrócił do delikatnego deszczu”.
Zdaniem naukowców ten deszcz sugeruje, że w ośrodku międzygwiazdowym może być więcej aktywności na niskim poziomie, niż sądzono wcześniej. Nie jest do końca jasne, przez co ta aktywność jest spowodowana; może to być wzbudzona termicznie oscylacja plazmy lub quasi-termiczny szum generowany przez ruchy elektronów w plazmie, wytwarzające lokalne pole elektryczne. Tak, też do końca nie wiem o co chodzi.
Nieważne. Powiedzmy tak: cokolwiek to powoduje, można to wykorzystać w kilku celach. Sygnał można wykorzystać do mapowania gęstości plazmy, gdy sonda Voyager wejdzie głębiej w przestrzeń.
Można go również wykorzystać do lepszego zrozumienia interakcji między ośrodkiem międzygwiazdowym a wiatrem słonecznym. Wiemy, że tuż po drugiej stronie heliopauzy nastąpił wzrost gęstości elektronów – Voyager wykrył to podczas przelotu . Dokładniejsza znajomość gęstości ośrodka międzygwiazdowego może pomóc nam zrozumieć, dlaczego.
Zwłaszcza, że dużo czasu na poznanie tego zjawiska nie zostało zbyt wiele. Voyager 1 zbliża się do kresu swych możliwości, co spowodowane jest nieustannym pogarszaniu się elementów konstrukcji. W tym przypadku mówimy o zasilającym sondę termoelektrycznym rardioizotopowym generatorze. Z roku na rok jego stan pogarsza się, a jak wiemy nie ma jakiejkolwiek możliwości serwisowania. Dlatego też przewiduje się, że w granicach roku 2025 roku sonda Voyager Pierwszy odejdzie do krainy wiecznych łowów.
Kto by pomyślał, że podróż może trwać dosłownie bez kresu?
Wyniki badań zostały opublikowane w Nature Astronomy.