„Sekretne życie zwierzaków domowych” to prosta, ale niezwykle sympatyczna rozrywka dla całej rodziny.

0
525

Na „Sekretne życie zwierzaków domowych” ostrzyłem sobie kły i pazury już od ponad roku, kiedy to do sieci trafił pierwszy trailer, w przezabawny sposób pokazujący, co nasi milusińscy wyczyniają, kiedy tylko właściciele opuszczają domowe pielesze. I powiem Wam coś: jeśli podobnie jak ja kochacie zwierzęta i sami jesteście właścicielami niesfornego psa czy kota, szybko załapiecie, że animowany film producentów „Minionków” pokazuje prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

Głównym bohaterem filmu jest Max – kochający piłeczki, niesforny psiak, wierny i oddany swojej pani. Jego pieskie życie zostaje jednak nagle zakłócone, kiedy właścicielka adoptuje i przyprowadza do domu kolejnego psa. Duke jest wielki, ale i złośliwy, dlatego też Max będzie musiał coś wykombinować, aby intruz nie pogorszył za bardzo jakości życia dotychczasowego jedynaka. To oczywiście wpędzi ich w kłopoty i będzie stanowiło jedynie początek historii, ponieważ przez półtorej godziny nie można przecież siedzieć w domu, prawda?

Max, Duke i ich przyjaciele trafiają w końcu na ulice Nowego Yorku, uciekają przed rakarzami i chcąc nie chcąc stają się częścią spisku pewnego maleńkiego, pluszowego króliczka (!), który przewodzi wszystkim odrzuconym przez ludzi zwierzakom, w tym żyjącym w kanałach aligatorom (!!). Jego celem jest oczywiście doprowadzenie do zagłady niewdzięcznego gatunku. Wypada to przekomicznie.

Fabuła jest oczywiście pretekstowa, tak aby przesympatyczni bohaterowie mogli przemieszczać się z miejsca na miejsce w mniej lub bardziej gwałtowny sposób. Jest więc kolorowo, dynamicznie i po prostu ładnie, ponieważ animacja zastosowana w produkcji wygląda bardzo dobrze (chociaż nie jest to najwyższa półka, jakąś serwuje nam Disney czy PIXAR). Jednak to brak oryginalności, a także chwytającego za serce morału doskwiera „Sekretnemu życiu zwierzaków domowych” najbardziej.

Nie jest to może zbyt duża wada, ponieważ koniec końców to film uroczy, sympatyczny i niezwykle zabawny. Bohaterów nie sposób nie polubić, niezależnie czy mówimy o cynicznej kotce, walecznym kanarku, walczącym z pokusami jastrzębiu czy niezbyt rozgarniętym buldogu. Najlepiej wypadają początkowe sceny, które mogliśmy zobaczyć już we wspomnianych na początku zwiastunach – te ukazujące kulisy tytułowego życia naszych pupili za zamkniętymi drzwiami, kiedy nikt nie widzi. Aż chciałoby się tego więcej. Kiedy akcja wychodzi na nowojorskie ulice, jest już trochę mniej zabawnie, chociaż wprawne oko widza zauważy mnóstwo przecudownych, drobnych scen, gestów, minek, znaków czy symboli, które pojawiają się na tak krótko, że aż strach mrugnąć, żeby ich nie przegapić.

„Sekretne życie zwierzaków domowych” to prosta, ale niezwykle sympatyczna rozrywka dla całej rodziny, co potwierdzają wyniki finansowe filmu za oceanem (ponad czterokrotny zwrot kosztów produkcji do tej pory) i natychmiastowa decyzja o sequelu, który trafi do kin w 2018 roku. Chociaż film nie trafi do kanonu najoryginalniejszych, czy najbardziej przejmujących animacji, z pewnością dostarczy widzom rozrywki i na długo po wyjściu z kina pozostawi w świetnych humorach. Nie porównujcie go tylko z „Toy Story”, „Zwierzogrodem” czy innymi produkcjami nastawionymi na wielowarstwowy morał. W hedonistycznej kategorii w tym roku nie będzie mieć sobie równych. 7,5/10.

 Piotr Pocztarek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj