Podczas jednego z bieszczadzkich wieczorów postanowiliśmy odpocząć od zalewajek i dań w puszkach. Poszliśmy coś zjeść w pobliskiej restauracji.
Przyciągnął nas „U Eskulapa”, głównie dlatego, że wyglądał jak pozostałość historyczna. Rozumiecie, jakby tu kiedyś była jakaś stanica, a wokół niej wybudowała się miejscowość. No i żona Tonyego Halika, Elżbieta Dzikowska lubi tu zjeść. I to wystarczyło.
Jedzenie było przednie. Przygotowywane na miejscu i według starych, prostych receptur. Zresztą niedługo o tym napiszemy.
Póki co naszą uwagę zwrócił komunikat wywieszony na jednej ze ścian: