Zabierając głos w sobótczańskich sprawach nie zakładałem, że moje zdanie zyska moc sprawczą. Nie zakładałem, że poprze mnie jedna ze stron barykady sporu, a druga wystąpi przeciwko.
Oczywiście pomyślałem też, że warto w końcu stworzyć jakąś platformę dyskusji, bo przecież warto rozmawiać, ścierać się na argumenty, komentować nie gubiąc szacunku wobec siebie. W końcu w życiu jest różnie i zdarza się, że przeciwnik może mieć rację. I co wtedy?
Będziemy zwalczać lepszy pomysł tylko dlatego, że wyszedł od przeciwnika właśnie? No bez sensu.
Oczywiście w tej konkretnej sprawie nigdy nie uważałem, że pozjadałem wszystkie rozumy. Nie znałem problemu od środka, czy od podszewki, jak chcą niektórzy. Wbrew pozorom nie trzeba siedzieć w tym temacie w środku, bo tak naprawdę sprawa jest banalnie prosta. Przedstawiłem jedynie swój punkt widzenia mając nadzieję, że w komentarzach ja oraz inni stojący z boku obserwatorzy poznamy więcej szczegółów, które pozwolą nam na uzyskanie szerszej perspektywy.
Tak się powoli staje i dziękuję Komentatorom za ich słowa.
Widzę jednak, że po osiągnięciu celu, jakim jest odwołanie p. dyrektor SP1 staje się coś, czego obawiałem się – to polowanie na nauczycieli ściągniętych przez poprzednią władzę.
PO Dyrektora SP1 został p. Wojciech Zborowski. Tymczasowym. No ktoś musiał nim być. Do czasu wyboru nowego dyrektora. Tak już jest w życiu.
Oczywiście mam swoją opinię nt. p. Zborowskiego, ale nie to jest istotą rzeczy. Ja sobie siedzę z boku, piszę, pracuję i nie jestem zaangażowany nawet nie w spór na linii władze – rada rodziców, a nawet w życie publiczne Sobótki.
Wyrażam tylko swoje zdanie, do czego mam prawo.
Rzecz jasna liczę się z tym, że mogę zostać określony uroczo „pedałem” (bo tak odczytuję urocze określenia „ped…a” użyte przez jednego z rodziców? na fb stronie „Odwołujemy dyrektorkę SP1 w Sobótce” wobec obecnego PO dyrektora), albo „człowiekiem bez honoru sterowanym jak kukła” (wpis również z ww strony na fb), jak ktoś raczył określić obecnego PO dyrektora SP1. No pogratulować jakości wypowiedzi.
Istotą rzeczy jest to, że powstaje pole do polowania na ludzi, a każdy głos nawołujący do jakiegoś szacunku wobec nauczycieli, którzy przyszli do pracy za czasów p. Budziłek staje się z gruntu podejrzany.
Obawiam się, że dochodzimy do momentu – o ile już nie doszliśmy – w którym jakakolwiek dyskusja nie będzie możliwa, a jedna grupa będzie narzucać swoje zdanie a ci, którzy odważą się zająć jakieś rzeczowe stanowisko wobec całej sprawy będą wykpiwani, obrażani i stawiani pod pręgierzem.
Z całym szacunkiem, ale chyba nie o to chodzi.