Największym problemem polskiej polityki wcale nie jest bezrozumny spór ludzi, którzy nie potrafią z sobą rozmawiać, a konflikt rozciągają na coraz większą sferę naszego życia.
Problemem jest publiczność, która zachowując się jak wyhodowany pies morderca rzuca się do gardła każdemu, kto próbuje z dziecięcą ciekawością świata spytać: ale dlaczego?
No właśnie. Dlaczego? Podstawowe pytanie, dzięki któremu możemy zrozumieć motywy, którymi kieruje się przeciwnik.
W książce Game changer zaglądamy do wnętrza politycznej maszynki. Politycy i stratedzy, spin doktorzy i marketingowcy, naukowcy i eksperci od mediów opowiadają, jak wygląda prawdziwa polityka. Ujawniają swoje sekrety oraz to, co działo się poza światłem reflektorów, z dala od kamer, w kluczowych momentach krajowej polityki ostatnich 30 lat. Prowadzą nas od historii o „dziadku z Wehrmachtu” przez wszystkie zwroty, zmiany sojuszy, kluczowe chwile i debaty oraz kampanie, które zdecydowały o tym, że polska polityka wygląda tak jak teraz. Przedstawiają też najważniejsze trendy i zmiany, które kształtują obecny świat – w tym wpływ na polską politykę mediów społecznościowych i pandemii. W książce padają również pytania o to, jak politykę zmieni agresja Rosji na Ukrainę.
Pytając „dlaczego” dowiadujemy się co nieco o sobie, o swoim zapleczu, o wrogu, o swoich idolach, bowiem zestawiając odpowiedzi na postawione powyżej pytanie może okazać się, że ten znienawidzony polityk jednak wymyka się prostackiej tezie postawionej przez naszych liderów.
I szybko może okazać się, że zaklęcia naszych politycznych mistrzów wynikają z bezsilności, braku pomysłu na działanie, reakcji na rzeczywistość nie tylko geopolityczną, ale tę najprostszą, bo opowiadającą technikę pozyskiwania poparcia wyborczego, kreowanie sporów oraz reagowanie na ruchy przeciwnika w czasie rzeczywistym.
Mamy do czynienia z nieustającą gorączką polityczną. Jatką, w której słowa i argumenty przestają mieć jakiekolwiek znaczenie, bo dziś wystarczy opowiedzieć się po „jedynie słusznej stronie”. Jak to mawiał mój znajomy: „nieważne co potrafisz, ważne pod kogo jesteś podczepiony”. I choć słowa te usłyszałem po raz pierwszy niemal dwadzieścia lat temu, to właśnie dziś opowiadają polską politykę tak, jak nigdy wcześniej.
I w tę rzeczywistość napierdalających się bezrozumnie plemion wchodzi Michał Kolanko, dziennikarz polityczny „Rzeczpospolitej”.
Ten stosunkowo młody człowiek wykorzystał swój wiek i ciekawość świata właśnie do zadania pytania: „dlaczego?” Dodałbym jeszcze pytanie: „Jaki wg pana był punkt zwrotny w pańskiej pracy na rzecz danego polityka?” Bez narzucania swojej opinii, kierowania odpowiedziami, sterowania rozmówcą. I to się udaje.
I te pytania zadał polskim macherom politycznym, którzy podzielili się z Kolanką swoją wiedzą na temat kulis tworzenia kuchni politycznej. Przy czym musimy zrozumieć się – nie jest to kuchnia opowiadająca o tajemnicach tworzenia porozumień, ustalania sfer wpływów, rozmowach koalicyjnych, czy piętrowych intryg.
„GameChanger” opowiada o przebiegu kampanii politycznych na przestrzeni ostatnich lat. Dokładnie rzecz biorąc jest to cykl wywiadów z politycznymi macherami rozrzuconymi w każdym środowisku politycznym, odpowiedzialnym za wizerunek swojej partii, ale również odpowiedzialnych za niszczenie wizerunku konkurenta.
Jak to się czyta? Różnie.
Najbardziej ludzki jest w tym wszystkim chyba Krzysztof Janik, jeden z ostatnich lewicowych – nie waham się powiedzieć – mędrców pospolitych, czyli ludzi zwracających uwagę na pierwiastek człowieczeństwa w kontaktach nie tylko między politykami, ale ludźmi, po prostu.
Bo wiecie, kiedyś politycy rozmawiali z sobą. Można było spotkać ich wspólnie rozmawiających w publicznych miejscach. W programach telewizyjnych, w których pokazywali nam, że można różnić się w sprawach programowych, ale lubić się prywatnie.
Dziś w czasach polityki kreowanej na patologicznym polskim Twitterze tego typu rozumowanie odeszło w niepamięć i dobrze, że Janik przypomina o potrzebie zachowania pierwiastka ludzkiego w dyskursie publicznym.
Ten były polityk lewicowy zwraca uwagę na jeszcze jedno – nie wystarczy wygłaszać przemówień, nagrywać filmiki, twittować z prędkością 300tt/godz. Bo tak naprawdę trzeba pójść do tych ludzi, spotkać się z nimi, przekonać do swoich racji, a nawet zebrać podpisy poparcia i zawalczyć o te głosy.
Z drugiej strony mamy rozmowę z Adamem Bielanem. I muszę niechętnie przyznać, że to chyba najmocniejsza strona „GameChangera”. Można tego polityka PiS nie lubić, a nawet nienawidzić, ale trzeba przyznać: ten człowiek posiada ogromną wiedzę nt. mechanizmów działania polityki w nowoczesnej rzeczywistości, gdzie technologia docierania do wyborcy, tworzenie nowych zwolenników oraz umiejętnego czytania nastrojów społecznych po prostu imponuje.
Bielan naprawdę ciekawie opowiada współczesne sposoby pozyskiwania wiedzy, sposób w jaki ją konsumujemy oraz jak zbyt szybko przetwarzamy je oraz jak bardzo uzależniamy się od kolejnej porcji zbytecznej wiedzy politycznej paszy. Bo tak to należy nazwać.
Bohater tej rozmowy zwraca uwagę, jak bardzo zamknięci jesteśmy we własnych bańkach społecznościowych przez co jesteśmy podatni na manipulację jak nigdy dotąd. Bo przyznajcie szczerze: przecież w swej masie nie interesuje nas wzajemna wymiana informacji oraz świadomość, że możemy się czegoś nauczyć od przeciwnika. On może nawet w jakimś sensie głosić nasze wartości, ale i tak musimy go skopać. A gdy już nam się uda, to z wypiekami na twarzy czekamy na kolejne informacje temu służące. Chcemy wiedzieć gdzie kogoś skopać, wyrazić poddaństwo liderowi i dyszeć nienawiścią przeciw przeciwnikowi, prawda?
I właśnie o tym opowiada Bielan. O tym, jak osiągnąć cele polityczne wykorzystując nasze nowe nawyki technologiczne, sposób pozyskiwania wiadomości, ich dzielenia się oraz swego rodzaju woluntaryzm w dzieleniu się „dobrą nowiną”. A wszystko poparte solidnym badaniem socjologicznym, bo naprawdę dobrze wiedzieć, kim chce się rządzić, kto ma nas popierać, kogo trzeba zniszczyć, a kogo tylko gonić i udawać, że chce się zniszczyć, bo przecież cele osiągami również przez wmawianie ludziom, że jesteśmy już tuż tuż od jego osiągnięcia.
O mechanizmach politycznego PR wypowiadają się również macherzy pracujący dla Prezydenta RP, Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Ruchu Palikota, czy Lewicy. Czy są ciekawe? Sam nie wiem.
Na pewno dominującym tonem, jakiego używają rozmówcy Kolanki jest retoryka wojenna. Bitwa, wojna, pojedynek, wojsko, wróg, eliminacja, zgliszcza, śmiertelny bój. Rozumiecie, tego typu brednie, z których ostatnio znany jest Tusk. Tyle, że wiecie – mnie tego typu argumentacja kompletnie nie interesuje. I nieważne, że celuje w tym Tomasz Karoń pomagający Lewicy, czy Sławomir Nowak z PO. Po prostu stosowanie wojennej retoryki nie posuwa nas do przodu. Nie rozwija, nie inspiruje, nie pomaga zbudować pozytywnej idei, wokół której można zjednoczyć ludzi.
Zrozumiał to Hołownia, który tak naprawdę jest społecznie chyba największym wygraniem polskiej polityki ostatnich lat.
Zdaję sobie sprawę, że ci ludzie po to brali pieniądze, by jak ta pliszka zachwalać swoich pryncypałów, ale ludzie! Przecież to wszystko odbywa się w jakimś kontekście, rzeczywistości. Znamy bohaterów tych wszystkich wojennych pieśni i doskonale wiemy, że mimo zaklęć PRowców Duda nie będzie mężem stanu, a Trzaskowski sam z siebie o coś zawalczy. No nie.
Z definicji odrzucam polityków, którzy poza retoryką odwiecznej wojny nie chcą ludziom przewodzić, lecz nimi dowodzić. Nie interesują mnie ludzie, którzy dzięki strachowi chcą dojść do władzy, a sposobem na rządzenie okazuje się szczucie ludzi jednych na drugich. Gdzie zamiast pielęgnacji różnorodności, każde nietypowe działanie traktuje się jak anomalię, którą trzeba leczyć. No nie.
Wolę jak Maciej Gdula, z którym również rozmawia Michał Kolanko. Ta niespieszna rozmowa bardziej skupia się, jak to u naukowca jakim jest Gdula na przyczynach obecnego stanu rzeczy. Próbuje dotrzeć do tego momentu, w którym PiS stał się gigantem sceny politycznej. Bo mało kto wie, że przecież do 2015- ego roku to Platforma Obywatelska była tym olbrzymem, z którym nikt nie miał prawa wygrać. I znowu wracamy do wspomnianego na początku pytania „Dlaczego?”
I większość rozmówców Kolanki zwraca uwagę na zmianę dzisiejszej świadomości społecznej oraz czynników ją kształtujących.
Dlaczego media przestały pełnić swoją funkcję, a ich miejsce zajęły media społecznościowe?
Dlaczego pandemia rozluźniła więzy społeczne przenosząc ciężar dyskusji do mediów społecznościowych?
Dlaczego ludzie mają dosyć słuchania, że jesteśmy krajem wiecznie na dorobku?
Wydaje mi się, że te trzy pytania łączą wszystkich bohaterów książki Michała Kolanki.
Czy warto ją kupić i przeczytać? Na pewno. Nie jest to jakaś szczególnie wybitna pozycja, lecz próba zrozumienia polskiej polityki. Bez podtekstów, ukrytych zamiarów i nieczystych zagrywek.
Czym kierować się podczas lektury tej książki? Ciekawością. Tylko tyle i aż tyle.