Każda historia związana z dzieckiem raduje i zapada w pamięci niezależnie od gatunku. Dlaczego zwracam uwagę na „od gatunku”?
Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy!
Podczas chyba już ostatniej wizyty we wrocławskim ZOO (ostatniej, bo nie mogę już patrzeć na degrengoladę tego obiektu, który odwiedzam od przeszło trzydziestu lat rok w rok) zatrzymałem się przy wybiegu dla tygrysów. Tym samym, na którym swego czasu zwierzę zabiło swego opiekuna.
Tym razem mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem odmiennym, bo z cudem narodzin. Małe tygrysiątko, które beztrosko chowa się pod czujnym okiem matki postanowiło pobaraszkować, co dobrze dla niego się nie skończyło. Jak w człowieczym życiu.
Jak się zaczęło? W miejscu, które do tej pory służyło za zbiornik wodny leżało wyściełane siano przeznaczone dla kociątka. Ciekawski dzieciak postanowił sobie pobiegać dookoła i nieoczekiwanie znalazł się nad brzegiem zbiornika. Chciał zejść, ale gwałtownie zsunął się i przestraszony przywołał matkę, która tak zareagowała:
Jak skończyła się cała historia? Jak u nas. Zniecierpliwiona matka zaniosła niesfornego brzdąca do wybiegu zewnętrznego.
Przemek Saracen