Kiedy dzwoni nieznajomy

0
857

W sennej mieścinie Burford dochodzi do morderstw. Ich sprawcą jest mężczyzna, który przed popełnieniem zbrodni systematycznie telefonował do swoich ofiar. Wkrótce w odległym o 200 kilometrów Fennhill schemat zaczyna się powtarzać…

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

Początek filmu zapowiadał trzymający w napięciu dreszczowiec. Umiejętne operowanie atmosferą narastającego napięcia, sugestie nieokreślonej tajemniczości i podskórnego strachu. Wreszcie ostrzeżenie przed nieuchronną konfrontacją ze Złem.

Niestety w momencie przeniesienia akcji, film zmienia się w horror, ale dla widza, który oczekiwał od tego filmu czegoś więcej, niż kolejnej wersji laseczki uziemiającej mordercę. W skrócie, bo co będziemy zawracać Państwu głowę: gimnazjalistka Jill ma problem egzystencjonalny polegający na rujnującym kieszeń rachunku telefonicznym. Aby rozwiązać swój kłopot wynajmuje się jako opiekunka dla dzieci lekarzy. Dom łapiduchów jest tak piękny i luksusowy, że z tego punktu widzenia film „Kiedy dzwoni nieznajomy” jest interesującą propozycją dla polskiej służby zdrowia? Gdy nadchodzi wieczór, do rezydencji, w której pracuje Jill dzwoni Nieznajomy. Nie chce wiele, ot, wydaje się, że to kolejny tele-marketer. Nieznajomy chce bowiem krwi dziewczyny. Dochodzi do konfrontacji.

I co z tego. Środki służące budowaniu napięcia irytują. Potem nudzą. Wreszcie śmieszą. Mamy to samo, co w poprzednich w filmach: wykolejeńca o nieustalonej tożsamości, działającego bez motywu, ale piekielnie inteligentnego. Co nie przeszkadza w fakcie, że podobnie, jak w innych klonach, lekko tępawa bohatera bez problemu załatwia bezwzględnego, wyrachowanego sadystę. A sadysta jest, zwróćmy uwagę wyjątkowy: nie zostawia śladów, a więc może latać. W jednej chwili znajduje się w dwóch miejscach. Przewidział, gdzie wieczorem będzie Jill, mało tego, przewidział jej ruchy, a zatem ma w sobie coś z jasnowidza lub jedi. Na końcu okaże się, że jest brzydki, co tłumaczy ukrywanie jego twarzy w cieniu przez niemal cały film.

Wydzieranie absurdów kawałek po kawałeczku jest samo w sobie zajęciem absurdalnym. Uwierzcie mi, pisanie o filmie, który można określić jednym słowem, i to niecenzuralnym, to ciężkie zajęcie. Tak ciężkie, jak obejrzenie filmu „Kiedy dzwoni nieznajomy”. Ot, taki śmieszny horror.

Przemek Saracen

PRZEGLĄD RECENZJI
Kiepskie straszydło mimo świetnej, życiowej ostatniej sceny
Poprzedni artykuł„100 – lecie lotniska Trondheim”
Następny artykułZbyszek. Prawdziwa historia, w której bohater ucieka przed samym sobą.
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i publicysta, kreator opinii. Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Przewodniczący jury lokalnego festiwalu filmowców amatorów. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.
kiedy-dzwoni-nieznajomyW sennej mieścinie Burford dochodzi do morderstw. Ich sprawcą jest mężczyzna, który przed popełnieniem zbrodni systematycznie telefonował do swoich ofiar. Wkrótce w odległym o 200 kilometrów Fennhill schemat zaczyna się powtarzać… Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na...

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj