wtorek, 16 kwietnia, 2024

Najnowsze

Fotoalbum

Podobne wpisy

“Kajko i Kokosz. Zaćmienie o zmierzchu”. O matko, jakie to jest dobre!

Kiedy Kajko i Kokosz wyruszyli z Witem na ryby nie spodziewali się, że ten tradycyjnie nudny ranek stanie się początkiem jednej z największych zawieruch w dziejach Mirmiłowa. Nie mieli też świadomości, że w ten sposób powstanie jeden z najfajniejszych albumów w historii cyklu!

A przecież nic tego nie zapowiadało. Ot, woje Mirmiła wskoczyli do łódki i ruszyli na jezioro. Podczas połowów spotkali pędzącego do pracy zbója Łamignata, który w swoim stylu spieprzył coś czego nie da się zepsuć. I to zdarzenie jest punktem wyjścia do jednej z największych intryg, z jaką mieliśmy do czynienia w świecie Kajka i Kokosza. I co tu dużo mówić – jednej z największych przygód.

“Złoty Puchar”. Przeczytaj recenzję pierwszego albumu o przygodach Kajka i Kokosza, gdzie Mirmił był jeszcze księciem!

Przyznam, że do najnowszego albumu podchodziłem z pewną nieufnością, bo wbrew pozorom poprzednia “Królewska konna” – mimo atrakcyjnej oprawy graficznej – nie miała zbyt wiele wspólnego ze sposobem opowiadania, do którego przyzwyczaił nas twórca cyklu, Janusz Christa.

Rwana fabuła, przeciętne dialogi, trochę wymuszony humor i brak tej christowej biegłości w opowiadaniu historii rzucały się w oczy. Po prostu “to” się ma i rozwija na przestrzeni lat, albo nie.

Można też wyciągnąć wnioski i pisać, pisać, pisać. Kombinować. Nabywać doświadczenia gromadzonego przez lata pracy. Aż w końcu nabędzie się własnego stylu, który wzbogacony o dorobek poprzednika spowoduje nową jakość.

I to jest zasadnicza uwaga towarzysząca mi drugiej lekturze “Zaćmienia po zmierzchu”. Drugiej, bo początkowo – podobnie jak wy zostałem zaczarowany rysunkiem Sławomira Kiełbusa i bajeczną kolorystyką Piotra Bednarczyka. To było po prostu obłędnie dobre i przyznam, że nie spodziewałem się, że świat Kajka i Kokosza można wynieść na tak wysoki poziom!

“Szkoła latania”. Przeczytaj recenzję kultowego albumu, w którym na scenę wkraczają Zbójcerze!

Możesz otworzyć komiks na dowolnej stronie i po prostu łyżkami jeść to, co narysował Kiełbus. Nieważne czy chodzi o postaci pierwszego, czy drugiego planu. Tam każdy detal jest pełen… nawet nie biegłości technicznej, co… miłości do tego świata!

A przecież wiemy, że jeśli warstwa wizualna jest co najmniej dobra, wtedy scenariusz historii spada nieco na plan dalszy.

Tymczasem intryga “Zaćmienia o zmierzchu”, sposób jej zbudowania, konstrukcja scenariusza zasługują na uznanie wobec jego autora, Macieja Kura. Spotkałem się z opiniami, że Kur zbyt dużo kombinuje, a wszystkiego jest w pewnym momencie za dużo. No właśnie nie.

Mamy do czynienia z prostą historią, w której zdobycie skarbu dającego władzę nad światem okazuje się jedynie pretekstem, bo prawdziwym klejnotem jest… Nie. Nie powiem wam. Nie będę zdradzał zaskakująco ujmującego sensu tej historii, która pod tym względem przypomina mi elementy “trylogii Milusia“.

I jeśli Kur naprawdę napracował się, by stworzyć urozmaicony scenariusz, w którym mamy sporo punktów zwrotnych, a potem dociska gaz do dechy i tworzy obraz szalonej, zabawnej jazdy bez trzymanki, którą kreska Kiełbusa podkreśla, to będzie bardzo nie w porządku, jeśli zdradzę wam poszczególne elementy historii, której odkrywanie strona po stronie jest wielką przyjemnością.

Jest trochę czarnej magii, jest fantastyczne wykorzystanie starszych bohaterów cyklu, o których trochę zapomnieliśmy, eksplorowanie nowych przestrzeni, trochę odwagi, trochę głupoty, zwłaszcza Łamignata (powrót do czasów świetności jego głupoty z początków cyklu).

Bardzo podoba mi się podejście do drugo, a nawet trzecio planowych bohaterów, którzy dostają swoje pięć minut. W końcu dostajemy zabawne obrazki, które w ramach opowiadanej historii i naszej znajomości bohaterów jeszcze z czasów Christy mieszczą się w ramach opowieści.

Ciekawe jest podejście do Zbójcerzy, którzy chyba w końcu zrehabilitowali się i nie są już tępymi palantami, którzy próbują po raz 1287468 podbić Mirmiłowo. Okazuje się, że dokonują też innych wypraw łupieskich. Mają swoje zdanie, czasem trzeźwo myślą i zastanawiają się jak ochronić Hegemona przed nim samym.

A wszystko prowadzi nas do niebywałej kulminacji, która jest po prostu świetna! Jasne, jest parę potknięć, ale nie wpływają one na odbiór historii.

Przyznam Wam, że czytanie “Zaćmienia o zmierzchu” sprawiło mi czystą, niemal dziecięcą radość. Tak, radość, bo najnowsza część cyklu jest nie tylko humorystyczną, łobuzerską historią, która ma na celu utrzymanie Kajka i Kokosza przy życiu.

O dziwo, jest tu sporo klimatu szalonych opowieści Emira Kusturicy i jest to ten poziom, który mi baaaardzo odpowiada. Ten wspomniany dociśnięty do dechy gaz, w którym porozrzucane wątki stykają się w jednym miejscu, piętrzą, a absurdalnie zabawna kulminacja przyprawia o salwy śmiechu.

Jest to zabawna, urozmaicona i pełna przygód historia poszukiwania skarbu, który ostatecznie okazuje się wskazówką do prawdziwej nagrody. Tej niematerialnej, lecz codziennej. Takiej, która tak naprawdę zależy od nas samych, a jej wielkość oraz trwałość jest silna mocą nas samych. Zawiłe to trochę, co piszę – ale umówmy się, nie chcę zdradzać o co chodzi, nie zrobię tego autorom.

O ile “Królewska konna” była próbą generalną, takim sprawdzeniem, na co twórcy mogą sobie pozwolić i jak publiczność odbierze ich zmagania z klasykiem, tak “Zaćmienie o zmierzchu” sprawiło, że nowe przygody nie potrzebują porównań z nieśmiertelnymi dziełami Janusza Christy.

Najnowsza księga przygód Kajka i Kokosza świeci cholernie jasnym światłem i z niecierpliwością czekam na ich dalsze perypetie.

Kur, Kiełbus i Biednarczyk napisali list miłosny do Janusza Christy, który gdzieś tam w swoim Mirmiłowie z dumą i wzruszeniem musi obserwować nowe przygody swoich wojów oraz ich przyjaciół.


“Zaćmienie o zmierzchu”

Wydawnictwo “Egmont”, rok 2021

Scenariusz: Maciej Kur

Rysunki: Sławomir Kiełbus

Kolorystyka: Piotr Bednarczyk


 

Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

OCENIAM

Fabuła
Szata graficzna
Humor
Wrażenia
Jakość wydania

KRYTERIA OCEN

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane

komentarze

2 KOMENTARZE

Popularne 24h

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane"Kajko i Kokosz. Zaćmienie o zmierzchu". O matko, jakie to jest dobre!