“Yans. Wydanie zbiorcze. Tom II”. Dokąd zmierzasz agencie temporalny?

„Yans” to jeden z najsłynniejszych bohaterów komiksowych, jaki wyszedł spod ręki rysownika Grzegorza Rosińskiego i napisanego przez belgijskiego scenarzystę A. P. Duchateau. Otrzymujemy pięć historii, w których za szatę graficzną cyklu zaczyna być odpowiedzialny krakowianin Zbigniew Kasprzak. Jak wyszło? Przekonajmy się.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

Drugi tom nowego wydania zbiorczego przygód agenta kosmicznego Yansa. Seria zapoczątkowana w 1983 roku przez scenarzystę André-Paula Duchâteau i rysownika Grzegorza Rosińskiego ukazywała się w Europie przez kilkanaście lat, przynosząc autorom uznanie i popularność. Album zawiera cztery epizody: „Prawo Ardelii”, „Planeta czarów”, „Dzieci nieskończoności” i „Oblicze potwora”. Nie zabrakło w nim również interesujących materiałów dodatkowych. Niezwykle bogaty w treści artykuł Paula Gaumera przybliża historię literatury science fiction i związanej z nią prasy w krajach frankofońskich, opowiada o twórczości i aktywności wydawniczej André-Paula Duchâteau oraz o okolicznościach przekazania przez Grzegorza Rosińskiego pracy nad Yansem Zbigniewowi Kasprzakowi.

Ten dystopijny cykl podzielił fanów i jest to o tyle dziwny podział, że na pierwszy rzut oka nie bardzo wiadomo z czego wynika. Co prawdą dokonała się zmiana rysowników, ale są to twórcy prezentujący bardzo zbliżoną stylistykę i wrażliwość, dzięki której opowiadana historia nie powinna specjalnie boleć czytelnika.

Co więcej, twórca Yansa i scenarzysta pozostał ten sam. Wciąż mamy do czynienia z historiami autorstwa Belga A. P. Duchateau, który za każdym razem próbuje nam pokazać co też ciekawego wydarzyło się w świecie tytułowego agenta temporalnego oraz jego przyjaciół i najbliższych.

Co się zdarzyło, że seria upadła spotykając się z co najmniej mieszanymi uczuciami czytelników? Zajmę się tym przy okazji oceny trzeciej serii cyklu, teraz zajmijmy się drugą odsłoną serii, w której Grzegorz Rosiński przekazał ołówek Zbigniewowi Kasprzakowi, znanemu na zachodnim rynku komiksowym jako „Kas”.

Pierwsza odsłona edycji specjalnej stanowiła wieloodcinkową historię walki agenta z systemem opresji.

Odkrycie siebie na nowo, miłość oraz walka o w miarę wolne życie w okrutnym świecie po apokalipsie. Walka wyrazistych charakterów, bo takimi wydawali nam się szlachetny i zdecydowany agent systemu Yans oraz bezlitosny przywódca Valsary, który zamknięty we własnym szaleństwie sprawował władzę absolutną.

Było w tym jakieś echo systemu, w którym żył Rosiński. To uczucie beznadziei. To szamotanie się i walka o podstawowe prawa. To prześladowanie systemu, gdzie donosicielem może okazać się kolega z pracy. Gdzie otoczenie przypomina okrutne, mroźne pustkowie, które może zabić w ciągu sekund, jeśli w odpowiednim czasie nie zadbasz o siebie.

I myślę, że te osobiste doświadczenia z życia w komunistycznej Polsce Rosiński przeniósł na karty komiksu i twórczo zaadaptował scenariusz Belga.

Swoje też zrobiła rozpisana na kilka albumów intryga. To ona podporządkowała działania bohaterów, rozkładała w czasie dramaturgię i pozwalała nieco rozwodnić braki w fabule.

Aż doszliśmy do obalenia systemu, pokonania Valsary ego i trzeba było zadać sobie pytanie: co dalej?

Dosłownie i w przenośni, a drugi tom edycji specjalnej stawia nas przed tym pytaniem i próbuje ustawić znanych bohaterów wobec nowej rzeczywistości.

Widać to już w przyjęciu nowej formuły, według której każda historia to niezależne opowiadanie, czasem luźno nawiązujące do wydarzeń z przeszłości. Widać to również w rysowaniu Kasprzaka, który wbrew temu co się ogólnie twierdzi ma ewidentne problemy we wskoczeniu w styl Rosińskiego.

Dlaczego tak twierdzę?

A choćby z albumu „Planeta czarów”, która wizualnie niby trzyma się kanonu, ale jest zwyczajnie niewyraźna, by nie rzec brzydka i jest bardziej brudnopisem, niż gotową do druku historią. Wygląda to, jakby Kasprzak bał się co powie mistrz i dlatego wolał pobazgrać, niż przedstawić nam cuda planety, na którą trafili Yans i Orchidea.

„Planeta Ardelli” to jeszcze wspólne dzieło Rosińskiego i Kasprzaka na scenariuszu Duchateau i stanowi domknięcie dotychczasowego starcia Yansa i Valsaryego oraz królowej Ardelii. Nie jest to specjalnie satysfakcjonujące, bo okazuje się, że sadystycznie mroczny umysł Valsaryego okazuje się niespodziewanie efektem czarów z planety władanej przez Ardelli, przez co finał jest cokolwiek banalny i rozczarowujący, no ale lepsze to niż nic. Niepokoi coś innego.

Pamiętacie pustkowia wokół miasta? Miejsce przeraźliwie zimne, napromieniowane, pełne potworów i wyrzutków? Teraz jest to miejsce, po którym można spacerować, polować, niemal bałwanki lepić i rzucać śnieżkami.

Jest też coś innego. Yans  – bez zdecydowanego przeciwnika, wobec którego musi zająć stanowisko – zaczyna być nijaki.

I taki zaczyna być ten cykl. Niby wszystko jest w porządku, niby ta kreska znajoma, niby ten sam scenarzysta, niby ci sami bohaterowie, a jednak jest coś nie tak.

Rozumiem, że po zakończeniu podstawowej intrygi twórcy chcieliby pójść nową drogą. Pokazać nowe miejsca, nowych bohaterów, nowe intrygi. I tak jest. To znaczy niby jest. I to się w sumie bezboleśnie ogląda i czyta, ale bez tej zadumy, jaka towarzyszyła nam podczas czytania pierwszych tomów.

To wszystko zaczyna być takie naiwne, czasem wydumane, nierzeczywiste i płaskie. Zarówno fabularnie, jak i wizualnie.

Wiecie, albo idziemy tak jak do tej pory, czyli grupa osaczonych przyjaciół wciąż walczy o podstawowe prawo w opresyjnym systemie, albo idziemy na całość i pokazujemy jak ci, którzy wczoraj byli bohaterami dziś zmieniają się w to, z czym walczyli doprowadzając do tragedii i podziału wśród własnego otoczenia i dopiero na zgliszczach tego co nawyprawiali próbują budować wszystko od nowa.

Zamiast tego otrzymujemy pompatyczne historie, w których pięcioletnie dzieci wygłaszają pompatyczne kwestie właściwe dla dojrzałych przywódców, rozwiązanie intryg znane jest wkrótce po jej zawiązaniu, mroczne charaktery są mroczne bardziej wtedy, gdy zgasisz światło podczas czytania komiksu, a próby uczynienia z Yansa bardziej złożonego bohatera przypomina efekt duchowej szamotaniny scenarzysty walczącego z natłokiem pomysłów.

Osobiście nie jestem przeciwnikiem tej serii. Myślę, że jest to mimo wszystko dosyć ciekawy, choć bardzo nierówny cykl, nad którym ciąży jakiś niesamowity niefart, bo mamy tu przecież wszystko, co powinien mieć wybitny cykl popkulturowy: uznanych rysowników, dobrego scenarzystę, świetny punkt wyjściowy. A jednak to nie idzie w kierunku, w którym oczekuję.

Może to właśnie dlatego, że sami twórcy jakby bali się, w którą ruszyć stronę, a prawda jest taka, że objęcie wizualiów przez Kasprzaka było idealną okazją, by wywrócić całą tę historię do góry nogami bez utraty jej wiarygodności.

No nic, przed nami trzecia część edycji specjalnej, w której Zbigniew Kasprzak zaczyna się czuć na tyle pewnie, że wciąż boi się nadać serii swój sznyt. A Duchateau tak folguje Yansowi, że już sami nie wiemy, w którą stronę to wszystko pójdzie. Ale póki co, cieszmy się co mamy. A mamy jeszcze w miarę spójny świat, w którym twórcy próbują eksperymentować bawić się w coraz bardziej wydumane historie.

Czy zatem warto kupić edycję specjalną przygód agenta temporalnego? Oczywiście! Raz, że jest to wciąż ciekawa historia o więziach między ludźmi wystawionych na rozgrywki bezdusznych władców. Dwa, że jest to wciąż ciekawa wizualnie opowieść uzupełniająca narrację bezlitosnego świata, w którym samo przeżycie było aktem odwagi. Trzy, że walka z władzą, a jej zastąpienie do dwie różne sprawy.

I trzy. Jakość wydania. Otrzymaliśmy wspaniale wydane albumy. Twarda oprawa, szyty grzbiet, wysokiej jakości papier, duży format oraz materiały dodatkowe opowiadające o historii frankofońskiego komiksu oraz kulisach powstania „Yansa” nie tylko nadają temu cyklowi szerszego kontekstu, ale sprawiają, że ocena opowieści o agencie temporalnym jest nieco utrudniona z prostego powodu. Zaczynamy lubić twórców tego komiksu i przestajemy oceniać ich w oderwaniu o tego, co robili i jak robili. No taka prawda.


  • Druk: 2021

  • Seria/cykl: MISTRZOWIE KOMIKSU

  • Scenarzysta: Andre-Paul Duchateau

  • Ilustrator: Zbigniew Kasprzak

  • Tłumacz: Wojciech Birek

  • Typ oprawy: twarda


 

KRYTERIA OCEN

* - słabiutko, oj słabiutko | ** - może być, bez tragedii | *** - całkiem dobrze | **** - bardzo dobrze | ***** - dzieło wybitne, niemal nie przyznawane

OCENIAM

Scenariusze
Szata graficzna
Jakość wydania
Materiały dodatkowe
Wrażenia
Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne