Witamy w nowym świecie czyli jak Google walczy z różnorodnością.

Sąd w San Francisco zdecydował, że będzie prowadził postępowanie w sprawie pozwu zbiorowego wniesionego przez blisko 11 tysięcy pracownic Google przeciwko cyfrowemu gigantowi.

Co prawda pozew dotyczy mniejszych wynagrodzeń dla kobiet zajmujących te same miejsca, co mężczyźni, jednak zobaczmy jak to wszystko się zaczęło. Gdyby podrapać po tej googlowskiej warstwie lukru i pozornej różnorodności okazuje się, że firma jest pełna demonów przeszłości. 

Stacja NBC News przeprowadziła rozmowy z byłymi i obecnymi pracownikami Google`a, którzy zgłaszali działowi HR problemy z rasizmem i seksizmem oraz sposobami rozwiązania tych problemów przez firmę.

Otóż okazuje się, że jedynym w takiej sytuacji postępowaniem, które podjął HR Google była porada: „idź na terapię”. Poważnie.

Wyobraź sobie, że twój przełożony od rana przypieprza się do ciebie lub traktuje cię jak powietrze. Formalnie wszystko jest ok. lecz między wierszami czujesz, że jest coś nie tak. Bardzo nie tak. Na dodatek współpracownicy nie bardzo chcą angażować się w kontakty z tobą mimo, iż dopiero co byliście w bardzo dobrych stosunkach. Sytuacja piętrzy się i w końcu idziesz do kadr, gdzie słyszysz: weź wolne, odpocznij, ustal priorytety, może pójdź do specjalisty, spoko. I szybko wracaj, bo potrzebujemy cię.

A gdy wracasz nagle trafiasz do innego działu, pod innego kierownika. Niby w porządku, ale nagle okazuje się, że musisz zaczynać niejako od zera.

Wróćmy do Google i ustaleń NBC News w tej sprawie, która za chwilę może wybuchnąć w twarz cyfrowemu potworowi.

Jak się okazuje tego typu problemy trwają w Google dosyć długo. Na tyle długo, by określić je mianem systemowych.

Timnit Gebru była jedną z liderek teamu „Google’s Ethical Artificial Intelligence”.  2- ego grudnia 2020 ogłosiła na Twitterze, że pracodawca zmusił ją do odejścia z firmy. Najkrócej mówiąc poszło o złe traktowanie kobiet w zakładzie pracy. Na wielokrotne próby interwencji w HR otrzymywała jedną odpowiedź, którą możemy sprowadzić do prostego „idź się leczyć kobieto”.

Z kolei April Curley wyleciała z Google`a we wrześniu. Po cichu. Jak twierdzi za to, że zgłosiła niewłaściwe zachowanie dwóch menadżerów niewłaściwie traktujących ją i jej zespół. Na dodatek zmniejszono jej wynagrodzenie o 20 tysięcy dolarów w 2019 roku. Dodatkowo dostała pisemną uwagę dotyczącą jakości jej pracy. Wszystko układało się w całość. Gdy zgłosiła sprawę do HR co usłyszała? Nie zgadniecie! „Idź się leczyć, kobieto”.

Również dziewięcioro innych rozmówców NBC News stwierdziło, że spotkało się w Google z molestowaniem seksualnym i rasizmem. Co usłyszeli w kadrach, gdy zgłosili problem? Dokładnie, dobrze myślicie.

Innych dwunastu obecnych i byłych pracownicy firmy na „G” potwierdziło, że tego typu pomoc pracownikom ze strony HR to powszechna praktyka. Mało tego, pracownicy działu kadr potrafili odpowiedzieć personelowi skarżącemu się na rasizm, by ten poszedł do menadżera i osobiście zwrócił mu uwagę, że „Houston, mamy problem”.

Oczywiście część z nich faktycznie „poszło się leczyć”, ale po powrocie ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, że ich starych miejsc pracy nie ma. Trafili pod „opiekuńcze” skrzydła nowych przełożonych lub odesłano ich do innych działów. W ten sposób ich kariera rozpoczynała się w pewien sposób od zera i musieli się naprawdę wykazać, by ich szefowie podczas ocen wyników odpowiednio docenili ich wysiłki. A jak wiadomo, Google wiąże podwyżki oraz awanse z opinią kierownika nt. jakości pracy podwładnych.

Niby nic, niby normalne. Ale jak mówią, wszystko zależy od kontekstu. A ten jak widać był raczej patologiczny.

Reakcje Google`a są klasyczne: jesteśmy zajebiści pod względem reakcji na zgłaszane nieprawidłowości, a w ogóle to przeznaczamy miliony dolców na walkę o różnorodność w miejscu pracy. Mamy taki fajny system, wg którego pracownicy mogą zgłaszać nam swoje problemy, a w ogóle to rygorystycznie reagujemy na każdą zgłaszaną sprawę molestowania i tak dalej i tam tego.

Jasne, reagują. Zarzucaniem ludziom, że mają coś z głową oraz przeniesieniem na nowe stanowiska pracy. No super. Może i Google w ciągu wielu lat przeznaczył setki milionów dolców na rzecz wprowadzenia i utrzymania różnorodności rasowej. Tylko co z tego, skoro rzeczywistość skrzeczy. Na przykład okres 19/20 to wzrost zatrudnienia czarnoskórych o niecały procent. O Latynosach to nawet nie ma co mówić, bo ich to Google nawet nie zatrudnia. Potrafi za to po cichu zapłacić niecałe 4 miliony dolarów rekompensaty dla kobiet i specjalistów pochodzenia azjatyckiego, którzy zarzucili Google`owi dyskryminację w zatrudnianiu.

I tak w rzeczywistości wygląda demokracja w praktyce. Co innego szumne reklamowanie się jako obrońca wartości, a co innego stosowanie jej na własnym podwórku.

Witamy w nowym świecie.

ŹródłoNBC News
Przemysław Saracen
Przemysław Saracen
Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

2 KOMENTARZE

  1. krotko mowiac wszystkie te haselka o rownosci,prawosci, czystosci i braterstwie w wielkich korpo mozna miedzy bajki wlozyc 😀 😀

    • Tak było, jest i będzie. Dobrze jest zapewniać o wrażliwości na różnorodność rasową i obyczajową, bo jest to opłacalne finansowo i wizerunkowo. Myślę, że za parę lat, gdy trendy ulegną zmianie, również cyfrowe korporacje dostosują się do zmian. Cynicznie. A po cichu będą gdzieś upychać te dodatkowe miliardy dolarów zysku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne