„Road House” czyli „Wykidajło” wtedy i teraz. Recenzja przeboju Amazona

„Wykidajło” x 2. Przyznaję, pomysł podpatrzyłem. Pierwszy to zrobił i opisał PigOut, a ja tylko stwierdziłem, że może być fajnie. I pouczająco. I też najpierw powtórzyłem sobie film z Patrickiem Swayze, a dopiero potem wciągnąłem te nowe „Road House” (oba dostępne na Amazon Prime).

I ten pierwszy wciąż świetnie kopie. Patrick, jak Patrick – urocze, zezowate aktorskie drewienko z ujmującym uśmiechem i toną lakieru we włosach. I jeszcze ma tu zgrabny tyłek. Pokazuje. Ale potem pojawia się tyłek Kelly Lynch i go deklasuje. To w ogóle były czasy, gdy tych tyłków i biustów nam w kinie nie żałowano…

Ale jeszcze kilka kolejnych zalet. Muzyka! Świetna wiązanka klasyków, a jeszcze dodatkowo w pierwszej scenie pojawia się (śpiewa w tej pierwszej knajpie) sam Tito! Ten sam, który później założy Tito & Tarantulas i będzie wymiatał w filmach Rodrigueza.

No i Sam Elliott! Wielki mistrz, tu jeszcze z grzywą. Ale swoją drogą – zobaczcie, Elliott już w latach 80. zeszłego wieku grywał starszych, styranych życiem przyjaciół głównych bohaterów. Niemal pół wieku temu. I wciąż jest w tym świetny.

Słowem – kawał porządnej rozrywki wprost ze starej kasety VHS, która cały czas dobrze wchodzi.

A teraz nowy film. Wszystko o klasę wyżej, czyli dokładnie, jak się zmieniło kino przez te dekady. Dziś, by powstał porządny akcyjniak wszystko musi być przynajmniej o poziom wyżej niż wtedy. I jest. Realizacyjnie, fabularnie, a zwłaszcza aktorsko.

Gyllenhaal to po prostu aktorskie złoto, który daje tu z siebie naprawdę dużo. I gdy trzeba się tłuc, i gdy trzeba załatwić sprawę jednym uśmiechem i (to jego wyższość nad Swayze) gdy trzeba pokazać na twarzy też jeszcze jakieś inne emocje.

Fajnie próbują dotrzymać mu kroku Billy Magnussen, Jessica Williams i rozkręcająca się w ostatnich latach coraz bardziej Daniela Melchior. A potem pojawia się Conor McGregor i rozsadza ekran. Nie pamiętam tak charyzmatycznego debiutu jakiegoś ringowego twardziela na ekranie. Swoją drogą – kiedyś brali z wrestlingu, teraz biorą z UFC, to też znak czasów. Ten gość po prostu kradnie ten film. I dla niego jeszcze bardziej warto to zobaczyć. Swoją drogą – kolejny znak czasów – Conor to jedyny goły tyłek, jaki zobaczymy w produkcji z 2024 r.

Sama fabuła przeskakuje na Florydę, więc cieplej, jaśniej i ciut inna muzyka. Ale są fajne mrugnięcia do starego filmu, albo trawestacje poszczególnych scen.

Słowem – kawał przyzwoitej niezobowiązującej rozrywki z przewagą rozrywki.
Kamil Śmiałkowski
Kamil Śmiałkowski
Krytyk filmowy, dziennikarz oraz publicysta komiksowy i filmowy, scenarzysta komiksowy, badacz popkultury, były redaktor naczelny serwisu naekranie.pl. Obecnie pracuje w Radio TokFM.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Udostępnij

Popularne

Najnowsze

Zobacz również
Powiązane

Social Media Marketing for Franchises is Meant for Women

Find people with high expectations and a low tolerance...

Jamie Paul Scanlon. Od ćpuna i gangstera do artysty street- artu. Zobacz jego dzieła!

Zacząłem doceniać graffiti dopiero po wyjeździe do Norwegii. To...

Zobacz największe wodospady świata!

Odkryj majestat największych wodospadów świata i poznaj wodospad Angel...