„Wykidajło” x 2. Przyznaję, pomysł podpatrzyłem. Pierwszy to zrobił i opisał PigOut, a ja tylko stwierdziłem, że może być fajnie. I pouczająco. I też najpierw powtórzyłem sobie film z Patrickiem Swayze, a dopiero potem wciągnąłem te nowe „Road House” (oba dostępne na Amazon Prime).
I ten pierwszy wciąż świetnie kopie. Patrick, jak Patrick – urocze, zezowate aktorskie drewienko z ujmującym uśmiechem i toną lakieru we włosach. I jeszcze ma tu zgrabny tyłek. Pokazuje. Ale potem pojawia się tyłek Kelly Lynch i go deklasuje. To w ogóle były czasy, gdy tych tyłków i biustów nam w kinie nie żałowano…
Ale jeszcze kilka kolejnych zalet. Muzyka! Świetna wiązanka klasyków, a jeszcze dodatkowo w pierwszej scenie pojawia się (śpiewa w tej pierwszej knajpie) sam Tito! Ten sam, który później założy Tito & Tarantulas i będzie wymiatał w filmach Rodrigueza.
Gyllenhaal to po prostu aktorskie złoto, który daje tu z siebie naprawdę dużo. I gdy trzeba się tłuc, i gdy trzeba załatwić sprawę jednym uśmiechem i (to jego wyższość nad Swayze) gdy trzeba pokazać na twarzy też jeszcze jakieś inne emocje.
Fajnie próbują dotrzymać mu kroku Billy Magnussen, Jessica Williams i rozkręcająca się w ostatnich latach coraz bardziej Daniela Melchior. A potem pojawia się Conor McGregor i rozsadza ekran. Nie pamiętam tak charyzmatycznego debiutu jakiegoś ringowego twardziela na ekranie. Swoją drogą – kiedyś brali z wrestlingu, teraz biorą z UFC, to też znak czasów. Ten gość po prostu kradnie ten film. I dla niego jeszcze bardziej warto to zobaczyć. Swoją drogą – kolejny znak czasów – Conor to jedyny goły tyłek, jaki zobaczymy w produkcji z 2024 r.
Sama fabuła przeskakuje na Florydę, więc cieplej, jaśniej i ciut inna muzyka. Ale są fajne mrugnięcia do starego filmu, albo trawestacje poszczególnych scen.