środa, 21 maja, 2025
spot_img

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

spot_img

Powieść, dzięki której Spielberg zmienił kino. „Szczęki” kończą 50 lat!

Ile razy zdarzyło Ci się, że wychodząc z kina, słyszałeś, jak ktoś szyderczo zauważył, że „książka była lepsza”?

Może to mieć zastosowanie w przypadku arcydzieł literackich, takich jak Wielki Gatsby F. Scotta Fitzgeralda, adaptowanych w takich sobie  wersjach , które dzieli prawie czterdzieści lat (równie nudne, z niemal przeciwnych powodów). Jednak w przypadku popularnej fikcji często dzieje się odwrotnie, dzięki sile kina.

Powieść Petera Benchleya „Szczęki” z 1974 roku, która w tym roku kończy 50 lat, była hitem. Mimo zastrzeżeń krytyków przez 44 tygodnie utrzymywała się na liście bestsellerów New York Timesa. Kiedy jednak myślimy o Szczękach, na myśl przychodzą nam obrazy z filmowej adaptacji Stevena Spielberga z 1975 roku – wraz z kultową muzyką przewodnią Johna Williamsa.

„Szczęki Spielberga” zachowują prostą – i oszałamiającą – architekturę narracyjną powieści Benchleya w nienaruszonym stanie. Rekin terroryzuje mieszkańców i turystów miejscowości miejscowości, która zależy od zamożnych turystów. Brody, szef policji, nie zamyka plaż tylko ze względu na naciski polityczne ze strony burmistrza Vaughana; gdy dochodzi do kolejnych ataków, z pomocą przychodzi biolog morski Matt Hooper. Razem zlecają łowcy dzikich rekinów Quintowi pomoc w zabiciu żarłacza.

Jednak ton wielkiej przygody, który charakteryzuje film Spielberga idzie pod prąd temu, co możemy znaleźć w powieści. W twórczości Benchleya więcej energii poświęca się obserwacji życia społecznego i politycznego mieszkańców małego miasteczka, niż inscenizacji epickiej rozgrywki pomiędzy człowiekiem a bestią – ale najważniejsza jest różnica w podejściu do bohaterów.

W świecie Spielberga główni bohaterowie są sympatyczni i bohaterscy, podczas gdy w powieści są małostkowi, załamani i zgorzkniali.

Różnice te nie są jedynie dowodem chęci młodego reżysera do samodzielnego zaprojektowania materiału. Mapują zmieniającą się świadomość amerykańskiej kultury popularnej lat 70, od zdecydowanego skupienia się na przemocy kipiącej w społeczeństwie i polityce Stanów Zjednoczonych (ruch na rzecz praw obywatelskich i wojna w Wietnamie) po próbę zapomnienia o tych rzeczach poprzez spektakularną, anonimową rozrywkę .

Jak wiemy, film Spielberga odmienił Hollywood, praktycznie własnoręcznie wymyślając „przebój kinowy” i znacząco odchodząc od naładowanych egzystencjalnie, czasem nihilistycznych, zawsze samokrytycznych filmów z mniej więcej poprzedniej dekady.

Jednak dwa dominujące wątki sytuujące powieść Benchleya w bogatej amerykańskiej tradycji literackiej również stanowią podstawę filmu: zjadliwe spojrzenie na politykę i ekonomię małego miasteczka oraz pełne szacunku studium dzikiej przyrody.

Trzon powieści stanowi szybka, oszczędnie opowiedziana opowieść o starciu człowieka z bestią: klasyczna amerykańska przygoda w stylu Białego Kła Jacka Londona czy Moby Dicka Hermana Melville’a .

Benchley przerywa ten dramat wnikliwym badaniem dynamiki społecznej małych społeczności amerykańskich w kontekście nacisków ekonomicznych kapitalizmu.

Benchley, który był też reporterem skutecznie opisuje działania, wydarzenia i scenerię: polowanie na rekiny, ocean, łódź Quinta.

Fragmenty poświęcone rekinowi są genialne – kilka razy, gdy akcja dzieje się z punktu widzenia rekina (przypominając sobie przeniesienie punktu widzenia stworzenia przez Spielberga z „ Stworzenia z Czarnej Laguny ”), tekst jest elektryzujący.

Zresztą Benchley najlepiej radzi sobie z opisywaniem ruchów rekina w wodzie.

Na przykład, kiedy Hooper nurkuje w klatce pod koniec powieści:

Głowa znajdowała się zaledwie kilka stóp od klatki, gdy ryba odwróciła się i zaczęła przepływać przed oczami Hoopera – od niechcenia, jakby dumnie demonstrowała swoją niezliczoną masę i moc. Najpierw przeszedł pysk, potem szczęka, luźna i uśmiechnięta, uzbrojona w rzędy ząbkowanych trójkątów. A potem czarne, bezdenne oko, pozornie wpatrzone w niego. Skrzela pomarszczyły się – bezkrwawe rany na stalowej skórze.

Za to fragmenty poświęcone ludziom nie są już tak ekscytjące – tekst jest nierówny i miejscami banalny, a relacje między postaciami są czasami wymuszone, aby tylko wprowadzić elementy akcji.

Obejmuje to dwa wątki poboczne Spielberga i zespołu mądrze wycięte z filmu.

Pierwsza dotyczy niejasnych powiązań między burmistrzem Vaughnem a mafią. Drugi, który prawdopodobnie byłby fatalny dla filmu, dotyczy romansu żony Brody’ego, Ellen, i Matta Hoopera.

Postacie „miejscami obrzydliwe”

Jedną z największych radości filmu jest rozwijająca się przyjaźń między Hooperem i Brodym, której kulminacją jest ich zachwycająca końcowa wymiana zdań. Po zabiciu rekina wracają na brzeg, Brody śmieje się: „Kiedyś nienawidziłem wody”. Hooper odpowiada: „Nie mogę sobie wyobrazić dlaczego”.

Tyle, że w powieści jest to mniej więcej nienawiść od pierwszego wejrzenia, a bohaterowie powieści są całkowicie nieatrakcyjni – miejscami wręcz odrażający. Spielberg stwierdził, że rekin był jego ulubioną postacią w powieści.

Brody grany w filmie, którego siłą napędową jest niewymuszona charyzma Roya Scheidera, to niezłomny, stoicki człowiek pracy, który kocha swoją żonę i dzieci i nie wstydzi się okazywać tego w delikatny, skromny sposób.

W powieści Brody jest „zazdrosny i zraniony, oburzony”, szowinistycznym, pijącym piwo tyranem, obsesyjnym – i często nienawidzącym siebie – palantem. Od razu widać to po jednym z naszych pierwszych wejść do jego świadomości:

Czasami latem Brody przyłapywał się na tym, że z próżną pożądliwością wpatrywał się w jedną z młodych dziewcząt o długich nogach, które paradowały po mieście – ich nieskrępowane piersi podskakiwały pod najcieńszą bawełnianą koszulką. Ale nigdy nie podobało mu się to uczucie, bo zawsze zastanawiał się, czy Ellen czuła to samo poruszenie, gdy patrzyła na opalonych, szczupłych młodych mężczyzn, którzy tak doskonale uzupełniali długonogie dziewczyny.

Ellen jest też w powieści znacznie mniej sympatyczna. To okropna snobka zawiedziona swoim statusem społecznym, zbyt zawstydzona i zawstydzona, żeby cokolwiek z tym zrobić, „dręczona myślami, o których nie chciała myśleć – myślami o straconych szansach i życiu, które mogło został”. Podobnie jak Brody tonie we wstręcie do siebie:

Upewniła się, że wszyscy, których spotkała, wiedzieli, że rozpoczęła swoje życie w przyjaźni na zupełnie innym poziomie. Zdawała sobie sprawę z tego, co robi, i nienawidziła siebie za to, bo tak naprawdę bardzo kochała męża, uwielbiała swoje dzieci i – przez większą część roku – była w miarę zadowolona ze swojego losu.

Hooper z powieści w podobny sposób przekształca się w filmie z aroganckiego popisu, próżnego pogoni za sławą naukowca kosztem wszystkiego innego, w inteligentną, odpowiedzialną i pełną energii zabawę, której w pełni ucieleśnia Richard Dreyfuss.

Tylko Quint – mityczny myśliwy w stylu Ahaba („Brody zobaczył gorączkę na twarzy Quinta – żar, który rozświetlił jego ciemne oczy, intensywność”) – pozostaje zasadniczo niezmienny, chociaż jego nieustępliwa brutalność wydaje się bardziej pociągająca w powieści niż w filmie, gdzie Robert Shaw przedstawia go jako aspołecznego maniaka.

Ta rewizja obejmuje całą dynamikę rodziny Brody. W powieści nie ma poruszających chwil między dziećmi i ich rodzicami, które odzwierciedlają supermoc Spielberga jako reżysera (jego talent do ożywiania sentymentalnych chwil rodzinnych).

Jest coś przygnębiającego w stosunkach Brody’ego z rodziną. Praktycznie nie ma kontaktu ze swoimi dziećmi, a kiedy to robi, wygląda to tak:

Najstarszy chłopiec, Billy, leżał na kanapie, opierając się na łokciu. Martin, średni syn, lat dwanaście, rozsiadł się w wygodnym fotelu, bose stopy oparł na stoliku do kawy. Ośmioletni Sean siedział na podłodze, oparty plecami o kanapę i głaskał kota na kolanach. „Jak idzie?” spytał Brody. „Dobrze, tato” – powiedział Bill, nie odrywając wzroku od telewizora.

Oczywiście zapełnienie powieści niesympatycznymi postaciami i przygnębiającymi scenami rodzinnymi nie stanowi problemu samo w sobie. Popeye’a z Sanktuarium Williama Faulknera nie da się lubić, podobnie jak pompatycznego Nicka Carrawaya z Wielkiego Gatsby’ego – i trudno byłoby znaleźć powieść Dickensa, która nie przedstawiałaby w pewnym stopniu konfliktów rodzinnych.

Ale w „Szczękach”, melodramatycznym thrillerze, opowieści „człowiek kontra bestia”, wywołuje to uczucie nudy: nie przeszkadza nam całkowicie perspektywa pożarcia tych postaci przez rekina. Jednocześnie Benchley – pomimo sporadycznych błędów w tekście – uchwycił coś z ponurych niespójności i banalności bycia człowiekiem. Niemalże wstręt do siebie bohaterów kontrastuje z brutalną i bezmyślną siłą rekina.

Film redukuje słabości i wady bohaterów, zamieniając tę niedoskonałą powieść w pożywkę dla całej rodziny. Spielberg potraktował powściągliwy thriller jako studium małej amerykańskiej społeczności i przekształcił go w rodzaj hitu kinowego, który przyciągnie ludzi z powrotem do kin.

Powieść miejscami jest po prostu okropna. Ale tam gdzie działa, jest to naprawdę kawał wielkiej literatury.

Powieść Benchleya pozostaje dłuższa

Jednym z rezultatów Szczęk było to, że co najmniej kilka pokoleń ludzi, jeśli nie bali się wrócić do wody, to mieli tendencję do nucenia sobie tematu filmu, brodząc samotnie w falach.

Benchley, przerażony złą opinią na temat rekinów, jaką jego powieść wywołała, został aktywistą ekologicznym skupionym na ochronie tych zwierząt. W 2015 roku jego imieniem nazwano rekina: Etmopterusbenleyi .

Szczęki Benchleya mogą nie zachwycić od razu tak łatwo jak Szczęki Spielberga, a na pewno nie są tak zaawansowane technicznie. Pozycja ten powieści w literaturze amerykańskiej jest niewielka w porównaniu z pozycją filmu w kinie hollywoodzkim.

Arie Mattes. Wykładowca komunikacji i mediów na Uniwersytecie Notre Dame w Australii

Autor

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora