„Most nad Sundem” jest wzorcowym przykładem serialu kryminalnego. Zajmująca, pasjonująca wręcz intryga. Inteligentne gubienie tropów. Lepka, ponura atmosfera pełna tej posępności, niewyczuwalnej zapowiedzi czającego się na bohaterów zła – tego typu aury, do jakiej przyzwyczaił nas Polański z najlepszych lat.
Bohaterowie. Zwyczajni ludzie w niezwyczajnych sytuacjach. Jedni z nas.
Ten duński serial pokazuje, jak bardzo niemożliwym jest stworzenie wciągającego polskiego serialu kryminalnego.
Trzeba bowiem wiedzieć, że intryga intrygą, ale realia, w jakich rozgrywa się opowieść są kto wie, czy nie ważniejszejsze od sedna sprawy. Skandynawskie realia, stosunki międzyludzkie, podejście do siebie i pracy, punkt widzenia są w tym serialu przedstawione wiernie. Tam tak po prostu jest.
Okazuje się, że nie trzeba udawać kogoś, kim się nie jest, podkręcać rzeczywistość dla lepszego efektu, oszukiwać scenografią, makeupem i całym tym chłamem, który oferują nam producenci polskich seriali.
Ale o co chodzi panie, o co chodzi?
Pomiędzy Danią a Szwecją jest Most, który przechodzi w tunel. Most ten jest również granicą tych dwóch państw.
Życie w Skandynawii toczy się leniwie. Ludzie pracują, piją kawę, rozwiązują krzyżówki, rozmawiają. Jak wszędzie. W końcu każdy chce jak najszybciej odbębnić dniówkę, a w tym przypadku nockę i uciekać do domu, tak?
Okazuje się, że nie do końca. Nieoczekiwanie oświetlenie Mostu gaśnie na ok. minutę. Hmm, co z tym robić, kto jest za to odpowiedzialny, nie wiadomo. Wiadomo za to, co dzieje się tuż po tym. Na granicznej linii leżą zwłoki kobiety przeciętej w pół. Tors leży na terenie Szwecji, ale dolna część już po stronie Danii. Tym jednym, zręcznym ruchem sprawca angażuje siły dwóch państw w rozwiązanie fenomenalnej zagadki kryminalnej.
Do akcji wkraczają policjanci: Duńczyk Martin Rode – jowialny grubas po i w trakcie przejść oraz Saga Norien – aspołeczna Szwedka oficer policji, mająca swój świat, którego jeszcze nie zdążyła poznać i nauczyć się.
To właśnia ta niedopasowana dwójka stoi przed najtrudniejszym zadaniem w swojej karierze. Generalnie obsada, postaci, nawet trzecioplanowe są umiejętnie rozgrane tak, że mają swoje miejsce w intrydze przygotowanej przez sprawcę.
Szereg zwrotów akcji, wiarygodna i wielotorowo poprowadzona historia pełna napięcia sprawiają, że naprawdę trudno przejść obojętnie wobec „Mostu nad Sundem”.
Dawno nie widziałem serialu, o którym myśli się wstając, jedząc śniadanie, idąc do pracy, rozmawiając przy rodzinnym posiłku.
Jeśli czekacie na fascynującą, dziesięciogodzinną historię kryminalną, pełną ścierających się racji, mocnych charakterów, rozczarowań, wyzwań, a przede wszystkim pełną napięcia – nie mogliście trafić lepiej – przed wami „Most nad Sundem”!