poniedziałek, 28 kwietnia, 2025
Wesprzyj nas!
Lato 2025

Najnowsze

wesprzyj

album fotograficzny

powiązane

Metallica „St Anger”. Brudna, pełna gniewu płyta. Ciężka, ale ciekawa.

Jeśli jakimś cudem nie słuchaliście tej płyty, zróbcie to w końcu do cholery, bo może z perspektywy tych paru ładnych lat zobaczycie, że to jeden z ciekawszych epizodów w twórczości zespołu. A jeśli słuchaliście, lecz odłożyliście w krainę wiecznej czarnej dziury, włączcie ją ponownie i uważnie odtańczcie.

Dziękujemy, że nas czytasz! Będziemy ogromnie wdzięczni, jeśli zdecydujesz się wesprzeć Srebrny Kompas na Zrzutce! Dziękujemy! 

I nie wierzcie tym, którzy swego czasu pisali, że z tej płyty emanuje radość grania, a wkrótce rozgłaszali opinie typu: najgorsza płyta Metalliki, syf, kiła, harakiri. Śmiejcie się z tekstów o czterech uśmiechniętych facetach. Weźcie w końcu zestawcie “St Anger” z “Death Magnetic” i wtedy pogadajmy o regresie grupy i w którym momencie nastąpił. Wg mnie to najnowsza płyta jest właśnie powrotem w bezpieczne koleiny. Zresztą nie o to teraz chodzi, bo wróćmy do “St Anger”…

Tamten czas to czas czterech jeźdźców apokalipsy, którzy nie karali ludzkość, lecz siebie samych. Nikt jakoś nie zauważył, że ta płyta to potęga krwiożerczości, monstrualnej agresji i złych emocji. Płyta o wymykającym się spod kontroli gniewie. O potrzebie wyplucia z siebie Złego. Tego chuja, który dusi i sprawia, że idziemy na autodestruktora, który nie tylko, że miażdży mnie, ale i wszystko co jest wokół. Wciąga, wsysa, wysysa, miażdży i zostawia zgliszcza.

Twierdzę, że gdyby ta płyta nie powstała taka właśnie, czyli zła (w sensie uwolnionych emocji), brudna, ekstremalnie ciężka, szybka, niedopieszczona i chropowata, wkrótce wszystkie pudelki tego świata informowałyby o samobójstwie któregoś z członków zespołu. Coś złego musiało dziać się w Metallice. Coś musiało narastać.

Bulgoczący kocioł Metalliki musiał znaleźć ujście, a grupa była na krawędzi. Wystarczy uważnie posłuchać tej płyty, by to zauważyć. Jednak “good monster” poradził sobie. Zmierzając się z lekami i słabościami zwalczył je. Strach pozwolił pokonać demony. Strach wyzwolił Moc.

Nagrywając genialnie brutalną płytę zespół udowodnił, jak szarpiąc druty oddaje się emocje oraz daje upust żółci. “St Anger” to wycięcie narośli, terapia doskonała.

Tylko ten, kto był na krawędzi, zrozumie tę płytę.

Wielka szkoda, że Metallica nie jest już filarem. Wielka szkoda, że Metallica zmieniła się w pluszowego misia.

Przemek Saracen

Autor

  • Przemysław Saracen

    Dziennikarz, pisarz i człowiek pracy najemnej. Autor książki "Dzikie historie: Norwegia". Założyciel i wydawca magazynu "Srebrny Kompas". Autor w serwisie "Posty.pl" oraz współpracownik lokalnego magazynu "Tu Lubin". Finalista polskiej edycji międzynarodowego konkurs scenariuszowego Hartley - Merill utworzonego przez Roberta Redforda. Wychowałem się w duchu Tony`ego Halika, małżeństwa Gucwińskich oraz komiksowych przygód Kajka i Kokosza i tarapatów, w jakie pakował się literacki wojak Szwejk. Lubię wszystko, co dobre i oryginalne. Czasem dobra rozmowa jest bardziej fascynująca, niż najbardziej wymyślny film.

    View all posts

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Więcej od Autora

Metallica nagrała płytę najbardziej odległą od tego co robiła do tej pory. Dziwne brzmienie, na pozór chaotyczne, czasem arytmiczne odrzucają większość słuchaczy. Tymczasem to chyba najważniejsza płyta we współczesnej historii zespołu. I po prostu dobra.Metallica "St Anger". Brudna, pełna gniewu płyta. Ciężka, ale ciekawa.