Król mediów odchodzi. Czy gazety mają jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Światowy potentat medialny Rupert Murdoch ogłosił odejście ze stanowiska prezesa Fox and News Corp, ustępując miejsca swojemu synowi Lachlanowi. Demonizowano go jako władcę marionetek, który za kulisami pociąga za sznurki polityków, za człowieka mającego zbyt dużą władzę. Ale jaki wpływ naprawdę miał on i jego koledzy potentaci medialni?

Dzień po wyborach powszechnych w Wielkiej Brytanii w 1992 r. brukowiec Murdocha „ The Sun” przypisał sobie zwycięstwo torysów, publikując notoryczny nagłówek „To słońce to wygrało”. [„The Sun”, czyli słońce było popularną gazetą w portfolio Murdocha- red.] Murdoch zaprzeczył, że miał taki wpływ.

Jednak w 1995 r., gdy na horyzoncie pojawiły się kolejne wybory powszechne, przywódca laburzystów Tony Blair z uznał, że warto zabiegać o względy potentata medialnego. Blair wraz ze swoim głównym sekretarzem prasowym Alistairem Campbellem udali się na Hayman Island w Australii, aby przemawiać na konferencji News Corp. Dwa lata później „The Sun” odwrócił się od konserwatystów i poparł Nową Partię Pracy, która zwyciężyła w wyborach powszechnych.

Komentatorzy argumentują, że amerykańskie imperium medialne Murdocha, zwłaszcza Fox News, udzieliło Donaldowi Trumpowi znaczącego wsparcia publicznego w jego dążeniu do prezydentury. Choć obecnie wydaje się, że Murdoch nie lubi Trumpa, w jego najnowszej biografii były prezydent cytuje wypowiedź byłej żony potentata, Jerry’ego Halla, która powiedziała mu: „Pomogłeś mu zostać prezydentem”.

Ponad sto lat temu komentatorzy martwili się o władzę „baronów prasowych”. Archetypem tej złośliwej postaci był lord Northcliffe, który, jak to ujął Winston Churchill  „poczuł się posiadać potężną władzę” po tym, jak pomógł w usunięciu premiera i powołaniu następnego. Według Churchilla, „uzbrojonego w uroczysty prestiż „The Times” w jednej ręce i wszechobecność „Daily Mail w drugiej”, Northcliffe podczas pierwszej wojny światowej „dążył do wywarcia dominującego wpływu na wydarzenia”.

Oczywiście od tego czasu krajobraz mediów zmienił się radykalnie. Rzeczywiście uległ on przemianie na przestrzeni lat, jakie upłynęły od politycznych interwencji „The Sun” w latach 90. XX wieku. Dzisiejsi baronowie prasowi musieli pogodzić się z rewolucją cyfrową, która wykorzeniła tradycyjny model biznesowy gazet: spadło czytelnictwo i nastąpiło załamanie przychodów z reklam na rzecz gigantów technologicznych, takich jak Google i Meta. Gazety lokalne poniosły największy ciężar szkód finansowych spowodowanych tą sytuacją oraz spadkiem sprzedaży druków, ale gazety ogólnokrajowe również borykały się z trudnościami.

Dobrym przykładem jest Telegraph Media Group: kupiona przez Barclay Brothers za 665 mln funtów w 2004 r., ale do 2019 r. wyceniana na zaledwie 200 mln funtów. Grupa jest teraz ponownie wystawiona na sprzedaż .

Tymczasem „zwolennicy alternatywnej prawdy”, tacy jak Russell Brand, gromadzą ogromną rzeszę fanów w mediach społecznościowych, jednocześnie krytykując „elitę medialną”, do której, jak się wydaje, zalicza się większość tradycyjnej prasy prasowej.

W obliczu zbliżających się wyborów w Wielkiej Brytanii w 2024 r. nadszedł czas, aby zastanowić się, w jaki sposób siła i wpływ gazet – oraz ich właścicieli – rosła i malała, a także zadać sobie pytanie, co ta historia może nam powiedzieć o stanie prasy i życia publicznego w Wielkiej Brytanii dzisiaj .

Rodzi się „wolna prasa”.

W połowie XIX wieku brytyjski przemysł wydawniczy był jednym z najbardziej zróżnicowanych i wyrafinowanych na świecie. Przez poprzednie dziesięciolecia działacze z sukcesem lobbowali na rzecz zniesienia rządowych ograniczeń i podatków nakładanych na prasę. Wielka Brytania miała teraz „wolną prasę” bez wcześniejszej cenzury tego, co można było wydrukować i zasadniczo wolny rynek z niewielkimi regulacjami państwowymi. Działacze mieli nadzieję, że zapoczątkuje to okres demokratycznej ekspresji politycznej w prasie. Wolny rynek rzekomo dałby każdemu głos, pozwalając na publikowanie wielu punktów widzenia każdego dnia.

Przez krótką chwilę wydawało się, że znalazło to potwierdzenie w natychmiastowym rozkwicie nowych tytułów. W ciągu sześciu lat od zniesienia w 1855 r. opłaty skarbowej za gazety powstały 492 nowe pisma, wiele z nich w miastach prowincjonalnych, które nigdy wcześniej nie miały własnych gazet. Reformujący się poseł Partii Liberalnej z Manchesteru, John Bright, pochwalił „wielką rewolucję opinii w wielu kwestiach publicznych”, która miała miejsce dzięki „wolności prasy prasowej”.

Jednak wiele nowych tytułów szybko upadło, a pod koniec XIX wieku pojawił się zupełnie inny rodzaj branży prasowej. Nowe pokolenie przedsiębiorców zdało sobie sprawę, że mogą skorzystać finansowo z możliwości rynkowych, stosując nowatorskie technologie i techniki w produkcji i dystrybucji gazet.

 

Niedawno zbudowane krajowe i międzynarodowe sieci telegraficzne pozwoliły im na dostarczanie najświeższych wiadomości z całego kraju i świata. Silniki parowe można wykorzystać do napędzania pras drukarskich, umożliwiając im drukowanie ogromnej liczby gazet na tyle szybko, aby można je było sprzedać tego samego dnia. Pociągi parowe umożliwiły dostarczanie tych gazet czytelnikom w całym kraju za pośrednictwem nowej sieci kolejowej. Fleet Street stała się ośrodkiem prawdziwie narodowego przemysłu.

Przodował w tym Edward Levy (później Levy-Lawson). Od 1855 r. był właścicielem „Daily Telegraph”: nazwa gazety już sama w sobie nawiązywała do nowych technologii stosowanych w przemyśle prasowym.

Telegraph Levy-Lawsona połączył poważne, aktualne doniesienia prasowe z innowacjami dziennikarskimi w stylu amerykańskim, w tym ponurymi reportażami o przestępstwach, licznymi relacjami sportowymi i akrobacjami reklamowymi, takimi jak wsparcie wyprawy HM Stanleya przez Afrykę w 1874 r. przez rzekę Kongo .

Celem tego wszystkiego była sprzedaż większej liczby gazet. Do 1877 r. nakład „Telegraph” osiągnął 250 000 egzemplarzy, co stanowiło najwyższą dzienną sprzedaż wśród wszystkich gazet na świecie.

Levy- Lawson postrzegał gazety przede wszystkim jako biznes, a nie drogę do wpływów politycznych lub awansu społecznego. Chociaż w 1903 roku mianowano go lordem Burnhamem, uznana elita patrzyła z pogardą na jego komercyjne pochodzenie. Ten snobizm został wzmocniony przez uprzedzenia antysemickie. Najbardziej obrzydliwe publiczne ataki na Levy-Lawsona miały miejsce ze strony Henry’ego Labouchere, redaktora gazety Truth, który zachwycał się wpływem „hebrajskich baronów” na brytyjskie życie publiczne.

Levy-Lawson stworzył wzorzec nowego typu właściciela prasy, który był przede wszystkim biznesmenem. Przedsiębiorcy ci utworzyli spółki publiczne, aby zebrać ogromne sumy kapitału potrzebnego do zbudowania ich imperiów prasowych. Wycenili swoje gazety agresywnie nisko, aby przyciągnąć jak największe grono czytelników.

W rezultacie przychody ze sprzedaży spadły znacznie poniżej ogromnych kosztów bieżących. Nadrabiali braki, zbierając pieniądze od reklamodawców, których przyciągnęły duże nakłady i ogólnokrajowy zasięg ich gazet. Walka toczyła się teraz o skalę. Każdy baron prasowy chciał kontrolować możliwie największe imperium prasowe.

Napoleon z Fleet Street

Pod koniec XIX wieku na posiadaniu gazet można było zbić fortunę. Alfred Harmsworth pochodził ze skromnego pochodzenia, ale stworzył szereg publikacji mających na celu rozrywkę, rozbawienie i zainteresowanie ogromnej nowej, wykształconej publiczności, stworzonej przez wiktoriańską powszechną edukację podstawową i szybką urbanizację.

Harmsworth wykorzystał szereg przyciągających wzrok programów, aby nagłośnić swoje prace, w tym konkurs, w którym zwycięzca otrzymywał funta tygodniowo do końca życia. Do 1894 r. jego gazety i czasopisma miały łączny nakład prawie dwóch milionów egzemplarzy , co stanowiło największą na świecie firmę wydawniczą.

W 1896 roku Harmsworth uruchomił Daily Mail, dziennik sprzedawany za pół pensa. Był skierowany do aspirujących czytelników z niższej klasy średniej, składających się zarówno z kobiet, jak i mężczyzn – grupy demograficznej atrakcyjnej dla reklamodawców. Gazeta miała zawierać wszystko, czego można oczekiwać od „poważnego” dziennika, podanego w przyzwoicie wyglądającym opakowaniu, ale z większą ilością życia, ludzkiego zainteresowania i rozrywki.

Treść została skondensowana w krótkich artykułach, przedstawionych w wyrazistym, przystępnym stylu, skierowanych do nowego pokolenia pracowników biurowych i osób dojeżdżających do pracy. Brat Harmswortha, Harold (późniejszy Lord Rothermere), kierował komercyjną stroną przedsiębiorstwa na wydajnych liniach przemysłowych.

W 1905 roku Harmsworth został lordem Northcliffe. Wybrał ten tytuł po części dlatego, że pozwalał mu, półżartem, na parafowanie swojej korespondencji „N”, w stylu napoleońskim. Zasłynął ze swojego dyktatorskiego, nieobliczalnego, pedantycznego, obsesyjnego i obelżywego stylu zarządzania. Czasami powoływał dwie osoby na to samo stanowisko i zmuszał je do rywalizacji o utrzymanie posady. Pracownikom grożono hojnymi nagrodami, przeplatającymi się z częstymi groźbami zwolnienia. Dziennikarze z Fleet Street ostrzegali potencjalnych kandydatów do pracy , że Northcliffe „wyssie ci mózg, a potem zwolni”.

Northcliffe pozyskał informatorów w biurze Daily Mail, aby informowali go, co dzieje się za kulisami i monitorowali prywatne rozmowy telefoniczne. Lubił, gdy jego pracownicy byli jego „stworzeniami”. Późniejszy redaktor gazety pomyślał , że „w jego stosunkach z wieloma głównymi współpracownikami było „coś bardziej niż trochę przyprawiającego o mdłości; można się zastanawiać, jak mogli znieść upokorzenia, które im narzucał, i zachować szacunek do samego siebie”.

Elita polityczna i wielu dziennikarzy patrzyło z pogardą na Northcliffe’a i jego popularne gazety. Lord Salisbury zasłynął z odrzucenia „Mail” jako tworzonego „przez urzędników dla urzędników”. Były pracownik Northcliffe, ET Raymond, uważał, że baron prasowy ma „niesamowity sposób dochodzenia do wyników myśli bez samej myśli”. Inny współczesny opisał Northcliffe jako „bezmózgiego, bezkształtnego, znajomego i bezczelnego”.

Zakup The Times przez Northcliffe’a w 1908 r. był próbą rozszerzenia jego wpływów politycznych, ale niektórzy wątpili w jego sprawczość. Lord Esher zauważył , że „najwyraźniej kocha władzę, ale jego wykształcenie jest wadliwe i nie ma pojęcia, do czego można wykorzystać władzę”. Wiele krucjat prasowych Northcliffe’a wydawało się nieszkodliwie apolitycznych, jak na przykład jego kampanie promujące spożycie pełnoziarnistego chleba lub uprawę lepszego groszku.

Inni jednak martwili się konsekwencjami umożliwienia niewielkiej liczbie bardzo bogatych mężczyzn zarządzających ogromnymi konglomeratami korporacyjnymi zdominowania brytyjskiego przemysłu prasowego. Pisarz i dziennikarz RA Scott-James ubolewał w 1913 r., że „przywilej” zdominował obecnie debatę publiczną i że prasa stała się „wehikułem fałszywych pojęć i idei antyspołecznych”.

Pisarz Norman Angell (były pracownik Northcliffe, który później został nagrodzonym Nagrodą Nobla działaczem pokojowym) podobnie argumentował, że „nowoczesna prasa uprzemysłowiona” stała się najpotężniejszym narzędziem „zawładnięcia umysłami przez naszą przemysłową arystokrację”. Gazety, twierdził Angell , teraz starają się „wykorzystywać ludzkie słabości” w celu osiągnięcia zysku, psując debatę publiczną.

Prasa, polityka i pierwsza wojna światowa

Podczas I wojny światowej obawy dotyczące potęgi baronów prasowych wzrosły. Od 1914 roku Northcliffe stale wykorzystywał swoje gazety do krytyki koordynacji działań wojennych przez rząd liberalny. Jego głównymi celami byli premier Herbert Asquith i sekretarz stanu ds. wojny Lord Kitchener. W 1915 roku Northcliffe oskarżył Kitchenera w druku o niedostarczenie armii wystarczającej ilości pocisków artyleryjskich odłamkowo- burzących. Początkowo spowodowało to, że Mail stał się niepopularny. Nakład drastycznie spadł, a gazeta została uroczyście spalona na podłodze Londyńskiej Giełdy Papierów Wartościowych.

Jednak gdy twierdzenia o złym zarządzaniu rządem zaczęły wydawać się uzasadnione, popularność Mail wzrosła. „Skandal muszlowy” przyczynił się do upadku rządu liberalnego i powstania odtworzonej koalicji pod przewodnictwem Asquitha.

Ambitny polityk liberalny David Lloyd George blisko współpracował z Northcliffe, aby rozwijać własną karierę, a Lloyd George został nagrodzony, gdy w następstwie skandalu związanego z pociskami rakietowymi został ministrem amunicji.

Jednak krytyka rządu przez Northcliffe’a trwała nadal, a członkowie gabinetu martwili się, że niemieccy propagandyści wykorzystują jego publiczne ataki na brytyjskie wysiłki wojenne do osłabienia morale. Kampania Northcliffe’a ostatecznie pomogła przyspieszyć rezygnację Asquitha w grudniu 1916 r. Daily News (ogólnokrajowa gazeta założona w 1846 r. przez nikogo innego jak Charlesa Dickensa) określiła Northcliffe’a „dyktatorem prasy” za jego rolę w upadku premiera.

Sojusznik Northcliffe’a, Lloyd George, zajął miejsce Asquitha na stanowisku premiera. Jednak Lloyd George teraz sprytnie trzymał barona prasowego na dystans, dając mu stosunkowo drobne stanowiska urzędowe, które wiązały się z niewielką władzą, jednocześnie utrudniając mu atak na rząd, z którym był teraz utożsamiany. Pod koniec wojny Lloyd George w końcu otwarcie zerwał z Northcliffe’em atakując barona prasowego w jadowitym przemówieniu wygłoszonym w Izbie Gmin. Lloyd George łudził się, że Northcliffe dał się zwieść sądząc, że w ramach swego „wielkiego zadania ratowania świata” ma prawo dyktować warunki porozumienia pokojowego z 1919 r.z Niemcami. Lloyd George mówił o „chorej próżności” Northcliffe’a i znacząco pukał się w czoło wygłaszając przemówienie do zgromadzonych parlamentarzystów.

W tym momencie Northcliffe stał się poważnym ciężarem dla Lloyda George’a. Jego zachowanie stało się bardziej nieobliczalne i agresywne niż kiedykolwiek, a jego język coraz bardziej wulgarny i paranoiczny. W pewnym momencie według doniesień wymachiwał rewolwerem w stronę swojego lekarza.

Northcliffe zmarł w 1922 roku, nie pozostawiając prawowitych spadkobierców, chociaż miał kilka kochanek i dwie tajne rodziny. Zarządzanie jego imperium medialnym przeszło na jego brata, Lorda Rothermere, który sprzedał „The Times” i zaczął rozwijać się w bardziej dochodowych kierunkach, prowadząc zaciekłą wojnę handlową ze swoimi rywalami. Rothermere stał się później wybitnym publicznym zwolennikiem Brytyjskiego Związku Faszystów Oswalda Mosleya oraz wielbicielem i osobistym znajomym Hitlera.

Powstanie Beaverbrooka

Pierwsza wojna światowa przyniosła także wzrost znaczenia innego archetypowego barona prasowego, Maxa Aitkena. Aitken urodził się w Ontario, wychował w Nowym Brunszwiku i dorobił się fortuny dzięki dość wątpliwym kanadyjskim interesom. Do Anglii przybył w 1910 r., nawiązał nowe kontakty polityczne i został wybrany na posła konserwatywnego.

Pod koniec 1916 roku Aitken kupił pakiet kontrolny w Daily Express, głównym rywalu Daily Mail. Był zaangażowany w zakulisową intrygę polityczną, która w tym samym roku obaliła Asquitha na stanowisku premiera i wyniosła do władzy Lloyda George’a, choć jego dokładna rola nigdy nie została wyjaśniona. Lloyd George potraktował Aitkena hojniej niż Northcliffe’a: Aitken został mianowany lordem Beaverbrookiem, a w 1918 roku został mianowany ministrem informacji, który przejął brytyjską propagandę wojenną i wszedł do gabinetu.

W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku Beaverbrook przekształcił Daily Express w najlepiej sprzedającą się gazetę w Wielkiej Brytanii. Gazeta przyjęła aspiracyjny, agresywny, populistyczny ton, aby przyciągnąć uwagę szerokiego grona odbiorców i zmaksymalizować przychody z reklam. Beaverbrook używał Ekspresu do wspierania swoich politycznych sojuszników i atakowania wrogów, takich jak przywódca konserwatystów Stanley Baldwin.

Po krachu na Wall Street Beaverbrook rozpoczął w Expressie swoją „Krucjatę Imperium”, starając się przekształcić imperium brytyjskie w unię gospodarczą chronioną cłami (trochę przypominającą anglojęzyczną wersję późniejszej Unii Europejskiej). Kampania ta, wspierana także przez lorda Rothermere z Daily Mail, stanowiła kolejne bezpośrednie zagrożenie dla przywództwa Baldwina, obecnie premiera.

W przemówieniu w parlamencie Baldwin w słynny sposób użył słów swojego kuzyna Rudyarda Kiplinga, aby skrytykować Rothermere’a i Beaverbrooka. Twierdził, że poprzez uzbrojenie „bezpośrednich kłamstw, przeinaczeń i półprawd” baronowie prasowi dążyli do „władzy bez odpowiedzialności – przywileju nierządnicy na przestrzeni wieków”.

Baldwin ostatecznie pokonał krucjatę Beaverbrooka, ale baron prasowy nadal kontynuował swoją osobistą zemstę. Wspierając pogrążonego w walkach Edwarda VIII podczas kryzysu abdykacyjnego w 1936 r., Beaverbrook przyznał prywatnie, że jego głównym celem było „wkurzenie Baldwina” .

Conrad Black – „dziennik pieniędzy”

Pół wieku później inny zamożny Kanadyjczyk Conrad Black wykorzystał swoją fortunę do zbudowania własnego imperium prasowego. Black odziedziczył po ojcu znaczne udziały w kanadyjskich przedsiębiorstwach, które ponownie skupił na posiadaniu gazet. W latach 80. i 90. zbudował szeroki portfel inwestycji medialnych w Ameryce Północnej, Wielkiej Brytanii, Izraelu i Australii. W Wielkiej Brytanii jego kluczową własnością była Grupa Telegraph.

W przeciwieństwie do innych znanych baronów prasowych, Black rozkoszował się wystawnym stylem życia. Gazety były dla niego po części symbolem statusu. „Szanowanie (sic!) i preferencje”, jakie brytyjska kultura polityczna „oddaje właścicielom wielkich gazet, są satysfakcjonujące”, jak to kiedyś ujął . Ale inwestycje w prasę pomogły mu także w sfinansowaniu jego hojnych wydatków. Na początku lat 90. The Daily Telegraph generował znaczne zyski i wspierał inne interesy Blacka.

Max Hastings, redaktor „The Daily Telegraph” w latach 1986–1995 , na podstawie czasu pracy dla Blacka doszedł do wniosku, że w gruncie rzeczy chodziły tylko o pieniądze.

Bez względu na przekonania właścicieli, większość z nich to raczej cwaniacy niż ideologowie. Ich decyzje podyktowane są imperatywami komercyjnymi. Pozbawione własnej retoryki przekonania polityczne większości brytyjskich właścicieli na przestrzeni dziejów składają się na nieskomplikowane pragnienie uczynienia świata bezpiecznym miejscem do życia dla bogatych ludzi.

Zgodnie z formą Black przewidział nadchodzący kryzys w branży prasowej i sprzedał wiele swoich udziałów prasowych, gdy ich wartość była wciąż wysoka, w tym Grupę Telegraph w 2004 roku.

W 2007 roku Black został skazany w USA za oszustwa i odbył 37 miesięcy więzienia. W 2019 roku prezydent USA Donald Trump udzielił mu pełnego ułaskawienia . Rok wcześniej Black opublikował pochlebną biografię: Donald J. Trump: a President Like No Other .

Wybitnym baronem prasowym naszych czasów był oczywiście Rupert Murdoch , który od lat 60. XX w. rozszerzył swoje australijskie imperium prasowe na Wielką Brytanię (kupując „The Sun” i „The News of the World” w 1968 r. oraz „The Times” w 1981 r.). Od lat 70. wkroczył także do amerykańskiego przemysłu prasowego.

Murdoch zyskał reputację sprzedającego gazety, posługując się wcześniej niedopuszczalnym poziomem sensacji i seksu (magazyn Private Eye nazwał go „Dirty Digger”). Później wkupił się w światowy przemysł filmowy i telewizyjny, budując fortunę o wartości 17 miliardów dolarów (około 14 miliardów funtów) i ugruntowując reputację osoby wtrącającej się do polityki na całym świecie.

 

Biograf Michael Wolff zasugerował, że Murdoch nie ceni zbytnio swojego osobistego bogactwa ani relacji, pisząc: „Praca nie jest środkiem do celu; to koniec. To wojna jednego człowieka – bezlitosna, paskudna kampania centymetr po calu”.

Według Wolffa Murdoch uwielbia grać o wysoką stawkę, wpływać na rzeczywistość, zawierać transakcje, posiadać coraz więcej gazet i niszczyć swoich rywali. Lubi plotkować i zbierać informacje o osobach posiadających władzę polityczną, wykorzystując je do ochrony swoich interesów handlowych i wspierania programów politycznych tych, których faworyzuje. Beneficjentami byli Margaret Thatcher, Blair i Trump.

Kierując swoimi koncernami medialnymi, takimi jak wcześniej Northcliffe i Beaverbrook, Murdoch jest agresywny, interwencyjny i praktyczny. Wolff twierdzi, że Murdoch nie chciał, aby jego pracownicy byli partnerami, lecz raczej służyli mu jako podwładni, dlatego otaczał się pochlebcami. Najwyraźniej jest skłonny zaakceptować krótkoterminowe straty finansowe, aby zapewnić sobie długoterminową dominację na rynku. Podejście to ma swoje korzenie w złotej erze baronów prasowych, kiedy dominującą strategią biznesową było przejęcie lub wyeliminowanie konkurencji, pozwalając zwycięzcy na zgarnięcie nieoczekiwanych zysków bez sprzeciwu.

Być może ta strategia nadal ma sens: w miarę zmniejszania się zysków osiąganych przez tradycyjne gazety pozostałe nagrody mogą trafić do ostatniego człowieka, który pozostanie przy życiu.

Imperium medialne Murdocha przetrwało okresy kryzysu handlowego. Katastrofalne błędy etyki dziennikarskiej w „News of the World” wplątały gazetę w skandal z włamaniami do telefonów i w 2011 r. Murdoch zamknął gazetę. W USA w 2023 r. Fox News rozstrzygnął proces sądowy w związku z wygłaszanymi na antenie oskarżeniami dotyczącymi roli maszyn do głosowania podczas wyborów w USA w 2020 r., co będzie kosztować sieć prawie 800 mln dolarów (650 mln funtów).

Jednak inne elementy imperium Murdocha nadal generują zyski. Po początkowej niemal katastrofie związanej z przejęciem The Wall Street Journal przez Murdocha, przedsięwzięcie okazało się sukcesem finansowym. W 2007 roku zapłacił za nią 5,6 miliarda dolarów (około 4,4 miliarda funtów). Obecnie, dzięki niezwykle skutecznemu pozyskiwaniu abonentów (3,78 miliona z nich, 84% wyłącznie w wersji cyfrowej), gazeta jest warta około 10 miliardów dolarów (8 miliardów funtów). W Wielkiej Brytanii skuteczne zarządzanie transformacją cyfrową oznaczało również, że dzienniki „The Times” i „The Sunday Times” odnotowały roczną stratę wynoszącą 70 mln funtów w 2009 r. do zysku wynoszącego 73 mln funtów w 2022 r .

Prasowi baronowie przyszłości

Postać barona prasowego znalazła niedawno nowy fikcyjny archetyp w Loganie Royu , mrocznym sercu serialu HBO „Sukcesja”. Roy ma wiele powodów, dla których chce posiadać gazety i inne media. Przede wszystkim musi po prostu zdobyć więcej rzeczy, kompulsywnie kupować nowe tytuły, aby zbudować imperium zdolne do wyeliminowania wszystkich pretendentów.

Podobnie jak Murdoch, ekspansja – zawarcie umowy – jest dla Roya nagrodą samą w sobie. Uwielbia także wpływ, jaki wywierają jego zainteresowania medialne i chce zdominować osoby posiadające władzę polityczną, częściowo po to, by chronić swój biznes, ale głównie dlatego, że pragnie kontroli. Natomiast bogactwo i styl życia towarzyszące jego medialnemu imperium wydają się sprawiać mu niewiele przyjemności.

„Sukcesja” odzwierciedla ciągłe obawy dotyczące tego, kto jest właścicielem mediów, w jaki sposób zarabiają pieniądze i co chcą wyciągnąć ze swoich mediów. Jak zauważył brytyjski scenarzysta serialu, Jesse Armstrong :

„The Sun” nie rządzi Wielką Brytanią ani Fox nie ustala całkowicie programu mediów w USA, ale w momencie powstawania serialu trudno było nie poczuć szczególnego wpływu jednego człowieka, jednej rodziny, na życie życie tak wielu.

Ale czy prasa nadal ma taki wpływ na politykę i życie publiczne? Wydaje się, że liczne wyzwania stojące przed tradycyjnymi gazetami zagrażają ich historycznej roli. Brytyjską branżą wydawniczą wstrząsają skandale dotyczące włamań do telefonów, etyki zawodowej i zakulisowych powiązań między dziennikarzami, politykami i policją.

Do tego dochodzi spadek czytelnictwa i przychodów z reklam. W 2019 r. w nieco pozbawionym inspiracji oficjalnym raporcie na temat przyszłości brytyjskiego dziennikarstwa podsumowano niektóre wyzwania, ale zaproponowano kilka znaczących rozwiązań. W tym samym roku wartość Telegraph Media Group wyceniono na zaledwie 200 milionów funtów.

Tymczasem londyńska gazeta Evening Standard boryka się z roczną stratą w wysokości 16 milionów funtów i aby utrzymać się na rynku, opiera się na pożyczkach od swojego rosyjsko- brytyjskiego właściciela, Jewgienija Lebiediewa. Ten sam Lebiediew, któremu w 2020 r. kontrowersyjnie nadano parostwo przez ówczesnego premiera Borisa Johnsona.

Gazetom grozi również odrzucenie jako media „głównego nurtu” lub „stare”: staromodne, przestarzałe i niezdolne do przeciwstawienia się kłamstwom i teoriom spiskowym internetowych „poszukiwaczy prawdy”. Niedawno w następstwie zarzutów przedstawionych w gazetach i telewizji, komik Russell Brand natychmiast podjął próbę zdyskredytowania „skoordynowanych ataków medialnych”, które jego zdaniem służyły jakiemuś ukrytemu celowi.

Tymczasem w miarę jak maleją ich własne zyski i zwalniają coraz więcej dziennikarzy , zdolność gazet do badania publicznych kłamstw i występków zostaje drastycznie ograniczona. Niektórzy obawiają się, że same gazety wywierają szkodliwy wpływ na debatę publiczną – widać to na przykład w polaryzujących i czasami niedokładnych doniesieniach prasowych i komentarzach towarzyszących referendum w sprawie Brexitu i jego następstwom. Podsycanie wojen kulturowych, zamiast organizowania świadomej obrony przed nimi, wydaje się być kluczową taktyką pozwalającą utrzymać się na rynku w przypadku niektórych tytułów.

Jednak powody, dla których baronowie prasowi chcą posiadać gazety, pozostają dziś w dużej mierze takie same, jak w przypadku Northcliffe, Beaverbrook i Black: zarabianie pieniędzy, zabezpieczanie miejsca w krajowej (lub globalnej) elicie gospodarczej i społecznej, generowanie wpływów politycznych i dostarczanie dreszczyk emocji związany z wielką transakcją korporacyjną.

A stare dynastie medialne przetrwają: w 2022 r. czwarty lord Rothermere, prawnuk współzałożyciela Daily Mail, wyprowadził grupę Daily Mail & General Trust z własności publicznej i został jej dyrektorem naczelnym .

Przede wszystkim tradycyjne tytuły gazet zachowują atrakcyjność dla potencjalnych właścicieli, ponieważ na zatłoczonym rynku wiadomości internetowych mogą reprezentować godną zaufania i prestiżową markę. Los Buzzfeed pokazał, jak trudno jest stworzyć realną obecność w Internecie bez tak ugruntowanej bazy.

W nadchodzących latach tradycyjne gazety będą nadal ograniczać nakłady. Prawdopodobnie w pewnym momencie po prostu przestaną drukować gazety. Jednak niektóre z tych firm pozostaną dochodowymi markami internetowymi.

W epoce post- Murdocha przyszli baronowie prasowi – cesarze mediów cyfrowych – będą chcieli inwestować w te marki, ponieważ oferują one rozpoznawalność i szacunek, wzorując się na wczesnym przykładzie założyciela Amazona, Jeffa Bezosa, który kupił The Washington Post w 2013 roku .

Potencjalni nabywcy Telegraph Media Group obejmują brytyjskie firmy , w tym Rothermere należący do Mail i właściciela prawicowego GB News . Ale jest także zainteresowanie ze strony Europy i Stanów Zjednoczonych , a także państw Zatoki Perskiej . Być może zaskakujące jest to, że rodzina Barclay sama zgromadziła portfel potencjalnych środków finansowych z Bliskiego Wschodu, aby spróbować odkupić firmę od Lloyds.

Niektórzy z tych międzynarodowych graczy mogą postrzegać Grupę Telegraph jako kogoś oferującego szanowany głos w brytyjskim krajobrazie medialnym oraz drogę do wpływów politycznych i popularności, co może zapewnić jedynie tradycyjny biznes wydawniczy. I bez wątpienia są zainteresowani aktywami marki obejmującymi prawie milion abonentów , z których wielu to użytkownicy cyfrowi, a dane są najważniejsze na dzisiejszym rynku.

Niezależnie od tego, w którą to pójdzie stronę, wciąż jesteśmy daleko od marzenia o demokratycznej utopii promowanej przez XIX-wiecznych działaczy na rzecz wolności prasy. Wierzyli, że wolny rynek wyzwoli prasę, a dzięki temu wyzwoli nas wszystkich. Niestety, wygląda na to, że Logan Roy był bliższy prawdy, gdy powiedział swoim niedoszłym następcom: „Pieniądze wygrywają. Nasze zdrowie.”

Simon Potter. Profesor historii nowożytnej na Uniwersytecie w Bristolu.