DDA, WWO, ADHD, ASD… Psychologia lubi skróty. Coraz bardziej popularny staje się ostatnio kolejny HCP – High-conflict people.
Kim są HCP?
Zwykle cechuje ich wysoki poziom narcyzmu i socjopatii oraz wrogości wobec innych. Mają też charakterystyczną tendencję do rozszczepiania, czyli widzenia świata w czarno-białych barwach.
Jednocześnie, gdy zajrzy się pod pieczołowicie pielęgnowaną maskę wspaniałości i otwartości, okaże się, że doświadczają ogromnej niepewności, wynikającej z projektowania wrogości na innych (a z czasem i prowokowania ich wrogości, na którą sobie zapracowali) oraz z ciągłego poczucia zagrożenia odsłonięciem, upokorzeniem i zawstydzeniem.
Można by powiedzieć, że ta ukryta przed sobą i przed światem część samooceny, zbudowana na poczuciu bycia gorszym, jest tuż tuż na skraju świadomości, jak ta Buka stojąca na skraju kręgu światła. Niby jej nie widać, ale coś wielkie, czarne i straszne majaczy i wiesz, że tam jest. To powoduje ogromne cierpienie i sprawia, że HCP podejmują desperackie wręcz próby poradzenia sobie. Niestety robią to poprzez zdobycie władzy. Gdy już ją zdobędą, robi się naprawdę toksycznie. Okazuje się, że stanowisko jednak nie pomogło, nic sobie trwale nie udowodnili.
W związku z tym nadal próbują sobie i innym pokazać, że są „górą”, zamieniając życie podwładnych, rodziny, partii, klubu sportowego czy jakiejkolwiek społeczności, w której funkcjonują, w koszmar swoimi próbami dominacji, przymuszania, „łamania charakteru”, kontrolowania i upokarzania.
Jaki jest ich modus operandi?
Zawsze muszą mieć wroga. Jednak w przeciwieństwie do oblężonych twierdz, grupek budujących swoją tożsamość na walce z zewnętrznym wrogiem, wybierają na kozła ofiarnego kogoś ze swojego zespołu, rodziny, partii, i wypowiadają tej osobie emocjonalną wojnę.
Jednocześnie „werbują” wybranych współpracowników, uwodząc ich pochwałami, nagrodami, poczuciem intymności generowanym przez zwierzenia, a następnie nastawiają ich przeciwko tej osobie, manipulując, opowiadając każdemu wokół bardzo emocjonalne, niestworzone historie.
Zwykle emocjonalna wojna rozgrywa się w czterech etapach:
4. Dominacja i upokarzanie, żeby udowodnić sobie władzę.
Jak się bronić?
Kozioł ofiarny ma najtrudniejsze zadanie, ale jeśli ma czyste sumienie (bo czasem nie ma, i tylko woli myśleć o sobie jak o koźle ofiarnym, żeby nie brać odpowiedzialności za swoje błędy czy faktyczny brak zaangażowania), może zidentyfikować i nazwać to, co robi HCP jako gaslighting. Jednocześnie nie powinien ulegać ułudzie, że może kontrolować i wpływać na zachowania HCP. To nie o niego tu chodzi.
Czasem pomaga eskalacja, bo HCP woli dominować słabszych, nie ryzykując przegranej, unika więc eskalacji. A czasem wręcz odwrotnie, fiksuje się na walce i doprowadza ją do absurdalnych rozmiarów.
Zespół może po prostu zacząć ze sobą rozmawiać. Ogromnym błędem HCP jest to, że nie zakłada iż ludzie się komunikują, dlatego w emocjach „sprzedaje” każdemu inną wersję wydarzeń. Konfrontacja tych wersji pozwala „rozgryźć” grę HCPa. Dalej jest toksycznie, ale tak naprawdę grupa ma największe możliwości obrony.