Niedawno wróciliśmy z Bieszczad, które przyniosły nam mnóstwo radości i wrażeń. Nocleg nad potokiem Wołosaty w Ustrzykach Górnych, prawie zdobycie najwyższego szczytu Bieszczad, czyli Tarnicy – bo tuż przed szczytem niespodziewana ulewa niemal nas zmyła ze szlaku, a ścieżki zmieniły się w rzeki. Połonina Caryńska, czyli królowa połonin, dziki majeranek halny, dzikie regiony Beniowej i Bukowca oraz jedzenie pyszne jak cholera!
Ale na początek potok Wołosaty, który sprezentował mi niniejszą pamiątkę: